Spławik i Grunt - Forum

MEDIA i MULTIMEDIA => Nasze filmy => Wątek zaczęty przez: Luk w 12.06.2017, 18:53

Tytuł: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 12.06.2017, 18:53
Zapraszam do obejrzenia mojego filmu, tym razem nie 'znad' wody :)  Jest to rozszerzenie jakby mojego artykułu 'Wędkarski biznes czy wędkarski problem', z majowego numeru magazynu SiG. Wypowiadam się tutaj  o ważnych rzeczach, jeżeli chodzi o polskie wędkarstwo, konkretnie o tym, że w Polsce nie jesteśmy tak naprawdę przez nikogo reprezentowani, i nasze interesy często są pomijane, przez polityków, rząd , urzędy... Oni często nie wiedzą oni nawet, kim jesteśmy i jakie są nasze cele, czego chcemy...

Zapraszam do dyskusji...

Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: Kadłubek w 12.06.2017, 19:35
Jeszcze dużo wody upłynie zanim się coś zmieni. Wędkarz=rybak bo większość zabiera ryby więc ludzie traktują nas jak myśliwych co muszą zabić - nie nie jadę po myśliwych.

Jak to w buszu.

Plus kasa Misiu kasa... a po nas potop.
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: kubik63466 w 12.06.2017, 19:48
:) :thumbup:
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: manolo72 w 12.06.2017, 20:49
:bravo: zgadzam się z każdym słowem.
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: ptaku_1 w 12.06.2017, 20:57
Zazwyczaj lobbowaniem za czymś zajmuje się strona która zarabia w danej dziedzinie, a u nas chyba firmy wędkarskie to za małe pikusie na to. Dlatego jest po staremu dziadki z PZW mają swoje kontakty i czerpią ile mogą. Wędkarze mogą tylko kląć, bo nikt za nimi nie stanie bo to takie krowy co mają mleko dawać (składki) a nie się mądrzyć. Póki będziecie opłacać PZW, to będzie to trwać.
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: Kafarszczak w 12.06.2017, 20:57
Cała prawda...
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 14.06.2017, 07:00
Zazwyczaj lobbowaniem za czymś zajmuje się strona która zarabia w danej dziedzinie, a u nas chyba firmy wędkarskie to za małe pikusie na to. Dlatego jest po staremu dziadki z PZW mają swoje kontakty i czerpią ile mogą. Wędkarze mogą tylko kląć, bo nikt za nimi nie stanie bo to takie krowy co mają mleko dawać (składki) a nie się mądrzyć. Póki będziecie opłacać PZW, to będzie to trwać.

Ptaku, w jaki sposób nie opłacanie PZW coś zmieni? Problem w tym, że branży wędkarskiej i wędkarzy nikt praktycznie nie reprezentuje w Polsce. Politycy o nas nie mają pojęcia i nie wiedzą czego chcemy, jak działamy. ZG to tylko jedna strona problemu. W innych krajach wędkarze mają po prostu 'ochronę'. ktoś dba o ich interesy. U nas się tego nie robi, czy to z PZW czy też bez nich... ;)
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: Jurek z Warszawy w 14.06.2017, 07:25
Jak powiedział Lucek- musimy być bardziej zauważalni. Górnicy, nauczyciele czy też pielęgniarki wyszli na ulicę walczyli o swoje i otrzymali. Dlaczego my wędkarze nie możemy się tak zorganizować jak np.te grupy zawodowe. My chyba nie walczymy o pieniądze tylko o to by w wodach które są majątkiem państwa w którym żyjemy pojawiło się więcej ryb i o turystykę wędkarską która to by w niewielkim stopniu napedzała gospodarkę. Może wypadało by przemyśleć to by pokazać się na na Twardej i na Wiejskiej gdzie częściej można zobaczyć wozy transmisyjne TVP lub innych stacji. A może w obu miejscach w jednym dniu. Pikieta, przejście ulicami Warszawy z Twardej na Wiejską z hasłami transparentami nie koniecznie nawiązującymi do ryb ale też do ochrony polskich wód i już jesteśmy zauważalni. Ja się piszę na to
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 14.06.2017, 07:35
Jurek, problem w tym, że takich górników ktoś woził do Warszawy, organizował im wyjazd. To jest grupa zawodowa, więc oni walczą o swój byt, o rodziny... Z hobbystami jest inaczej, wędkarstwo nie jest dla nas 'najważniejszą' rzeczą. Dlatego nie wierzę, że na protestach zbierze się spora grupa ludzi. Co tez może dać inny przekaz. lepsze byłoby zbioeranie podpisów, wysyłanie maili lub listów do ministra.

Ale najważniejszą rzeczą jest mieć właściwych reprezentantów. To jest najlogiczniejsze z wyjść. Oni wtedy robią robotę za nas. I to właśnie powinni robić goście z Twardej. Walczyć o wędkarskie interesy członków związku.
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: Jurek z Warszawy w 14.06.2017, 11:08
W takim razie szerokie pole do popisu maja koledzy z okręgu mazowieckiego. Widzę tutaj przywódców wędkarskiego poruszenia w osobach Zbyszka i Satiego ale oni coś ucichli. Myślę że oni mogli by coś zapoczątkować jak w roku 2016. Zgłosić w urzędzie miasta pikietę z przejściem z Twardej na Wiejską by pokazać się. Ustalić termin pikiety z miesięcznym albo jeszcze większym wyprzedzeniem by koledzy wędkarze w tym dniu mogli być obecni by nie kolidowało to z pracą, nauką czy też innymi czynnościami. Fajnie było by jak by było nas jak najwięcej i jeszcze bardziej zauważalni byli by koledzy ze stowarzyszeń wędkarskich np. MFT . Sam byłem obecny dwa razy na ul. Twardej w 2016r i w mojej ocenie taki przemarsz na Wiejską był by dobrym sygnałem by pokazać że źle się dzieje z polskim wędkarstwem
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 14.06.2017, 11:44
Jurek, ja myślę, że teraz trzeba przemyśleć akcie internetową. To odniesie o wiele lepszy skutek. Bo mało kto ma czas, chęci i możliwości aby aktywnie wziąć udział w pikiecie. Natomiast podpisać się pod petycją, wysłać zbiorowego maila na Twardą - to już uczynić mogą tysiące, dziesiątki tysięcy. I tu ZG będzie miało wysoko ustawiona poprzeczkę. Tak wcześniej nikt nie robił... :D
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: pit1984 w 14.06.2017, 11:46
Za brak kultury wędkarskiej i poniekąd skojarzenie wędkarz= rybak = mięso odpowiada też tragicznie niska świadomość społeczeństwa czym jest nasze hobby.
W zeszłą sobotę jadąc na ryby moja mama zapytała mnie czy ryba zdechnie po złowieniu czy będzie żyła nadal jak ją wypuszczę taki przykład pierwszy z brzegu. Ojciec zawsze dziwi się że idę na ryby i wracam z pustą siatką. Powinniśmy edukować najbliższe otoczenie tak by sytuacja z pseudo wędkarzami z Dzierżna Dużego była napiętnowana przez ogół społeczeństwa. Za te karpie w krzakach ci kłusownicy powinni się bać spojrzeć jakiemukolwiek człowiekowi w oczy. A niestety wielu ludziom jawią się jako zaradni którym tym razem się nie udało. żeby rozwinąć biznes wędkarski muszą być ryby, a wędkarstwo nie może kojarzyć się z rybakami posługującymi się wędką i rozdającymi ryby na prawo i lewo. Nowoczesny wędkarz musi kojarzyć się z pasjonatem i dobrym gospodarzem wody.
Obecnie trendy pro ekologiczne mają zrozumienie we władzach więc PZW powinno kojarzyć się z ochroną . Ptaki i ślimaki mają dużo lepszą ochronę niż ryby bo są organizacje które nagłaśniają problemy z ochroną tych zwierząt, a PZW ma operat i rybaków.
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: Kadłubek w 14.06.2017, 11:54
Można zaspamować ich skrzynkę mailami, ustawić w przeglądarce odświeżanie strony co parę sekund tzw. Ddos. Wersji jest wiele ale to tylko uprzykrzanie im życia. Nie działanie na przyszłość tylko burzenie.
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: ptaku_1 w 14.06.2017, 12:01
Luk uważam że jak nie będzie się opłacało składek to PZW padnie, po tym będzie chaos ale on nie będzie trwał wiecznie, natura i biznes nie lubi pustki. Na pewno cos powstanie nowego i raczej nic gorszego.
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 14.06.2017, 12:29
Luk uważam że jak nie będzie się opłacało składek to PZW padnie, po tym będzie chaos ale on nie będzie trwał wiecznie, natura i biznes nie lubi pustki. Na pewno cos powstanie nowego i raczej nic gorszego.

