Spławik i Grunt - Forum
MEDIA i MULTIMEDIA => Kącik literacki => Wątek zaczęty przez: jurek w 11.03.2017, 02:41
-
Od dawna chciałem jakoś upamiętnić tamte chwile, doświadczając wraz z upływem lat przykrego wrażenia zacierania się w mej pamięci coraz większej ilości obrazów z dzieciństwa. Chociaż, podobno, gdy osiągnie się wiek matuzalemowski to wczesne lata wracają w pamięci jak żywe, ale ... nie wiem czy dożyję, a poza tym znowu mnie " naszło " :D A jak człowieka przymusi to człowiek musi, bo inaczej się udusi :P Tak więc, kto chce niech czyta i cierpi, a ja z pokorą wszystkie szczere uwagi przyjmę 8)
Wakacje u babci.
Przez lata była to jedyna letnia rozrywka, gdyż mamy nie stać było na opłacenie innych wakacji dla trójki dzieciaków. Tak więc, gdy rozbrzmiewał ostatni dzwonek szkolny, z radością myśleliśmy o czekających nas przygodach u kochanej babci Franciszki. Wakacyjna wioseczka położona jest między dwoma rzeczkami, więc siłą rzeczy ich wody stanowiły jedną z podstawowych atrakcji tamtych dni; oczywiście jako obiekty wypraw wędkarskich, jak i kąpieli. Oprócz tego, do ważnych punktów programu należały niepowtarzalne smaki przyrządzanych przez babcię dań oraz babcine barwne opowieści, na wypadek uwięzienia przez złą pogodę, trójki oprychów w domu. Kolorytu pobytu dopełniały chłopięce psoty i figle rozmaite.
No, więc jak to było ?
Były to czasy, gdy łowiło się na kije leszczynowe. Po przyjezdzie, cała trójka urwisów udawała się w pobliskie chaszcze w celu pozyskania odpowiedniego kija. Nie wiedząc co oznacza słowo akcja progresywna, czy paraboliczna szerzono spustoszenie w leszczynowym drzewostanie szukając wędziska o odpowiedniej wadze dla dziecięcych rączek i kierując się " ciętością kija ", tzn., szukając wg dzisiejszych norm raczej akcji szczytowej. Następnie była wyprawa do sklepu po zakup kilku metrów żyłki głownej / o fi ok. 0,25 / i metra przyponówki 0,15 / najcieńsza wtedy żyłeczka dostepna na rynku / oraz taśmy ołowianej i kilku haczyków. Potem przechodzono do fazy siania popłochu w stadzie babcinego drobiu i pozyskiwania piór na spławik. Dalej, w okolicy umownego dolnika przybijano kołowrotek, na który składały się dwa gwózdki wbite w odległości 10 cm, na które nawijało się zapas żyłki. Potem dzieło zbrojenia wędeczki dopełniały 3-4 przelotki wykonane z drutu i przytwierdzane do kija drucikiem miedzianym.
Zabierało to wszystko mniej więcej dzień, po czym pełna wrażeń i nadziei trójka wytrawnych wędkarzy udawała sie na zasłużony, nocny odpoczynek. Niezapomniany, mocny sen na babcinym, świeżo wypchanym słomą sienniku i niezapomniane tykanie stojącego w rogu sypialni, starego, poniemieckiego zegara - szafy. Zasypiało się natychmiast i dłuugo spało. Rano okazywało się, że slońce już wysoko, więc ...śniadanie jedzone w pośpiechu, kopanie dżdżownic w ogródku i nad rzekę !. Niezapomniana droga przez łąki ... odurzający zapach kwitnacego kobierca kwiatów, piekące słońce, niesamowity, dzwięczny śpiew skowronków, miękkie " kuik..kuik " nisko latających czajek, bociany z powagą kroczące po zielonym dywanie, bzyczenie pracowitych pszczółek...niezapomniana sceneria...niezapomniane chwile. Po dotarciu na " walczakowe ", chłopięce oczy łapczywie przyglądały się nurtowi Łużycy, wypatrując rzecznych " potworów " ; od razu ujawniały się zawzięcie oczkujące uklejki. Za chwilę wędkarska gromadka rozpierzchała sie po łące i następowała faza łapania pasikoników, much, motyli i wszystkiego, co tam się tylko w powietrzu, z owadziego rodu, poruszało. Potem, pierwsze nieudolne rzuty, ale po kilku próbach owadzia przynęta przestawała bruzdzić powierzchnie wody i pierwsze srebrne rybki zaczęły łakomić się na podawane " mięsko". Ależ to były cenne trofea ! Zdarzały się i takie po ok 15 - 20 cm ! Trafiały się i 20-25 cm klonki. Jakże trudne do podejścia, ile to razy skradaliśmy się do brzegu naśladując Szarika; niezapomniane, parzące twarz pokrzywy i tnące w najmniej odpowiednim momencie komary. A jak już nic nie brało, to można było liczyć na kiełbiki. Wybierało się spowolniony nurt i w odległości kilku metrów od miejsca połowu silnie mąciło nogami wodę, i następnie zarzucało przepływanko-przystawkę z kawałkiem dżdżownicy na haczyku. Brały jak głupie, bez opamiętania.
