Spławik i Grunt - Forum
MEDIA i MULTIMEDIA => Prasa wędkarska => Wątek zaczęty przez: Skand w 01.02.2015, 21:47
-
Polecam artykuł a właściwie podsumowanie jednego z redaktorów WP a brzmi ono tak:
"Poruszane przez Czytelników sprawy dotyczą jednego problemu dlatego zdecydowałem je zebrać i udzielić jednej odpowiedzi. Jestem przekonany sprawy nie załatwię czego przykładem zasoby tej domeny i Facebooka „Wędkarza Polskiego”. Bardzo łatwo do nich sięgnąć, jak jednak widać nie każdemu.
Po ukazaniu się artykułu o złowieniu największego suma w Polsce przez Andrzeja Wałkiewicza mieliśmy blisko 10 tysięcy odsłon i przypłynęło kilkaset komentarzy. Na wszystkie nie odpowiadałem, nie wszystkie, ze względu na wulgarne słowa zamieściłem. W każdym razie dotyczyły tego samego problemu z jakim mamy do czynienia w „Okazałej sztuce”.
Redakcja nigdy nie zajmowała stanowiska w sprawie mody panującej w wędkarstwie - „złów i wypuść”. Jesteśmy bowiem zdania, że znęcanie się nad zwierzętami to wielka podłość ze strony człowieka, a tym jest łowienie dla wypuszczania - najczystszą formą sadyzmu. W tej modzie mamy nie tylko na bakier z moralnością, również z prawem o czym również wiele pisaliśmy. W komentarzach jest jeszcze jeden problem: pouczanie innych. Właśnie temu dajemy zawsze wyraźny odpór. Sam rób sobie co chcesz, ale nie pouczaj innych tym bardziej, że jesteś...
Wiesław Dębicki
Całość tutaj http://www.wedkarz.pl/wp-webapp/article/3549
-
Czyli na Zachodzie żyją prawie sami sadyści. Moi koledzy z Niemiec i W. Brytanii to wpuszczają prawie 100% złowionych ryb. Za to idealnie jest na Ukrainie. Kiedyś tam byłem tydzień i przy okazji trochę wędkowałem z niejakim Saszą. Każdy karaś 12 cm lądował na patelni, a miejscowe "dziadki" to brali dosłownie wszystko. :'(
-
Nie ma co komentować, beton zostanie betonem :thumbdown: a my musimy robić swoje :D.
PS. Po tym widać dlaczego to pismo musiało przenieść się kilka lat temu do internetu, przestali być kupowani w wersji papierowej, teraz widać m.in dlaczego :).
-
Sadyzm to walenie 20l. zanęty na karpia - jak mamy w regulaminie zawodów Milo. Za takim podejściem jak mają panowie z Wędkarza to rozumiem że są weganami? W dupie mam takie gadanie i nie mam zamiaru w ogóle słuchać takich pierdół. Nie raz widziałem jak karpiarze na łowisku PZW odłowione sztuki takie po 10kg. oglądali, robili pomiary, ubytki w naskórku opatrywali specjalną maścią i delikatnie wpuszczali rybę do wody. Uniosłem się za mocno... Idę po drinka...
-
Nie komentowałbym tych słów, moim zdaniem napisano to w taki sposób żeby wzbudzić kontrowersje i dyskusje.
Oczywistym jest że to będzie cytowane i udostępniane na forach ( jak widać udało się )
A to wszystko dla podniesienia wejść na stronę. W internecie pisze się wszystko, za tydzień przeczytamy że Lewandowski złowił rekordowego szczupaka i usmażył :)
-
Sadyzmem jest to co w ponizszym filmie! Do kogo nas sie porownuje? >:O
http://www.webdehaber.com/derisi-yuzulmus-ve-ic-organlari-olmadigi-halde-yuzen-balik-video,684.html
-
Dobre.
Ja na szczęście jestem już po drinku (inaczej się Barcelony oglądać nie da). Na super łowisku niedaleko ode mnie (Dziećkowice) wielu "karpiarzo-amurarzo-sumiarzy" stosuje się do zasad z tej gazety i wcinają karpie, amury i sumy 15+ (co często widać po ich pokaźnie zaokrąglonych kształtach), a zdarza się, że biorą ryby ... i potem sprzedają na komercyjne łowiska. Nie wiem czy to prawda ale jeden gość wspominał o sumie 1000 zł za rybkę.
-
Sadyzmem jest to co w ponizszym filmie! Do kogo nas sie porownuje? >:O
http://www.webdehaber.com/derisi-yuzulmus-ve-ic-organlari-olmadigi-halde-yuzen-balik-video,684.html
O rzesz k...wa ale p...eby ??? >:O
-
Dobre.
Ja na szczęście jestem już po drinku (inaczej się Barcelony oglądać nie da). Na super łowisku niedaleko ode mnie (Dziećkowice) wielu "karpiarzo-amurarzo-sumiarzy" stosuje się do zasad z tej gazety i wcinają karpie, amury i sumy 15+ (co często widać po ich pokaźnie zaokrąglonych kształtach), a zdarza się, że biorą ryby ... i potem sprzedają na komercyjne łowiska. Nie wiem czy to prawda ale jeden gość wspominał o sumie 1000 zł za rybkę.
Niestety ten nielegalny proceder jest dość popularny w naszym kraju :thumbdown:.
-
Dobre.
Ja na szczęście jestem już po drinku (inaczej się Barcelony oglądać nie da). Na super łowisku niedaleko ode mnie (Dziećkowice) wielu "karpiarzo-amurarzo-sumiarzy" stosuje się do zasad z tej gazety i wcinają karpie, amury i sumy 15+ (co często widać po ich pokaźnie zaokrąglonych kształtach), a zdarza się, że biorą ryby ... i potem sprzedają na komercyjne łowiska. Nie wiem czy to prawda ale jeden gość wspominał o sumie 1000 zł za rybkę.
Kurna idę się zapisać na basen bo moje zaokrąglone kształty mogą wskazywać na mięsiarstwo ;)
-
Skand, tylko pamiętaj, jak coś złowisz na basenie to koniecznie musisz to skonsumować :)
-
Basen nic nie daje, chyba że z sauną. Siłownia z osobistym trenerem, bieg 30 min (wzwyż), brzuszki w domu i mało jeść. Czasem mi to wychodzi, ostatnio niestety nie :'( :'( :'(
-
Skand, tylko pamiętaj, jak coś złowisz na basenie to koniecznie musisz to skonsumować :)
No niejedna syrena z basenu byłaby do skonsumowania :D
-
Pomijając wszystko - jak można jeść karpia 15+ ? . Toż to samo w sobie obrzydliwe
-
Nie wiem.
2 przykłady: u jednego z "Łowców" widziałem w wanience w ogródku "karpika" 6-8kg czekającego "na obiad". Dwóch innych chwaliło się (niestety raczej są prawdomówni), że jednego dnia złowili 3 amury o łącznej wadze 45kg i oczywiście zaprosili je do domu ...
-
Nie komentowałbym tych słów, moim zdaniem napisano to w taki sposób żeby wzbudzić kontrowersje i dyskusje.
Oczywistym jest że to będzie cytowane i udostępniane na forach ( jak widać udało się )
A to wszystko dla podniesienia wejść na stronę. W internecie pisze się wszystko, za tydzień przeczytamy że Lewandowski złowił rekordowego szczupaka i usmażył :)
Ja się zgadzam z Jakubem. To nic więcej, jak prowokacja.
Pismo już upadło.
-
Pomijając wszystko - jak można jeść karpia 15+ ? . Toż to samo w sobie obrzydliwe
A co dopiero suma który waży 109kg, nie jestem zwolennikiem wypuszczania z powrotem tak wielkich sumów bo taki potwór łyka pokaźną ilość ryb a np. populacja sumów w Odrze przechodzi powoli wszelkie granice, a PZW jeszcze nim dorybia co uważam za całkowicie bezsensowne działanie, ale z drugiej strony jak spożytkować taka ilość mięsa? filecik z suma przez 365 dni?
-
Wszystko da się zjeść... Brzanę, klenia, starego karpia czy suma. Niestety. Są tacy co niczemu nie przepuszczą.
Ogólnie ceniłem Wędkarza Polskiego za 'wkład' - ale obecne stanowisko redakcji jest dla mnie idiotyczne. Argumentacja usprawiedliwiająca zabieranie ryb z serii ' mój pradziad i dzad łowił i zabierał ryby więc i jak tak robię' jest zabawna. Bo w ten sposób mozna powiedzieć, że mój pradziad i dziad chodzili za potrzebą za stodołę, więc i ja tak robić będę ;) Będę kąpał się raz w tygodniu, itd...
Czasy się zmieniają.
Niestety panowie z WP strzelili sobie samobója. Nie zostawili sobie żadnej furtki. Teraz - jadą tylko i wyłącznie po to aby złowić coś i zeżreć ;) Paranoja...
Idąc tropem 'sadyzmu' - mozna by powiedzieć, że trzymanie rybek w akwariach to sadyzm. Za niedługo jakis naukowiec udowodni, że rośliny też coś czują, i pozostana owoce i zboża. Rozumiem jeżeli tego typu argumentacja pochodzi od ekologa. Ale od wędkarza? :D :D :D
-
Pewnie wielu to zaskoczy,ale w pewnym stopniu zgadzam się z autorem,że wędkarstwo w takiej formie posiada jakieś lekkie oznaki sadyzmu.Tylko ja w przeciwieństwie do wielu z was potrafię się do tego przyznać i nie szukam innych bardziej winnych.Nie jestem hipokrytą,nie oszukuję nikogo,a przede wszystkim samego siebie,że to co robię jest takie wspaniałe szczególnie dla ryb. Z samego założenia wędkarstwo jest pewną formą myślistwa,a to z kolei ma służyć zdobywaniu pokarmu,a nie potrzebie zaspakajania własnych emocjonalnych potrzeb.Jak nazwać łapanie ryb,sprawiając im ból,następnie je wypuszczając udając,że się im uratowało życie.
Lubie ryby nie tylko łapać,ale i od czasu do czasu zjeść.Nie zabieram wszystkiego co złapie(mam małą lodówkę i sąsiadów nie lubię)ale jak mam ochotę i jest to dozwolone to biorę.
Czy jak terroryści porywają kogoś,torturują następnie wypuszczają to co są Super bohaterami,bo uratowali życie?
Nie neguję tego,że ktoś łapie i wypuszcza,ale jeżeli twierdzi,że to co robi jest jedynie słuszne,a ci biorą ryby są źli to sory,ale jest to on jest większym"sadystą".Ja z resztą też,ale jak pisałem wcześniej nie oszukuję nikogo.Jestem zwolennikiem tworzenia jak największej ilości wód "no kill",zwiększania wymiarów,wprowadzania górnych wymiarów itd.Może faktycznie i ja jestem chory,ale nie jestem pozorantem,nie muszę nikogo udawać i nikomu się podlizywać.
Sory jeśli kogoś uraziłem.
Ps. To mi pachnie prowokacją.
-
No i masz podejście które jest normalne. Nie oszukujmy się, łowienie ryb to jakies tam znęcanie sie maleńkie nad rybami. Ale takiego znęcania może byc pełno. Pies chcący wyjśc na dwór za potrzebą - i właściciel który nie chce z nim wyjść, to też sadysta. Jazda konna - sadyzm. takich przykładów może być mnóstwo.
Bardziej chodzi o to, że oni uzasadniają w idiotyczny sposób dlaczego zabieraja ryby. Wszystkie. To mi pachnie jakims morderczym instynktem. Bo w mysl takiego postepowania jakie prezentyuje WP, trzeba zabijac wszystko - aby nie byc sadystą.
Jak dla mnie sa i sadystami i kłamcami. Bo można powiedzieć po prostu - lubie ryby jeść i je zabieram, tak jak uwielbiam je łowić. A nie walić ściemę o zabijaniu w imię etyki.
-
Na początku napiszę, że nie jestem zwolennikiem C&R. Samo C&R jest inicjatywą bardzo pożyteczną, dopóki nie stanie się ideologią na kształt niektórych ruchów lewacko-ekologicznych. I jedynie w tej pożytecznej stronie staram się uczestniczyć(ale nie chcę tego tematu rozwijać). Zastanawiam się jednak, o jaką najczystszą formę sadyzmu chodzi? Sadyzm w potocznym rozumieniu polega chyba na znęcaniu się nad kimś/czymś dla własnej przyjemności. No więc przyjemność może być bezpośrednia lub pośrednia w tym wypadku. Bezpośrednia, polegałaby na uczuciu przyjemności, satysfakcji, czy jakby to nazwać inaczej, ze złapania ryby. Pośrednia polegałaby natomiast na uczuciu przyjemności, satysfakcji etc. ze zjedzonej ryby. Więc w obydwu wypadkach jesteśmy sadystami, bo łowimy dla jakiejś przyjemności. Podkreślam, że należy chyba termin „sadyzm” rozumieć w potocznym znaczeniu, a nie w sensie właściwym (nie chodziło chyba autorowi o czerpanie satysfakcji seksualnej z poławiania ryb). Chodziło mu najwyraźniej tylko o to, że zwolennicy C&R są czystymi sadystami z naciskiem na „czystymi”, bo nie czerpią innej korzyści ze złowienia ryby, jak tylko tą, że ją złowili (w domyśle: pokaleczyli, poranili bezcelowo – ponieważ celem jest zjedzenie ryby).
Mnie w tym wszystkim martwi co innego. Brak miarodajnych badań dotyczących przeżywalności ryb wypuszczonych po złowieniu. Jeśli jakoś by można oznaczać ryby, mniej więcej byłoby wiadomo. Tego się jednak chyba nie robi, przynajmniej jeśli chodzi o ryby słodkowodne i o niewielkich gabarytach (co innego taki rekin, czy płaszczka jakaś). Jestem sceptyczny, co do antropomorfizowania sposobu odczuwania bólu przez ryby. Czytałem gdzieś kiedyś artykuł o układzie nerwowym ryb. Wyczytałem, że ryby posiadają odruchy obronne, ale bólu nie odczuwają. To tak jak z człowiekiem, któremu frezarka palce obcięła (przypadek prawdziwy mojego kolegi), który nie czuł w ogóle bólu, ale miał odruch polegający na „ucieczce” – gwałtownym wycofaniu ręki. Inne ośrodki w mózgu odpowiadają za odruchy bezwarunkowe, a inne za odczuwanie bólu. Ryby po prostu ośrodków odpowiadających za odczuwanie bólu nie mają, ale posiadają odruchy dzięki którym mogą unikać niebezpieczeństw. Tak czytałem. Być może się mylę, ale potwierdza to wiele z moich obserwacji. Na przykład, złowiłem małego szczupaka (20cm) na wobler. Szarpał się straszliwie, tak, że nabił się na drugą kotwicę podstawą płetwy ogonowej. Ponieważ się szamotał, mocno się poharatał. Wypuściłem go. Po 5. minutach złowiłem go na wahadłówkę.
Z przeżywalnością chyba też nie jest tak źle. Najważniejsze, żeby obchodzić się z nimi delikatnie. Jakoś w hodowlach wyciskają ikrę z ryb itp. zabiegi im robią. i ryby mają się raczej dobrze.
Najogólniej mówiąc, nie można traktować ryb jak ludzi, ani jak karaluchy. Bo ani ryby nie myślą i nie odczuwają jak ludzie, ani nie są tak wstrętne i niepożyteczne jak karaluchy, które zabija się tylko dlatego, że znajdują się obok człowieka.
-
Ja uważam,że to jest nadinterpretacja,tam nie ma nic złego.Nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji.Jedno i drugie nie jest złe,ani dobre to jest po prostu normalne,tylko niektórzy pewne sprawy sprowadzają do absurdu i marginalizują.Nie wyobrażam sobie wędkarstwa tylko w jednej formie.Trzeba mieć wybór i starać się aby to nasze hobby sprawiało jak najmniej bólu i cierpienia rybom i dawało im jakieś szanse jak np.haki bez zadziorowe które powinny być obowiązkowe.
Tak jak któryś z kolegów zauważył temat ten jest kontrowersyjny i podniesiony tylko i wyłącznie po to żeby wprowadzić zamęt i zaistnieć.
Dajemy tylko agrumęnty eko-terrorystom.
-
Może więc lepszy byłby model niemiecki ? Mam kolegę łowiącego na Renie - przepisy poszły właśnie w kierunku tego ,,sadyzmu" . Nie wolno stosować czegos takiego jak siatka na ryby - złowiona ryba albo dostaje w łeb ( obowiazkowo trzeba mieć pałkę do głuszenia) i do torby. Albo - uwalnia się ją natychmiast. Nie wolno też z tego samego względu łowić na żywca a martwa ryba musi mieć odciętą głowę ( by rozwiać wątpliwości czy przed zarzuceniem była żywa)
Co sądzicie ?
-
Bardzo ciekawe rozwiązanie.Banalnie proste,a jakie skuteczne.Ja bym dodał do tego bez wględny zakaz używania haków z grotem w każdej metodzie.
-
Jedno i drugie nie jest złe,ani dobre to jest po prostu normalne,tylko niektórzy pewne sprawy sprowadzają do absurdu i marginalizują.Nie wyobrażam sobie wędkarstwa tylko w jednej formie.Trzeba mieć wybór i starać się aby to nasze hobby sprawiało jak najmniej bólu i cierpienia rybom i dawało im jakieś szanse jak np.haki bez zadziorowe które powinny być obowiązkowe.
Jak najbardziej się zgadzam z Tobą.
-
Popatrzmy też na to zjawisko od strony ludzi którzy nie mają nic wspólnego z wędkarstwem. Gdy rozmawiam z kimś takim to w 9 przypadkach na 10 jest conajmniej zdziwiony gdy mowię że nie zabieram złowionych ryb. Też kilka razy spotkalem sie z opinią ,,tego ktory niepotrzebnie męczy biedne rybki". Większość ludzi w Polsce sądzi że wędkarz chodzi na ryby po to by je zabrać i zjeść
-
Popatrzmy też na to zjawisko od strony ludzi którzy nie mają nic wspólnego z wędkarstwem. Gdy rozmawiam z kimś takim to w 9 przypadkach na 10 jest conajmniej zdziwiony gdy mowię że nie zabieram złowionych ryb. Też kilka razy spotkalem sie z opinią ,,tego ktory niepotrzebnie męczy biedne rybki". Większość ludzi w Polsce sądzi że wędkarz chodzi na ryby po to by je zabrać i zjeść
Być może, co kraj to obyczaj. W Anglii pewnie jest zupełnie odwrotnie.
-
Takie myślenie jest jak najbardziej logiczne,bo wędkarstwo jak pisałem jest,a bynajmniej powinno być częścią myślistwa i z tym jest utożsamiane.Myśliwy idzie do lasu nie po to,żeby sobie tylko postrzelać,on ma misję.Chroni zwierzęta,las i jego zasoby.To samo powinno dotyczyć wędkarstwa.
Jak byłem dwa tygodnie temu na rybach z dziećmi to wracający z ryb wędkarz zatrzymał się na chwilę koło nas i rzucił z przekąsem,że u mnie w domu to ryb pewnie nie brakuje,bo każdy z nas łapie. Jakież było jego zdziwienie jak mu powiedziałem,że my ryb nie zabieramy (zdarza mi się,ale rzadko).to był wędkarz który chwilę wcześniej złapał linka 28cm i musiał go wypuścić(mamy podniesiony wymiar do 30)bo staliśmy za jego plecami,a jemu to było nie w smak.Zajmowałem się kilkanaście lat handlem karpiem i mam sporo krwi na rękach,ale to głównie dlatego,że wolałem zabić takiego karpia od razu niż miał on cały dzień się męczyć w reklamówce bez wody u pani która dopiero zaczęła zakupy,a do domu wróci wieczorem.Powinienem mieć znieczulicę,ale jest odwrotnie.Jestem raczej wrażliwy na ból i cierpienie.
Sprawa odczuwania bólu nie jest do końca wyjaśniona i tak jak pisał Logarytm nie powinniśmy traktować zwierząt instrumentalnie.
Słyszałem kiedyś,że ponoć psy nie posiadają receptorów zimna,ale jeżeli nawet tak jest to nie oznacza,że możemy ich wyrzucić na dwór na mróz,bo jak nie zmarzną to zamarzną.
-
Pan Wiesław nie rozumie najwyraźniej, że mianem "sadysty" określa się osobnika, dla którego poczucie zadawania bólu/cierpienia jest źródłem przyjemności. Na dokładkę w świetle pomysłów Pana Wiesława nawet rybę niezjadliwą lub o niskich walorach kulinarnych należy bezwzględnie zatłuc raczej niż ostrożnie wypuścić - dotyczy to również przyłowu w postaci pozbawionej wymiaru ochronnego drobnicy, której Pan Wiesław wypuszczać nie pozwala (pod groźbą naruszenia zasad etyki wędkarskiej i ustawy o ochronie zwierząt).
Rozumiemy, że Panu Wiesławowi cieknie ślinka na widok otłuszczonego karpiowego czy sumowego giganta, a ościstemu krąpikowi Pan Wiesław też nie przepuści - dlatego proponujemy, by reaktywował swe pismo jako "Mięsiarz Polski" i pod jego patronatem medialnym utworzył łowisko specjalne typu "catch and kill them all" :P
-
Co do odczuwania przez ryby bólu, to nie natknąłem się na żadne konkretne badania, ale też nie czyniłem nigdy szeroko zakrojonych poszukiwań. Może takie badania istnieją, a ja po prostu o nich nie wiem.
Myślę sobie jednak, że ból należy rozpatrywać w dwóch wymiarach. Ból jako zjawisko czysto fizyczne powstające pod wpływem bodźców uszkadzających tkankę i działających na receptory bólowe oraz ból jako wrażenie zmysłowe i emocjonalne powstające po zadziałaniu tego bodźca. Jedno nie wyklucza drugiego. Zwierzę może mieć receptory bólowe, a może odczuwać ból jako zupełnie coś innego, pozbawionego tych przykrych wrażeń. To właśnie te dokuczliwe wrażenia i związane z nimi emocje typowe są raczej dla zwierząt wyższych.
Gdyby takowe towarzyszyły rybie, to z pewnością przypadek ze szczupakiem, który opisał Darek, nie miałby miejsca.
Mi również takie rzeczy się przytrafiały.
Tak więc mi się wydaje, że najprawdopodobniej ryba czuje ból, ale ją nie boli :)
-
Tak więc mi się wydaje, że najprawdopodobniej ryba czuje ból, ale ją nie boli :)
Najważniejsze, żeby odpowiednie dać rzeczy słowo! O to mi chodziło.
-
Jednak spotkania ryb z człowiekiem nie należą do najprzyjemniejszych skoro ich unikają,a złapanie ich w ten sam sposób i na te same przynęty jest raczej rzadko spotykane.Ryby się podobno uczą.Drapieżniki nie są najlepszym przykładem,bo bardzo często atakują najedzone.Atakują instynktownie,broniąc swojego terytorium i siebie.Ale zasadniczo się z tym zgadzam,że nie czują bólu(mam czyste sumienie ;) :) )
Tak więc mi się wydaje, że najprawdopodobniej ryba czuje ból, ale ją nie boli
Czyli wszystkiemu winne są ryby. ;)
-
Jednak spotkania ryb z człowiekiem nie należą do najprzyjemniejszych
E tam, Daniel, dla mnie bardzo przyjemne są :)
-
Wielokrotnie zdarzało mi się łowić kilka minut wcześniej zerwaną rybę z własnym przyponem! więc z wrażliwością na ból rybiego pyska coś tu musi być nie halo! I mówię o białorybie!Jaź ,Kleń, Leszcz. Najczęściej Jaź!
-
Ostatnie badania dotyczące bólu były prowadzone przez zespół naukowców bodajże 2 lata temu i udowadniały, że ryby nie odczuwają bólu, przynajmniej takiego w 'ludzkim' pojęciu. Uwzględniano przy tym zachowania ryb na łowiskach komercyjnych - gdzie były one regularnie łowione, nie były to badania na jakimś jednym gatunku a la sardynka.
Co do samego łowienia - to myślę, że powoli zmienia się swojego rodzaju wizerunek wędkarza, sama istota wędkarstwa. Coraz bardziej wędkarz staje się kimś niczym myśliwy, ale z tą różnicą, że łowi i wypuszcza, w wielu momentach jest wręcz kimś jak hodowca. O ile nie jest to bezmyślne zabieranie wszystkiego, wędkarz jest jakby strażnikiem wody, kimś kto o nią dba, nade wszystko o ryby. Trudno zawrzeć tu wyczynowca, który wali 'kupę' towaru do wody (w UK np. 2-3 kilo mielonki) ;)
Jeżeli ktoś zapytałby mnie czy męczę ryby - to nie mógłbym zaprzeczyć, jest coś w tym takiego. Jednak jednocześnie dbam o nie i robię wiele rzeczy aby było im lepiej, minimalizuję stres do minimum. Pośrednio lub bezpośrednio dbam o wody - co też jest dla ryb dobre.
Dla niektórych może być to trudne do zaakceptowania - ale do tego zmierza wędkarstwo, przynajmniej taki model jaki jest w UK. Agencja Środowiska zarybia tam, gdzie ryb jest mało z jakiegoś powodu (zanieczyszczenia, inne czynniki ograniczające wystepowanie jakiegoś gatunku - kormorany, wydry itp.) sami wędkarze zaś płacą - i kasa idzie właśnie na 'utrzymanie' wód. Pilnuje się aby nie była gatunków inwazyjnych, często się je usuwa, sami wędkarze zaś informują o wszelkich nieprawidłowościach i są jakby 'czujnikami' - które informują odpowiednie służby o danych problemach (przyducha, zanieczyszczenia). Dzięki temu zawsze udaje się uratować większość lub część ryb. Sama Agencja nie mogłaby tego robić, nie mieliby też funduszy (na to idzie w większości kasa z licencji wędkarskich) lub o danych problemach dowiadywaliby się zbyt późno. Wędkarze oczywiście pomagają w takich akcjach - np. lokalne kluby potrafią się wydajnie zmobilizować w obliczu 'klęsk' i działać ramię w ramię z AŚ bardzo szybko.
Wędkarze protestują gdy powstaja projekty modernizacji zbiorników wodnych, dzięki nim głównie montowane są przepławki, a wszelkie elektrownie wodne, śluzy - muszą być dla ryb bezpieczne. Na tym tle Polska wygląda blado, bo skandalem jest na przykład to, że przepławki w Polsce nie są wcale normalna rzeczą, zaś wybetonowanie rzek lub przyducha - to 'normalka'. Z rybami się nikt jakby nie liczył. Nawet ichtiolodzy z IRŚ działaja dla dobra człowieka a nie ryb, broniąc interesów PZW i rybaków, z którymi są w jakiś sposób finansowo powiązani. Ryb bronic więc mogą tylko już wędkarze. Nawet ekolodzy jakby pomijają je - o ptaki, gatunek mchu, jakieś inne gatunki rzadkie lub endemiczne roslin mogą walczyć, przywiązywać się łancuchami do drzew, koparek czy wywrotek ale nie słyszałem aby bronili kiedykolwiek ryb.
Tak więc powstaje nowy wizerunek wędkarza. Czy jest to sadysta? Na pewno pomaga rybom i ich pilnuje, przynajmniej w większości przypadków. I nie trzeba wcale tutaj być szalonym na punkcie wypuszczania ryb, bo zabranie sztuki lub kilku sztuk w granicach rozsądku - nie jest wcale złe, czasami gdy drobnicy jest sporo - można ją zabrać i wręcz pomóc... Czy ktoś zabija zaś czy nie, to już inna kwestia, bardziej 'prywatna'.
Wędkarz Polski dobudował ideologię do tego aby bronić zabierania ryb. Teraz chłopaki wpadli w tzw. 'pułapkę konsekwencji' i muszą robić rzeź, aby bronić swojej archaicznej, 'pierwotnej' wręcz koncepcji.
Dla mnie wędkarstwo to coś więcej. To pasja zawierająca w sobie i elementy myślistwa i ekologii. Jeżeli ktoś miałby do mnie zastrzeżenia - ja mogę zapytać, czy ten ktoś robi coś dla ryb? Bo ja robię na pewno więcej niż przeciętny zjadacz chleba. Podobnie jak tysiące wędkarzy. Mam nadzieję, że tego typu zmiana światopoglądowa dokona się w Polsce na przestrzeni następnych 10 lat. O ile takich jak my jest sporo ale być może nie więcej niż 10-20%, to w następnej dekadzie powinniśmy być już większością. A 'żarłacze' pokroju osób z Wędkarza Polskiego, czy ZG PZW będą w zdecydowanej mniejszości. I na emeryturach :)
-
Uważam, że pojęcie sadyzmu ma zastosowanie nad polskimi wodami. Jest to może w pewnym stopniu podświadome. Masa, MASA wędkarzy łowiąc nie posiada ze sobą wypychacza, czy rozwieracza i szczypiec. O macie to już nawet nie ma co wspominać. Wiele razy byłem świadkiem wędkowania z takimi wędkarzami, którzy po prostu masakrowali rybę podczas odhaczania. To dla mnie jest sadyzm i nie ma znaczenia, czy ryba odczuwa wtedy ból, czy nie.
Natomiast nazywanie samego C&R sadyzmem jest po prostu śmieszne. Ja nie mam żadnego powodu, by tę rybę kaleczyć. Staram się używać jak najmniej inwazyjnego sprzętu. Posiadam sprzęt do humanitarnego odhaczania ryby. Stosuję się do okresów ochronnych. Posiadam dużą siatkę itd. Wtedy ryba wraca do wody w nienaruszonym stanie a ja mam satysfakcję, że mogłem ją złowić.
Jak w zeszłym roku facet koło mnie wyciągnął szczupaka 95 cm, to od razu pakował go do plastikowego wora. Bez uśmiercania. To nie jest sadyzm? Przecież nie stosował C&R. Nie mogłem mu powiedzieć, by tę rybę wypuścił, ale przynajmniej zwróciłem uwagę, by w miarę humanitarnie dał jej w łeb.
-
Jestem ciekaw ile osob byloby zainteresownych ogladaniem filmow Luka, oraz pieknych ryb lowionych podczas jego sesji,gdyby kazdy z wedkujacych na tych lowiskach zabieral wszystkie zlowione ryby.Napewno gdyby tak bylo to nieciekawie ogladalo by sie chole plotek i jazgarzy>15cm.Dzieki takiemu podejsciu wedkarzy, ktorzy dbaja o swoje wody kolowe(lowiska), starannie obchodza sie ze zlowionymi rybami,odkarzaja podbieraki,wypuszczaja ryb po zrobionej fotce,wprowadzaja wymiary dolne i gorne,z przyjemnoscia przychodzi sie na takie lowisko gdzie wiadomo ze piekne karpie,liny,plocie napewno sa i to w duzej ilosci,oraz maja mozliwosc oraz szanse dorosnac do pokaznych rozmiarow.Wtedy tylko od naszej wiedzy i umiejetnosci zalezy czy wypad bedzie udany.Mozna kombinowac z przynetami,zanetami,wedkowac roznymi technikami ,zeby dopasowac sie do intensywnosci zerowania ryb.Oczywiscie sa dni ze ryby nie chca wspolpracowac,ale brak bran nie jest spowodowany tylko tym ,ze wszystkie piekne dorodne osobniki juz dawno wyladowaly na patelni.
