Spławik i Grunt - Forum
TECHNIKI WĘDKARSKIE => Sposób na... => Wątek zaczęty przez: Luk w 12.11.2016, 10:07
-
Od ponad dwóch lat łowię z troszeczkę inny sposób. Kiedyś robiłem 'wynik', teraz bardziej zależy mi na znalezieniu 'sposobu' na ryby, na przepisie jak je podejść... Przyznam szczerze - od kiedy zacząłem testować i kombinować nad wodą, moje wyniki nie tylko się poprawiły, ale często też zaskoczyły. Bo albo podchodzimy do łowienia zbyt teoretycznie, innym razem zaś zbyt praktycznie. A ryby jak to ryby, są wybredne i nie zawsze pewniaki się sprawdzają.
Ostatni wypad. Wszyscy łowią brzany na kulki i pellety, ewentualnie na mielonkę. Próba łowienia w inny sposób może nawet spowodować, ze narazimy się na śmieszność u naszych znajomych. A ostatnia wyprawa? Na cztery brania brzanowe, dwa były na zestawy z białymi robakami! Tak, pellety i kulki działają, ale wcale nie gorzej działają o tej porze roku białe robaki! Brzany w to weszły? Wejdą więc i inne duże ryby! Pytanie jak użyć białych aby je podejść skutecznie. Trzeba testować dalej.
Lipiec kilka lat temu na Milton Lake. Łowiłem jedną wędką głównie, ryba współpracowała. Tym razem jednak coś mnie wzięło na to, aby miks do Metody zrobić z połączenia Swim Stima z grubą zanętą karpiową, pełną dodatków. Dodałem Horlicksa czy mielonych płątków owsianych aby się kleiło, trochę pelletów 2 mm. Zanęta nadawała się tylko do użycia z największym podajnikiem Prestona - XL. Zacząłem łowić po paru godzinach siekania spławikiem Metodą, przy trzcinach, z 5-6 metrów ode mnie. Z początku brania były normalne, ale po kilku rybach otwarł się worek. Ryby raz za razem meldowały się w podbieraku, lin za linem. Takiego tempa nie miałem nigdy! Inni gapili się na mnie z rozdziawionymi gębami, bo łowili jedną rybę na moje 10. Przynęty różne działały, liczył się gruby miks, który zalegał w nęconym miejscu, i który ryby wprawiały w ruch, rozrzucając i tworząc dywan. Tego dnia złowiłem tam 49 linów. Z karasiami i karpiami i płocią może z 80 ryb tego dnia, jedną wędką. Takiego linowego rekordu nie udało mi się nigdy powtórzyć. Co ciekawe? Już nigdy nie łowiłem tam w ten sposób ;D
Dumbellsowy przełom zaliczyłem 1 maja na Marsh Farm, w zimny bardzo dzień jak na tę porę roku. Miałem kolekcję nowych przynęt, i postanowiłem je przetestować. Nie napawały mnie wiarą w sukces. Ot - zobaczmy co się stanie. I bach! Otworzył się worek z rybami. Kolejne sesje wprawiły mnie w osłupienie - dumbellsy działały wyśmienicie, zwłaszcza żółty ananasowy i pomarańczowy tutti frutti. Dzięki testom doszedłem do wniosku, że świetnie pasują do Metody i do koszyka, zwłaszcza dając wyniki na wodzie gdzie nie ma 'koloru'. Dlaczego działają tak dobrze sam nie wiem. Na pewno jednak testowanie pozwoliło odkryć mi ich skuteczność i jakże ważną zależność - jaką jest kolor i zapach. Woda przejrzysta - działa kolor, woda mętna - lepsze są 'śmierdziuchy'. Niby to takie normalne - ale dochodziłem do tego całkiem długo :) Dzisiaj zawsze pod tym kątem dobieram przynęty i nie mogę narzekać na wyniki.
Rozmiar przynęt i jego wpływ na wyniki często był tematem sporów i wielu moich znajomych miało różne podejście do tego zagadnienia. Jednak jak się przekonać co wolą ryby? Oczywiście - najlepiej testować! ;D Najbardziej skuteczności takiego podejścia doświadczyłem na zawodach brzanowych w sierpniu tego roku. Większość stosowała szkołę dużej kulki lub pelletu, kilku używało wyszukanych brzanowych przynęt kupowanych na zamówienie. Ja startowałem na pół gwizdka, miałem być sędzią i pomagać w organizacji, okazało się, ze są miejsca więc wziąłem udział w dwudniowej rozgrywce. Pierwszej nocy dokonałem swoistej próby przynęt. Od pelletu 16,14 i 12 mm, poprzez mielonkę, po oozingi i kulki proteinowe. O dziwo, ryby wchodziły albo na pellet 12 mm (pikantna kiełbasa oczywiście), rzadziej na małego oozinga. Obok mnie łowił karpiarz, i on używał większych przynęt, w tym kulek. Nie łowił. 4 brzany pierwszej nocy dały mi prowadzenie. Na drugą noc miałem już gotową i sprawdzoną taktykę :) Siedem brzan weszło jak w masełko, straciłem kilka. Wszystko na sprawdzoną dzień wcześniej przynętę. Marek łowiący obok, już zrezygnował z dużych kulek i łowił na moje pellety oraz na obcięte swoje kulki. Złowił dwie brzany, miał kilka brań. Tak więc właśnie kombinowanie i testowanie dały mi wygraną. Kto wie, może używając dużych przynęt też bym złowił kilka brzan? Ale 11 w ogólnym rozrachunku przy 3 sztukach osoby co zajęła drugie miejsce to spora różnica ;D Najbardziej cieszyło wypracowanie takiego wyniku, pomimo chaosu organizacyjnego jaki miałem z powodu piastowania kilku funkcji.
A jak Wy łowicie? Czy też kombinujecie i testujecie nad wodą? Czy Waszym zdaniem warto bawić się w takiego racjonalizatora? 8)
-
Jeśli zmiana grubości i długości przyponu; wielkości i koloru haczyka; rodzaju i wyporności spławika, zmiana miejsc (dalej-bliżej, przy roślinności/konarach/przeszkodach-woda otwarta), zmiana zanęty i przynęty, gruntu, rodzaju koszyka, itd., itd. możemy nazwać kombinowaniem, to ja kombinuję... aż nastąpi skutek lub skończy się czas zasiadki.
W takich przypadkach, często gro czasu nad wodą idzie na szukanie sposobu/kombinowanie. Szczególnie gdy łowisko jest dla mnie nowe. Trzy, cztery wizyty na danej miejscówce dopiero dają mi lepsze rozeznanie i jakąś powtarzalność.
Następnym razem, gdy łowię na tej samej miejscówce, mam już w pamięci (a powinienem robić notatki) gdzie rzucać (jaka ryba się kręci w danych miejscach), jakim zestawem i co zakładać na hak.
Wiadomo - dzień dniu nie równy, więc kombinacje powtórnie mogą wchodzić w grę ;)
Nie oglądam się na innych wędkarzy będących w tym czasie na łowisku. Nie dbam o to, czy to co robię wyda się komuś śmieszne czy nie. Miejscówka, w której łowię w danym dniu jest moim kawałkiem wody, frajda jest moja, a i kij też jest mój. :)
-
Kombinowanie to podstawa, trzeba się wstrzelić w gusta rybek:)gdzie ryb jest mało lub słabo żerują na sukces mają wpływ małe detale na które zwykły niedzielny pseudo wędkarz nie zwraca uwagi.a pózniej słyszymy panie na co panu tak biorą itp.a co do łowienia brzan na białe np.włosi łowiąc na bolonki nęcą tylko sklejonymi białymi robakami.
-
W wypowiedziach kolegów na forum często padało słowo kombinuj. I ja tez tak zacząłem jednak moje kombinowanie poszło wyłącznie w kierunku przynet i zanęt. Wędkowałem tylko na metodę. I stało się cały sezon 2016 była to metoda a jeżeli chodzi o przynety i zanęty to naprawdę dużo kombinowałem. Pod koniec tego sezonu naprawde wykombinowałem i w następnym sezonie jak nic się nie zmieni to chyba dużo mniej kasy wydam na przynety i zanęty. Przez te kombinowanie wyszło mi tak że na wodzie gdzie często wędkuję w 70% najbardziej skuteczna przynętą i zanętą był produkt produkowany u nas. Raz nawet nad wodą gość który siedział blisko mnie tak się wkurzył że myślałem że ze złości to wędki połamie nie wiem dlaczego dlatego że ja w ciągu 1,5 godz miałem naprawdę dużo ryb czy tez dlatego że widział jak ja je podbieram a nastepnie puszczałem do wody. Nie będę tu pisał o producencie zanęty i przynety gdyż nie chcę by zostało to odebrane jako reklama. Mogę tylko powiedzieć że kolor tych kulek byl ciemno zielony i ciemno czerwony w jednym pudełku i o jednym smaku/zapachu. Tak więc wydałem trochę kasy bo prawie 500 zł w tym sezonie na te kombinowanie jakie zaproponowali koledzy na forum wyszło mi to na dobre i sam zachęcam do kombinowania bo być może raz zainwestowana w to kasa się opłaci i w następnym sezonie będzie dużo lepiej.
-
W nawiązaniu do tematu polecam ostatnie filmy Warmuza: pod wodą 1, pod wodą 2.
Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że mamy ryby w łowisku. Rybki wielokrotnie zasysają i wypluwają przynęty. Bez naszej reakcji, możemy czekać w nieskończoność a i tak nie doczekamy się brań.
Wstrzelenie się z odpowiednią przynętą oraz samym zestawem końcowym jest tutaj kluczowe.
-
Kiedyś znalazłem się nad wodą gdzie wystarczyło pobyć godzinę by stwierdzić że to linowe eldorado. Było widać wielkie liny pływające między liśćmi grążeli, spławiały się, cmokały - a ja łowiłem tylko wzdręgi. Odchudzałem zestawy, stosowalem fluorocarbon na przyponach ( woda była tam czysta jak szkło) , zmieniałem haki na coraz mniejsze - zero efektów
Mało tego - stwierdziłem że zanęta zamiast je wabić jakby odstrasza je. Ścieżki linowych bąbelków o świcie wyraźnie omijały miejsce gdzie leżała zanęta w której buszowały wzdręgi i krąpiki. Dno było pokryte grubą warstwą zielonych glonów które miejscami dochodziły nawet do powierzchni więc o metodach gruntowych można było zapomnieć, każdy koszyk czy ciężarek natychmiast wbijał sie w zieloną watę pociągając za sobą przypon. Zostawał tylko spławik. Natomiast co założyć na hak ciagle było zagadką . Kukurydza i różne robaki natychmiast prowokowały wzdręgi . Nawet rosówka była ciągle podskubywana . Dopiero po tygodniu kombinacji udało mi się złowić pierwszego lina .... potem otworzył się worek
A teraz Wy kombinujcie jak :) Taka mała zagadka :P . Proszę pisać jak byście podeszli do tego :)
-
Piszesz że było to kiedyś, więc wszelkie dumbelsy odpadają. Coś pływającego? Lub, o zerowej pływalności? A może zestaw z kulą wodną?
-
Piszesz że było to kiedyś, więc wszelkie dumbelsy odpadają. Coś pływającego? Lub, o zerowej pływalności? A może zestaw z kulą wodną?
Tak - wtedy nie było tych wszystkich cudownych gotowych przynęt methodowych itp
Kula wodna odpada . Kombinuj dalej :)
-
W nawiązaniu do tematu polecam ostatnie filmy Warmuza: pod wodą 1, pod wodą 2.
Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że mamy ryby w łowisku. Rybki wielokrotnie zasysają i wypluwają przynęty. Bez naszej reakcji, możemy czekać w nieskończoność a i tak nie doczekamy się brań.
Wstrzelenie się z odpowiednią przynętą oraz samym zestawem końcowym jest tutaj kluczowe.
Lubie oglądać filmiki Warmuza, a te są jedna z ciekawszych.
-
Piszesz że było to kiedyś, więc wszelkie dumbelsy odpadają. Coś pływającego? Lub, o zerowej pływalności? A może zestaw z kulą wodną?
Tak - wtedy nie było tych wszystkich cudownych gotowych przynęt methodowych itp
Kula wodna odpada . Kombinuj dalej :)
K.......... spokoju mi to nie da >:O Dmuchany ryż? Moczony w oleju lub aromatach? ???
-
Kładłeś zestaw na liściach grążeli, a na hak dyndał np. ślimak
-
Upór i wiara w swoje przekonania i słuszność mojej metody zweryfikowała ostatnia wyprawa z moją dziewczyna :) Ja uparcie używam podajnika do methody na wszystkich łowiskach , ale w tym sezonie na jednym wyjątkowo się ta methoda nie sprawdzała. Moja dziewczyna używała tradycyjnego koszyka i robaków a ja dumbelsy, kulki, sztuczna kukurydza, pellety i nic ! Ona ciągnęła ryby a we mnie narastała frustracja :P W końcu dałem za wygraną i zastosowałem to co ona i na haku pojawiły się ryby :) Ten system działa też w drugą stronę, bo na łowiskach gdzie ja mam wyniki na methode moja dziewoja zalicza zazwyczaj marniutkie wyniki idąc w zaparte :P Co gorsza ja bardzo często nie tylko staram się kombinować z przynętą i zanętą ale i z odległościami. Staram się łowić zazwyczaj w 4 miejscach na jednym stanowisku rzucając na dłuższą i krótszą odległość w prawą i lewą stronę w poszukiwaniu ryb, gdy na danej odległości brania się kończą. Zaznaczam że w tym sezonie używałem prawie zawsze tylko jednego kija, więc było trochę roboty :P
-
Piszesz że było to kiedyś, więc wszelkie dumbelsy odpadają. Coś pływającego? Lub, o zerowej pływalności? A może zestaw z kulą wodną?
Tak - wtedy nie było tych wszystkich cudownych gotowych przynęt methodowych itp
Kula wodna odpada . Kombinuj dalej :)
K.......... spokoju mi to nie da >:O Dmuchany ryż? Moczony w oleju lub aromatach? ???
Podpowiem ci że nie o przynetę tu chodzi - wszystkie liny złowiłem na kawałki rosówek (2-3cm). Kombinuj dalej :P
-
Kulka styropianu przy haku? :D
-
Odpowiadam: OKOŃ :P
A na poważnie: haczyk i kawałek rosówki bez żadnego obciążenia, spławika.
-
"Wyrwałeś mi to z ust" :)
Też stawiam na zestaw z wolną żyłką.
-
Zestaw składał się ze spławika 1g z obciętą górną antenką, całe obciążenie bezpośrednio pod spławikiem. Przypon 70cm , hak 12. Głębokość w tym miejscu ok 120cm
Na skróconej antence miniaturowy świetlik
Kluczem do sukcesu była pora połowu - liny brały od zmierzchu ( lipiec więc ok 20,40 ) do północy. Wszystkie brania były dokładnie tam gdzie w godzinach rannych lądowały porcje zanęty. Były jak na lina energiczne - spławik tonął albo przesuwał się dość szybko w bok.Najprawdopodobniej liny wyżerały resztki które pozostawiała drobnica , może też dodatki zapachowe je wabiły ( piernik, konopie)
Wielkim utrapieniem były kłęby glonów , wszystkie złowione ryby holowałem w środku wyrwanej kępy, nawet nie bardzo czując opór ryby a raczej opór alg. Niestety zerwałem kilka przyponów też pewnie przez to - ale wmawiam sobie że to były największe lińska - zawsze te największe zostają w wodzie :)
-
Zatem pora połowu
Gdy "dzieci i młodzież" idą spać, "starzy" harcują ;)
-
Zestaw składał się ze spławika 1g z obciętą górną antenką, całe obciążenie bezpośrednio pod spławikiem. Przypon 70cm , hak 12. Głębokość w tym miejscu ok 120cm
Na skróconej antence miniaturowy świetlik
Kluczem do sukcesu była pora połowu - liny brały od zmierzchu ( lipiec więc ok 20,40 ) do północy. Wszystkie brania były dokładnie tam gdzie w godzinach rannych lądowały porcje zanęty. Były jak na lina energiczne - spławik tonął albo przesuwał się dość szybko w bok.Najprawdopodobniej liny wyżerały resztki które pozostawiała drobnica , może też dodatki zapachowe je wabiły ( piernik, konopie)
Wielkim utrapieniem były kłęby glonów , wszystkie złowione ryby holowałem w środku wyrwanej kępy, nawet nie bardzo czując opór ryby a raczej opór alg. Niestety zerwałem kilka przyponów też pewnie przez to - ale wmawiam sobie że to były największe lińska - zawsze te największe zostają w wodzie :)
Szacun. Przyznaj Gieniu, ile tygodni pracy Ciebie kosztował ten wynik?
-
Zestaw składał się ze spławika 1g z obciętą górną antenką, całe obciążenie bezpośrednio pod spławikiem. Przypon 70cm , hak 12. Głębokość w tym miejscu ok 120cm
Na skróconej antence miniaturowy świetlik
Kluczem do sukcesu była pora połowu - liny brały od zmierzchu ( lipiec więc ok 20,40 ) do północy. Wszystkie brania były dokładnie tam gdzie w godzinach rannych lądowały porcje zanęty. Były jak na lina energiczne - spławik tonął albo przesuwał się dość szybko w bok.Najprawdopodobniej liny wyżerały resztki które pozostawiała drobnica , może też dodatki zapachowe je wabiły ( piernik, konopie)
Wielkim utrapieniem były kłęby glonów , wszystkie złowione ryby holowałem w środku wyrwanej kępy, nawet nie bardzo czując opór ryby a raczej opór alg. Niestety zerwałem kilka przyponów też pewnie przez to - ale wmawiam sobie że to były największe lińska - zawsze te największe zostają w wodzie :)
Szacun. Przyznaj Gieniu, ile tygodni pracy Ciebie kosztował ten wynik?
Nie było tak źle :) To nie była moja woda - byłem tam na 14 dniowych wczasach. Pierwszego lina złowiłem w połowie pobytu a największe brały gdy już trzeba było wracać do domu :'(
-
"Kombinowanie" to dla mnie sytuacje, które przytoczył w swojej wypowiedzi Tadek. To szukanie takiej taktyki, która w danym dniu się sprawdzi. Często wędkuję z kolegą, który wręcz ma inne podejście. Jak założy na samym początku przynętę to się jej trzyma do końca wędkowania. Jak ryby mocno żerują to łowi, gorzej gdy trzeba "kombinować". Pamiętam majową nockę. Siedzieliśmy 10 metrów od siebie. Po zajęciu stanowisk zacząłem od nęcenia, gruntowania, doboru splawików itp. On usiadł i z marszu zaczął wędkowanie. Rano finał był taki, że ja miałem 11 leszczy ponad 3 kg, on 2 "pistolety". :D