Obawiam się takiej pustki... Podam ci dobry przykład. W UK rzeki są podzielone na odcinki krótkie, tak więc jakiś kawałek może stać się wodą klubową. W Polsce natomiast jest to bardzo długi kawał rzeki lub kanału. Jeżeli upadłoby PZW, jaka masz pewność, że wygrałby przetarg ktoś chcący wędkarzy? Mógłby to być rybak, który zabroni wędkować. I wtedy 'ukochana' rzeka jest poza zasięgiem... Cały jej długi odcinek, na przykład 30 km Odry...

Polskie prawo jest nieprzychylne wędkarskim klubom, jest dopasowane pod 'dużych' użytkowników raczej. Dlatego lepiej, aby PZW wciąż istniało. Bo przy obecnym ustawodawstwie na pewno byśmy tracili na jego upadku. Uprzywilejowani są rybacy. A u tych z rybami jest słabo.

Obecnie wędkarzy nie stać na jakiś protest, skąd więc pewność, że nagle miałoby być inaczej po upadku PZW? Jakby nie było samo PZW robi dobra robotę, złe jest kierownictwo, kierunek, ale nie całość. Lepiej nie ryzykować :o
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: MarcinD w 14.06.2017, 12:41
Luk, w wakacje planowana jest premiera filmu "Fanatyk" opisanego tu na forum. Warto skontaktować się z reżyserem i zaczerpnąć informacji czy planowane są jakieś kampanie medialne w TV. Mosteque słusznie zwrócił uwagę że film może mieć taki skutek że utwardzi się obraz wędkarza jako brudnego dziadka skrobiącego ryby nad wodą. Moim zdaniem jest to jednak świetna okazja do tego aby wysunąć w mediach dyskusję opartą na antytezie do tego obrazu, zwłaszcza że jest to obraz łatwy do obalenia.

O wiele łatwiej pokazać w ten sposób kondycję wędkarstwa w Polsce a raczej jego możliwości, gdzie na przykładzie powielanego stereotypu podaje się rozbudowany obraz na zasadzie szoku. Wszyscy mają wędkarzy za takich "fanatyków" a tu nagle w telewizji ktoś zaczyna budować ten obraz na nowo, pokazując że obecnie wędkarz jest nowoczesny i w niczym nie przypomina tego stereotypu.

Niestety, nie mam nawet FB żeby napisać do odpowiednich osób. Może warto wykorzystać sytuację?
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: ptaku_1 w 14.06.2017, 12:49
Ale rybacy słodkowodni to gatunek na wymarciu :) ale fakt u nas są jakoś dziwnie uprzywilejowani.
Może ja jestem źle nastawiony ale jakoś nie wierze w zmiany w PZW,  szybciej uwierzę że to się rozpadnie i zacznie działać coś nowego może nie tak dużego jak PZW ale lokalnego/okręgowego, tak jak na mazurach ze każda woda ma swojego właściciela chcesz łowić tutaj kupuj tu itd....
Wtedy najlepsze wody same by się obroniły i maiłyby dużo członków/składkowiczów. Konkurencja rynkowa by zadziałała. Aha pewnie by były krzyki że nie można łowić wszędzie albo że trzeba w takim razie opłacać X licencji ale kto powiedział ze te hobby ma być tanie,  jakoś nikt nie narzeka źe np. golf, nurkowanie, strzelectwo, tenis, jazda konna są drogę.
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: majestic w 14.06.2017, 13:09
Panowie zgadzam się z Wami w 100 %.
Jednak dopóki mentalność nas wędkarzy się nie zmieni żadne przepisy nakazy zakazy nic nie dadzą. Ludzi trzeba uświadamiać i chociaż to powolny proces, trzeba wierzyć, że nastawienie się zmieni. Co z tego, że jest na jakimś zbiorniku no kill jak znajdą się cwaniaczki które robią co robią.
Polak to niestety wielki cwaniaczek. Dlaczego........to znowu temat rzeka.
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 14.06.2017, 13:34
Pytanie brzmi: czy warto ryzykować?  Upadek PZW przy dobrym prawie i politykach pilnujących interesu obywateli dałby może i dobre rezultaty, ale w Polsce interesy małych grup mogą zwyciężyć, co widać dość często. Póki co rację mają naukowcy z IRŚ, a ci mogliby akurat chcieć restytucji rybactwa śródlądowego. Kto nas wtedy by obronił? Jakby nie było 600 tysięczny związek to potężna siła, z którą każdy się musi liczyć... Gdyby upadł, to zdanie kilkudziesięciu rybaków i kilku 'naukowców' (magistrów rybactwa) ma większa moc niż nasze. Bo kto nas by reprezentował wtedy? Dodam, że operaty są zatwierdzane w dużej mierze przez IRŚ... Wtedy moglibyśmy dopiero poczuć, co znaczy brak ochrony :facepalm:

Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: Mosteque w 14.06.2017, 13:37
Zauważcie jak wiele kół świetnie sobie radzi. Że powstają łowiska no-kill i tak dalej. I to wszystko jest POMIMO zarządu głównego, który takie inicjatywy zwalcza. Byłoby znacznie lepiej i zmiany szłyby w postępie lawinowym, gdyby tych niereformowalnych dziadów wysadzić ze stołków.
Strukturę warto zostawić, ona potrzebuje zmian (np. więcej autonomii dla kół), ale to zarząd jest złem, a nie cała instytucja, w której tę dobrą pracę ludzie wykonują społecznie, a za tę złą kilka osób bierze kasę...
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: Jędrula w 14.06.2017, 14:25
Zauważcie jak wiele kół świetnie sobie radzi. Że powstają łowiska no-kill i tak dalej. I to wszystko jest POMIMO zarządu głównego, który takie inicjatywy zwalcza. Byłoby znacznie lepiej i zmiany szłyby w postępie lawinowym, gdyby tych niereformowalnych dziadów wysadzić ze stołków.
Strukturę warto zostawić, ona potrzebuje zmian (np. więcej autonomii dla kół), ale to zarząd jest złem, a nie cała instytucja, w której tę dobrą pracę ludzie wykonują społecznie, a za tę złą kilka osób bierze kasę...




Dokładnie jak pisze Michał. Tutaj wszystko rozbija się o normalnych ludzi, którzy to pociągną w dobra stronę. Panowie, tory i trakcje są, stacje i obsługa jest, teraz wyjabać zarząd, posadzić tam porządnych ludzi i pójdzie!
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: matchless w 14.06.2017, 15:01
Upadek PZW to najgorsza z możliwych opcji. Coś, co jest w jakiś sposób zorganizowane, powinno istnieć. PZW samo w sobie (mam tutaj na myśli ideę) łączy wędkarzy, zrzesza i organizuje nasze hobby. Szkoda z tego rezygnować, ponieważ jest to ogromna siła i tutaj zgadzam się z Lucjanem - siła, która w tej chwili niestety jest niewidoczna. Głos wędkarzy, interesy wędkarzy są nieznane osobom decyzyjnym (ustawodawcy, właściwym ministrom), ponieważ osoby, które tym głosem w naszym imieniu mają przemawiać milczą. Tutaj jest problem. Samo PZW problemem nie jest, musimy wziąć pod uwagę, że to wszystko w jakimś stopniu się toczy i działa. Uważam, że trzeba tylko zmienić tor, ustalić właściwą ścieżkę pewnych zmian w funkcjonowaniu. Zweryfikować priorytety i co najważniejsze dostosować strategię wędkarstwa jako takiego (w tym też działalności PZW) do obecnych czasów. W każdym sektorze czy to bezpieczeństwa czy to gospodarczym itp tworzone są strategie na pewien okres lat. Wyobraźmy sobie, że Wojsko Polskie działa w oparciu o strategię bezpieczeństwa narodowego z czasów PRL'u. Przecież to jest irracjonalne. Gospodarka działa w oparciu o program, analizy sprzed 30 lat, gdzie nie bierze się pod uwagę wzrostu gospodarczego, siły nabywczej, zmieniających się warunków czy to politycznych czy geopolitycznych