-
Dla mmie to zbyt szerokie pojęcie.. jak wielu z was stwierdziło że zabiera część zlowionych ryb bo poprostu lubi sobie czasemją zjeść.. a co z tymi co nie jedzą ryb?? Maja oni porzucić swoje hobby bo sa sadystami? Czy jednak mąja brać te ryby i wywalać do kosza.. bo tak to wygląda wg tego artykułu :/ ja wypuszczam bo uważam to za stosowne. Łowię bo bardzoo to lubię robić. To jest forma odstresowania się od życia codziennego. Tyle mam do powiedzenia na ten temat..
-
Kiedys jak mialem z 11-12 lat na jeziorku gdzie regularnie lowilem karasie - wielu starych wedkarzy patrzylo na mnie jak na wariata jak wypuszczalem karasie po zlowieniu. Najlepszy byl jednak jeden z tych miesiarzy, ktory mi chcial wmowic, ze podczas zacinania rybie lamie sie kregoslup (!!!) i ryba zdycha w meczarniach w wodzie po wypuszczeniu. Kurde wlasnie sobie uswiadomilem, ze w Anglii wiekszosc ryb (przynajmniej tych na komercjach) sa inwalidami z polamanymi kregoslupami. Luk mam prosbe do Ciebie - mozesz na nastepnym filmie z komercji pokazac czy aby te ryby, ktore tam lowisz nie maja sparalizowanych ogonow od tych polamanych kregoslupow i czy machaja tylnymi pletwami? Bo dla mnie to juz sadyzm-recydywa lowiec sparalizowane ryby ;)
-
Ja wypuszczam ryby ze wzgledu na to,zeby szczegolnie te ponad wymiarowe dostarczajace adrenaliny i prawdziwej frajdy podczas holu byly w lowisku,do nastepnego razu.Takze najwieksze okazy daja najwiecej nowego narybku podczas tarla.Zasoby naszych wod nie sa niewyczerpalne,a ryby do przyzwoitych rozmiarow musza rosnac kilkanascie lat.Wiekszosc wedkarzy zaawansowanych wiekiem, ktorych znam mowi,ze kiedys to byly czasy jak wody byly pelne pieknych okazow,i co sie z nimi stalo wyparowaly?,czy raczej ilosc wedkujacych i zabierajacych ryby zwiekszyla sie kilkukrotnie w poruwnaniu do kilkudziesieciu lat wstecz.Na przyklad w takich to czasopismach pt. "WW" i "WS" w dziale "Nasze Rekordy" redaktorzy umieszczaj wiele zdjec"lowcow" pieknych okazow kazdego gatunku zrobionych albo pod domem lub zaproszonych do mieszkania w bloku >:O Naprawde jest sie czym szczycic,prawdziwi "lowcy okazow" bedacy na szczycie lancucha pokarmowego, w czasach ogolnie dostepnego dobrobytu konsupcyjnego. :bravo: Wystarczy ze czlowiek zatruwa wody sciekami i innymi paskudztwami, co w efekcie daje skutek w postaci wielu ton snietych ryb.
http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/604607,wroclaw-tysiace-martwych-ryb-w-odrze-ktos-je-otrul-zdjecia,id,t.html
-
to jest po trosze wina związku.przyjmują ludzi ,inie egzaminują chociażby z zwymiarow ochronnych terminów itd.kontrole ze związku wędkarskiego też są na zasadzie [cześć]a powinno się sprawdzać co jest w siatce .drugie to frekwencja na zebraniach powinny być kary umowne w danym związku,właśnie na zebraniach takie problemy z tym wypuszczaniem powinno się omawiać .Jak na naszą Polską mentalność to jest problem którego nie rozwiążemy i za sto lat.Ja za to wypuszczanie straciłem kilku kolwgów,a może lepiej.Życzę wytrwałości ,ze względu na wiek czasem niechce mi się użerać z wędkarzami. >:O
-
po trosze ???? Kolega sobie chyba zarty robi - wina po stronie PZW lezy po CALOSCI!!! Chore zarzadzanie PZW przez dziadkow lesnych, chore przepisy, chora organizacja, chora edukacja (a raczej jej brak). PZW jest rakiem, ktorego trzeba usunac i zastapic czyms co bedzie sluzylo interesom wedkarzy (a nie interesom finansowym i miesiarzom)
-
Jedynie słuszna się wydaję być czysto myśliwska forma wędkatstwa tj.łapać tylko wtedy i tylko tyle ile nam potrzeba aktualnie do przeżycia. Zachowując min i max wymiary,okresy ochronne,żeby nie zachwiać naturalnej równowagi e przyrodzie. Przychodzimy nad wodę i łapiemy,a jak złapiemy rybę lub ryby które nas interesują,kończymy łapanie,a ryby zabijamy i zabieramy. Każde inne postępowanie jest już nie normalne. Nie nazwałbym złym,ale nie odpowiednim. Oczywiście wszystkie skrajne formy powinny być bezwzględnie ścigane i potępianie.
Przykładem niech będzie łapanie ryb z pod lodu szczególnie na zawodach. Tam ryby są masowo męczone,bo nie widziałem zawodów na żywej rybie,a zgodnie z regulaminem każda złapana ryba z pod lodu musi być natychmiast po złapaniu zabita. Wyjątek stanowi przypadek kiedy złapane ryby nie są zabieranie. A na podlodowych zawodach wędkarskich nie widziałem,żeby którykolwiek zawodnik zabijał ryby wrzucane do pojemnika. Przecież to straszna strata czasu.
Nie nazwałbym wędkarstwa sadyzmem,ale zawiera ono jego znamiona i to tylko nasze działania mogą je jak napisał Luk jakoś zrównoważyć. I to czy ryby odczuwają ból, czy nie jest nie istotne, bo ryby tak czy inaczej cierpią i nic tego nie usprawiedliwia,a już napewno nie chęć zabawy kosztem ich zdrowia czy życia. Trzeba umieć się przyznać do pewnych rzeczy i działań,wziąć to na klate.
-
Jedynie słuszna się wydaję być czysto myśliwska forma wędkatstwa tj.łapać tylko wtedy i tylko tyle ile nam potrzeba aktualnie do przeżycia.
Oj nie elvis77. W myślistwie zupełnie inaczej to wygląda. Nota bene podobnie jest, jak w wędkarstwie. Co roku ustalany jest limit do odstrzału. Lepsze gatunki, jak jelenie są dla "dewizowców". Przeciętny myśliwy ma małe szanse na przydział do odstrzału jelenia. Dzików natomiast jest w bród. Czasami jest tak, że łowczy dzwonią po myśliwych z koła, bo trzeba odstrzały dzików robić, a nie ma komu. Z pozyskaniem mięsa w celach konsumpcyjnych nie ma to żadnego związku.
W wędkarstwie też jest przecież IRŚ, który wraz z PZW ustala gospodarkę wędkarsko-rybacką. Jak to wygląda? Wiadomo.
Gdybyśmy mieli zasady, jak w myślistwie, to coś tak czuję, że na łowienie np. sandaczy nie mielibyśmy żadnych szans :)
Co mi sie podoba w myślistwie, to że dużo czasu poświęcają na ochronę terenów łowieckich. Dokarmianie zwierząt, itp. Oczywiście w teorii, bo patologie i w tym środowisku występują.
-
Tu dużo racji ma bigdom! Dziś w myślistwie decyduje odstrzał! Jak masz polujesz! Jak nie to możesz sobie jeno z flintą połazić! I też gatunki do odstrzału jak napisał kolega Selekcjoner ma lepsze niż szeregowy myśliwy ! Po za tym wysokie składki ,prace społeczne( jak ktoś nie chce robić płaci gratyfikacje!) Budowa ambon itp!A ciężkie zimy dokarmianie! Dziś już to nie jest kwestia przeżycia tylko sport!
-
Nie spotkalem sie z czyms takim jak zabieranie tylu ryb ile jest nam potrzebne do przezycia.Jezeli ktos preferuje diete z bialorybu to naprawde mozna sobie pozwolic na kupno np.tuszy ploci w cerfurze za 8,9zl/kg,a nie oplacanie 209zl skladki a nad woda humanitarnie walic w leb kilowa ploc, ktora rosnie do takich rozmiarow kilkanascie lat i jest reproduktorem :fish:,ktory moze dac co roku zycie kilkuset tysiacom narybku.
-
Chyba Panowie nie zrozumieli
nie chodzi mi o dzisiejsze myślistwo oparte o PZŁ,które faktycznie jest podobne do PZW,ale o pierwotną formę myśliwstwa,która zakładała polowania w celu zdobycia pokarmu aby przeżyć.
-
Daniel ! Racja jest w tym co mówisz! Ale nie ma co się wpędzać w dylematy moralne bo zaczniemy tylko chodzić popatrzeć na wodę jak złapiemy doła! ;) Po prostu szanujmy naszych przeciwników! I był bym za tym że ryby które mają być zabrane trzeba uśmiercić od ręki! Skończyła by się dla nich męka w siatce i głupie tłumaczenie niektórych cwaniaków w razie kontroli że i tak je wypuszczę!
-
Rozumiem elvis77, ale to, co napisał Maro81 jest chyba bliższe prawdy. Czysta, pierwotna forma myśliwska nie istnieje.
Naukowe badania mówią, że stosując tradycyjne rolnictwo (już nawet nie myślistwo) jesteśmy w stanie wykarmić około 2 mld. ludzi. Na Ziemi jest ich ponad 7 mld.
Dlatego wędkarstwo i myślistwo przybrało formę sportową, hobbystyczna. I dobrze.
Sęk w tym, by nasze hobby ewoluowało w stronę "sportu" a nie pozyskiwaniu mięsa, jak piszesz. Twoja teorię z wielką chęcią stosują nad wodami tzw. dziadki, którzy wszystkie ryby w akwenie są w stanie przerobić na kotlety i zjeść, by przeżyć. Co w tym humanitarnego?
Humanitarne wg. mnie są łowiska, na których wędkuje Luk. Stosowane są w miarę potrzeby środki dezynfekujące sprzęt. Jest nakaz stosowania wypychaczy, mat, haków bezzadziorowych i innych nowinek, które pozwalają rybie przeżyć kontakt z wędkarzem bez szwanku.
-
Mysle ze juz niedlugo bedziemy mieli mozliwosc wyboru, czy oplacac skladki w PZW czy pojechac na takie lowiska jak Luk i tam zaplacic za wedkowanie,milo spedzic czas nad woda,usiasc na przygotowanym stanowisku i poprostu wypoczac,polowic pieknych okazy linow,ploci,karpi a na odjezdne byc swiadomym ,ze jak tu wroce nastepnym razem to nic sie nie zmieni i ryby tak jak byly tak beda nadal. :fish:
-
Ja bym nie próbowal porównywać PZW dop PZŁ, bo gdzie Rzym a gdzie Krym...
Myśliwi są zorganizowani i mają bardzo restrykcyjne przepisy, ciężkie egzaminy. Nie ma szans na to aby pojechać gdzieś do związku i zostać myśliwym kilka godzin. To raz. Druga rzecz to działania jakie myśliwi prowadzą aby dbać o zwierzynę. Pilnują aby była jej zrównoważona ilość, nie ma tam walenia wszystkiego w łeb. Chociaż patologie się zdarzają jak już wspomniano wyżej. Kary za łamanie przepisów tez są spore.
PZW to całkiem co innego. Organizacja która zajmuje się gospodarką rybacką, nie wędkarską. 'Golenie z kasy' to podstawowa rzecz jaką robi PZW, edukacja zaś ogranicza się do szkółek 'sportowych'. mało jest normalnego pokazywania młodzieży jak łowić, jak dbać o ryby. Nie jest to w sumie dziwne, bo trudno aby osoby mające ograniczone horyzonty - jak to jest z ZG mogły przekazywać coś nowatorskiego.
Niestety - o ile PZŁ ma zwierzynę, teraz nawet jest jej zbyt dużo, to PZW ma ogołocone z ryb wody, zarybiane gatunkami obcymi zazwyczaj, odławianymi już zaraz po wpuszczeniu do wody, przez żądnych mięsa wędkarzy. Zamiast pomyśleć jak zarybić aby ryba była, to wyjaławia się zbiorniki coraz bardziej. Nie martwi fachowców z IRŚ lub PZW zaburzona równowaga gatunkowa, której najlepszym przykładem jest rozwój kormorana, zastępującego rybie drapieżniki. Zamiast tego wmawia się ludziom, że trzeba nam rybaków. To pokazuje - jak wykrzywione jest pojęcie wędkarstwa, jak nie wypełnia się podstawowych celów statutowych przez PZW. Tutaj Wędkarz Polski pasuje jak ulał, dając rybom w łeb, jako pradziad i dziad dawali ;)
Tak więc PZŁ to ideał w porównaniu do PZW. A jeżeli chodzi o 'etyczność' - to niestety - pilnowanie równowagi i strzelanie zwierzyny jest trochę okrutne, można doszukiwać się sadystycznych pierwiastków. Ale ktoś to musi robić, człowiek zdominował planetę i trzeba w sposób sztuczny pilnować tej równowagi jaka istnieje. Bo spotkanie dzika w Świnoujściu w parku nie jest czymś przyjemnym, podobnie jak jazda samochodem z Międzyrzecza w nocy latem, gdzie musiałem jechać 30-40 km/h, tyle było zwierząt. Ktoś tego pilnować musi - jeżeli jest zwierząt zbyt wiele. Jeżeli jest ich zbyt mało natomiast - trzeba też pomagać, zwłaszcza w zimie. Oni to robią, PZW zaś nie za bardzo ;)
-
Ja z tym ideałem Luk byłbym ostrożny :)
Zgadza się, że są duże różnice między PZW, a PZŁ. Nie mniej jednak wszystko ogranicza się do odłowu/odstrzału. Tam łowczy ustala limity, a u nas PZW, przy współpracy z IRŚ. Argumenty, które były na tym forum przedstawiane wcześniej (np. ustalenie łowisk No Kill, czy odróżnianie wędkarzy od rybaków) muszą być jakoś zbijane. Nawet w sposób absurdalny, jak ten o sadyzmie.
Według mnie jest to właśnie tym spowodowane. Znajdowanie kolejnych powodów, by móc gospodarzyć w taki sposób, jaki jest wygodny dla biznesu rybackiego, a nie dla ekosystemu, czy hobbistów. Idąc tym tropem, to zaraz będą nam wmawiać, że dzięki rybakom mamy humanitarny sposób połowu ryb. I to wszystko pod egidą PZW. Polski Związek WĘDKARSKI, który z nowoczesnym wędkarstwem ma tyle wspólnego, co ja z mercedesami. Doprowadzający wraz z prywatnymi gospodarstwami polskie wody do klęski.
-
Dyskusja się nieźle rozwinęła. Opowiedziałem o tym żonie.
Dała mi taką radę: "zróbcie ankietę wśród ryb, czy wolą być ciągle męczone: łapane i wpuszczane czy też jak już dadzą się złapać - to pałką w łeb i na patelnię" ;)
-
to pałką w łeb i na patelnię
Oj mirek uwazalbym na zone :fish: ;)
-
:D :D :D No to trzeba zapytać ryb! Jutro to zrobię...
-
mjmacie: Żona jest ok. (26 lat małżeństwa).
Tylko wiele lat trwało ustalanie równowagi w ilości moich wyjazdów na ryby ... Równowaga jest dopiero od 4 lat. A teraz: to istny RAJ :) :D ;D . Jedziemy za parę dni na wakacje na Teneryfę i nawet się zgodziła, że mogę sobie skoczyć raz na ryby :narybki:
Dobrze, że na razie nie zna moich szczegółowych planów ;) :fish: 8) :fish:
-
Na teneryfie za tunczykiem ?
-
:D :D :D No to trzeba zapytać ryb! Jutro to zrobię...
To wszystko zależy czy zapytasz po polsku (pałką w łeb), czy po angielsku :)
-
Du ju łąt pałką w heda? :D
-
Maciek: na cokolwiek byle na morze, będę w miejscowości Costa Adeje.
Dzisiaj wieczorem poszukam czegoś w internecie, może się zaciągnę na jeden dzień, choćby jako "majtek". Właśnie przeglądam wszystkie kieszenie w poszukiwaniu zaskórniaków ... ;)
PS: na wszelki wypadek spakuję do walizki jakiś stary (krótki) ruski teleskopik i NRD-owski pseudokołowrotek (jak mi odbiorą - mała strata) 8)
-
Du ju łąt pałką w heda? :D
A może Luk jutro byś się na łowisku, tak z ciekawości zapytał kogoś z obsługi co oni sądzą o tym ich sadystycznym podejściu? Może Anglicy są w stanie jakoś to wytłumaczyć rozsądnie, a my moglibyśmy poznać opinie ludzi, którzy w sposób profesjonalny są zaangażowani w takie wędkarstwo.
-
bigdom: świetny pomysł! Ja też się o to zapytam kilku kumpli z różnych krajów i jak wątek "będzie żywy" to o tym napiszę.
Ciekawostka: kolega miał pecha złapać w Chorwacji rybkę o nazwie "pauk", niestety wbiła kolce w rękę i ... zaczął się horror. Dwie godziny przeraźliwego bólu i prawie szaleństwa (rybka jest trująca, zawiera neurotoksyny) aż dowiedział się, że ma polać rękę bardzo gorącą wodą. Co zrobił miejscowy Chorwat jak się już sytuacja uspokoiła? Zapytał: gdzie jest rybka? - W koszu na śmieci. Wyciągnął ją - i na patelnię ...
-
Du ju łąt pałką w heda? :D
Luk rozwaliłeś mnie tym tekstem, ,żonka zapytała co mi jest tak się rechotałem :'( ;D
-
Niepokojące ze strony PZW są przepisy. Nawet jak jakieś koło chce szerzej działać dla dobra ryb to musi się natrudzić.. Moje kolo PZW w Syców, jest prowadzone przez prezesa - Karpiarza. W tej chwili mamy zwiększony wymiar ochronny - Karp 35, lin 30, amur 50 a górny - lin 45, Karp 60, amur 80. Ciężko dziadkom było się przystosowac ale wszystko jest na dobrej drodze. Wiecie jako był najgorszy problem? Jeśli ktoś z poza naszego okręgu przyjechał zlowil np karpia 32cm to go mógł zabrać... (przegraliśmy sadownie). Wtedy prezes się się postarał, zebrał znaczących ludzi i w całym okręgu kaliskim jest 35 cm jako dolny wymiar karpia i nie ma już problemów.
Kolejnym problemem jest to, co luk napisał. Ryba jest zarybiana i w 70-80% od razu wylawiana... Co z tym zrobić? Na walnym zebraniu zglosilem wniosek by zaprzestać zarybiania karpiem, a w zamian za to wpuszczać drapieżnika karasia, lina.. Wniosek przeszedł jednym głosem! Co więcej by wyeliminować klusowanie pp zarybieniu, staw zawsze jest otwarty, ale jest zakaz zabierania ryby którą się wypuściło. Myślę że to dobry początek na walkę z miesoarstwem...
-
To jest dobra wiadomość! Opłaca się działac oddolnie - w sumie na tym szczeblu decydujemy o własnych wodach!
Aż wierzyć się nie chce, że zgodzono sie na niezarybianie karpiem... :o Musiała być walka! Jestem pewien, że jeżeli ilość ryb będzie 'dobra' - to wielu starszych wędkarzy zapomni o 'mięsie'. Karp i tak pływa, tyle że większy.
Oby tak dalej! :thumbup:
-
Oczywiście ze pływa Karp... Pełnoluski, golec... O to od 10 do 17 kg. Dobrze ze przeszło można liczyć w przyszłości na brania, bo lina czy karasia trudniej sprzedać :> więc jesteśmy dobrej myśli!
-
Te górne limity ochronne są rewelacyjne :D
A niezarybianie karpiem, sezon po sezonie, to już absolutna niespodzianka. Jak by się dziadki w moim mieście o tym dowiedziały to chyba byłby strajk... :'( (tylko w jakiej formie?) .
-
Pewnie wielu to zaskoczy,ale w pewnym stopniu zgadzam się z autorem,że wędkarstwo w takiej formie posiada jakieś lekkie oznaki sadyzmu.(...)
Elvis77 zgadzam się z Tobą w stu procentach.
Tak tak Panowie, jesteśmy sadystami. Łapiemy sobie stworzonka, raniąc je, czasami podczas holu narażamy je na utratę cennej energii. Ryba męczy się bo walczy o życie. Później wyciągamy ją z jej naturalnego środowiska, narażamy na jakiś tam stres/szok, później "cmok" i do wody. Wszystko po to by zaspokoić jakieś nasze hobby czy tam jak ja to mówię nasze pradawne łowcze instynkty :D
Wyobraźcie sobie, że na nas polują jakieś ufoludki :P Jecie sobie bułkę w pracy a tu nagle teleportacja i oglądają sobie was jakieś zielone stwory. Mierzą, ważą coś tam sobie po swojemu mówią. Wy w tym czasie nie możecie oddychać bo atmosfera jest wypełniona w 98 procentach np. ozonem ;) Później wypuszczają was 20km od miejsca w którym jedliście sobie bułkę no i szorujcie spowrotem do pracy:) Istny sadyzm prawda?
Oczywiście, że ten artykuł to była jakaś prowokacja. Uważam, że nie jesteśmy(C&R) w niczym gorsi od mięsiarzy. Uważam też, że nie jesteśmy w niczym lepsi od osób, które w ramach swoich zezwoleń zabierają z łowisk ryby w ilości zgodnej z regulaminami. Mamy swoje frustracje bo ryb coraz mniej, jednak powinny być one wyładowywane nie na wędkarzach a na całej tej patologicznej organizacji zwanej PZW.
-
Kshell66,ale teraz pojechałeś
przecież Oni Cię zaraz zjedzą
To ja tak delikatnie, a tu bach
Ale nic jestem z Tobą
Trzeba założyć post:niekulturalne rozmowy na forum. Ograniczyć dostęp np.od 200,zrobić żeby nie był widoczny dla wszystkich i tam sobie po używamy .
-
Tylko pytanie kto by dostawał bilet wstepu do takiego zamknietego kregu ;)
-
Sami kulturalni hejterzy
Żartuje.
Ale to mogłoby być ciekawe doświadczenie.
-
Jeżeli kogokolwiek moja odpowiedź uraziła to szczerze przepraszam.
Naprawdę nie miałem takiego celu.
-
Zastanawiam się po co wędki, to od razu 100m siateczki i ryby niebędą ranione w pyszczki :P. A tak poważnie to jestem totalnym zwolennikiem wypuszczania ryb i może ktoś zrobiłby ankiete czy jeść czy wypuszczać. I myślę że byłbym w ogromnej mniejszości.
-
Jeżeli kogokolwiek moja odpowiedź uraziła to szczerze przepraszam.
Naprawdę nie miałem takiego celu.
kshell66 jeśli ktoś miałby być winny tym ostatnim wpisom elvisa, to raczej jestem to ja :) nie miałem jednak zamiaru nikogo urazić, jak i Ty :) Po prostu mała różnica zdań na przyjacielskiej stopie :)
-
Już tu tyle padlo podsumowan i pomysłów na tym forum jezeli chodzi o wypuszczaniu ryb i tak to wszystko w tej polskiej rzeczywistosci nic nie zmieni mozemy pisac kierunkowac chociaz kilku nawruci co do pozostalych hm.......
podejrzewam ze ryby by mysialy bybyc trujace to wtedy miesiarze musieli by sie przezucic na cos innego i by ryby pozostawilimw spokoju -chociaz po glebszej analizie mysle ze polak potrafi i dali by rade zjesc taka zatruta w koncu denaturat tez jest trujacy a go zawodnicy pija
-
Już tu tyle padlo podsumowan i pomysłów na tym forum jezeli chodzi o wypuszczaniu ryb i tak to wszystko w tej polskiej rzeczywistosci nic nie zmieni mozemy pisac kierunkowac chociaz kilku nawruci co do pozostalych hm.......
podejrzewam ze ryby by mysialy bybyc trujace to wtedy miesiarze musieli by sie przezucic na cos innego i by ryby pozostawilimw spokoju -chociaz po glebszej analizie mysle ze polak potrafi i dali by rade zjesc taka zatruta w koncu denaturat tez jest trujacy a go zawodnicy pija
Zjedzą i zatrutą. Na Słowacji jest zbiornik zaporowy totalnie zatruty dioksynami ( niedaleko wielka fabryka chemiczna) . Wszyscy o tym wiedzą , ryb jest sporo bo Słowak nie weźmie - ale cale ekipy polaków jeżdżą tam na sandacza i zabierają po kilkanaście kilo filetów
-
Jryby by mysialy bybyc trujace to wtedy miesiarze musieli by sie przezucic na cos innego i by ryby pozostawilimw spokoju
Teraz są takie możliwości genetyczne... wyhodujmy więc lina sromotnikowego ;) (tych ryb mi najbardziej szkoda, więc od nich bym zaczął) ;)
-
Gienek kolega po kijku opowiadal mi historie o polakach lowiacych na spina na slowacji
pierwsze myslalem ze mnie wkreca ale jak uslyszalem ta historie poraz kolejny skolei od poznamych kolesi na lodzie po pol roku to doszlem do wniosku ze cos prawdy chyba w tym jest ,
a adrem polacy specjalisci ciagna swoje lupiny na haku dobra bryka nad woda kuja rybe sprzetem z gornej polki jednym slowem fachowcy wyposarzeni w sprzet za gruba kase
Ktorzy loja wode namietnie sandal za sandalem kuja az slowakow szlak trafia ale zeby kuli i wypuszczali a ci specjalisci rybe w leb i do skrzyni
bez limitu i miare na oko to sie slowacy wkurw..... i kontrole zaczeli stosowac permanentne
no coz polscy specjalisci kasytroche wydali i wymyslili dwa sposoby na obejscie
filetowanie i wtedy trudno szczaic ile towaru maja
lub co wogole w pale sie nie miesci mielenie miesa na miejscu
powiedzcie czy te historie opowiedzianie nie wbudzaja w osobie ktora tefo sucha jakis powod zwiatpienia co do autentycznosci tych historii
ale tak jak mowie ja to slyszalem od zupelnie obcych ludzi wiec cos prawdy w tym moze byc
powiem tak polak potrafi ale do filetowania na miejscu i mieleniamna miejscu no szok a ja pytam jaja se ze mniem robicie mowie a gdzie oni to tzymaja przsrobione a ci facet lodowki samochodowe do aku maja podpiete
a potem na kwarerze do zamrazary no szok......
-
Darek chyba nie wierzysz w to co mówisz! ;)~Skoro Japończycy radzą sobie z Fugu to nasi ziomale szybko by odkryli jak wypatroszyć takiego lina żeby dał się zjeść!! ;) ;) ;)
-
Darek chyba nie wierzysz w to co mówisz! ;)~Skoro Japończycy radzą sobie z Fugu to nasi ziomale szybko by odkryli jak wypatroszyć takiego lina żeby dał się zjeść!! ;) ;) ;)
Ale byłoby im trudniej. Ja bym bardziej martwił się wtedy o populację szczupaka. Trzeba by go wtedy też jakoś podrasować. ;)
-
Darek powiem ci ze tych rybek też mi szkoda
jak mój ojciec 30 lat temu zlowil lina na 3,2 kg i go wypuscil to kolesie po kiju mowili se jest nie normalny ja wtedy bylem gowniarzem a do dzis to pamietam jak go z kolegami wazyli na wadze sprezynowej nad woda oj takie to wspominki
-
Darek powiem ci ze tych rybek też mi szkoda
jak mój ojciec 30 lat temu zlowil lina na 3,2 kg i go wypuscil to kolesie po kiju mowili se jest nie normalny ja wtedy bylem gowniarzem a do dzis to pamietam jak go z kolegami wazyli na wadze sprezynowej nad woda oj takie to wspominki
Lin to moja pierwsza ryba -wyciągnięta z dołu potorfowego - oczywiście przy znacznej pomocy ojca. Podobnie jak Ty byłem ze swoim ojcem wtedy na rybach i były to lata siedemdziesiąte. Ojciec wypuścił go mimo moich protestów. Chciałem koniecznie się nim pochwalić po powrocie do domu. Dla mnie to była olbrzymia ryba. Teraz oceniam, że miał jakieś 35 cm. Choć, jak człowiek jest mały, to mu się wszystko większe wydaje.
-
Skoro Wasi ojcowie wypuszczali ryby już w latach 70-tych, to skąd się to "mięsiarstwo" u nas zakorzeniło??
-
Tak z innej beczki wielu kolegów moich zaczynalo swoje wedkarskie ekcesy od wypraw ze swoim ojcem
Sam tak zaczynalem oj pieknie powspominac.......
-
Jeżeli kogokolwiek moja odpowiedź uraziła to szczerze przepraszam.
Naprawdę nie miałem takiego celu.
Mnie napewno nie uraziłeś,wręcz przeciwnie masz moje wsparcie w walce z hipokryzją niektórych wędkarzy.
-
Skoro Wasi ojcowie wypuszczali ryby już w latach 70-tych, to skąd się to "mięsiarstwo" u nas zakorzeniło??
Mój nie wypuszczał, ale wtedy mu się akurat zdarzyło. Byliśmy latem jakoś w "wolną sobotę" u znajomych na wsi. Być może nie chciał im kłopotu robić z tą rybą ... nie wiem. Teraz po latach, już na emeryturze, wraca do wędkarstwa i z tego, co widzę, nie ma parcia na ryby. Jeździ sobie posiedzieć nad wodą.
-
Tak z innej beczki wielu kolegów moich zaczynalo swoje wedkarskie ekcesy od wypraw ze swoim ojcem
Sam tak zaczynalem oj pieknie powspominac.......
Wśród moich znajomych, którzy wędkują/wędkowali jest w ogromnej większości tak samo.
-
Widzisz mój akurat bral rybe od swieta a reszte wypuszczal i tyle a z kad miesiarze no jak to z kad z polski....... panie z polski...........
-
I to bylo piekne teraz zauważyłem ze zadko spotykam syna z ojcem nad woda
takie czasy takie pokolenie