Mączniki, lata 60/70.
C.d.n ?
-
Na zachętę :thumbup:
:bravo: :bravo: :bravo: :bravo:
-
Dzięki, bardzo łaskawyś Mariuszu :D
-
Eee tam łaskawy ;D
Wzruszyłeś wspomnienia - mam podobne, więc czekam na c.d. :)
Ja jeździłem co prawda na jeziora, do wujostwa.
Ale klimaty podobne :P
-
Brawo Jurek :bravo:.
Ach te wspomnienia, przypomniało mi się długotrwałe tropienie i łapanie pasikoników na Ostródzkich łąkach :-[.
:thumbup:
-
Wielkie dzięki :D Przestańcie, bo jeszcze kiedyś sklecę ciąg dalszy młodzieńczych przygód wędkarskich :P :facepalm:
-
Fajnie Jurku że piszesz dalej.
Świetnie :bravo:
Zasłużony :thumbup:
Jak wakacje u babci, to pewnie chleb posmarowany świeżo zrobioną śmietaną nie jest Ci obcy :)
Czy też zmoczony wodą i posypany cukrem. Proste jedzenie a jak smakowało.
-
Darku i Jarku, chłopaki kochane :D Bardzo dziękuję za życzliwość ale to ja wiele Wam / i pozostałym kolegom z Forum / zawdzięczam. Wiele się tutaj dowiedziałem o nowoczesnym wędkarstwie, a zwłaszcza o nowoczesnym podejściu do niego. I ta budująca atmosfera forumowska, nie tolerowanie wszechobecnego dzisiaj chamstwa i wulgarności, spowodowała, że się ośmieliłem podzielić z Wami swoimi wspomnieniami związanymi z wędkarstwem. Naprawdę cieszę się, że i Wam mogę dostarczyć choć odrobinę pozytywnych przeżyć :D
-
Brawo ! :thumbup:
CDN wręcz niezbędny ! :beg:
-
Brawo ! :thumbup:
CDN wręcz niezbędny ! :beg:
Jak najbardziej. Jurek troszkę się wcześniej kamuflował ze swoimi możliwościami,
liczę że pokaże ich pełnię. :)
-
Chyba wszyscy z nas jeździli na wioskę do babci. Wspomnienia wróciły ;) to były czasy!!!
-
Chyba wszyscy z nas jeździli na wioskę do babci. Wspomnienia wróciły ;) to były czasy!!!
Ja nie. Ja się tam wychowałem :D :D :D
-
Wiesz Jurek, jestem od Ciebie młodszy, znacznie młodszy zapewne, ale mam mimo to również ciekawe wspomnienia z dzieciństwa. Dzięki Twojemu opowiadaniu te wspomnienia wracają i aż żal, bo już do końca to będą tylko wspomnienia... Czasy dzieciństwa minęły bezpowrotnie.. :( Może kiedyś po tej drugiej stronie urodzimy się na nowo..? :)
Bardzo dobre opowiadanie, krótkie, ale dobre. :thumbup:
-
Ja się na wsi wychowałem, ale również na wieś w zasadzie jeździłem do babci :)
-
Wiesz Jurek, jestem od Ciebie młodszy, znacznie młodszy zapewne, ale mam mimo to również ciekawe wspomnienia z dzieciństwa. Dzięki Twojemu opowiadaniu te wspomnienia wracają i aż żal, bo już do końca to będą tylko wspomnienia... Czasy dzieciństwa minęły bezpowrotnie.. :( Może kiedyś po tej drugiej stronie urodzimy się na nowo..? :)
Bardzo dobre opowiadanie, krótkie, ale dobre. :thumbup:
Bardzo się cieszę, że również i młodemu koledze się podobało. :D Jest krótkie, bo podczas pisania dostawałem już " strita " w oczach i postanowiłem wysłać takiego " pilota " na próbę. Pisać mam o czym i wspominać też mam co. ;) Tak mi się przynajmniej wydaje. Chyba będzie wkrótce ciąg dalszy. Obiecuję, że też nie powinno wiać nudą :-[
Jeszcze raz dziękuję chłopaki za życzliwe przyjęcie moich próbek literackich. :o
-
Czekam na więcej :) :thumbup: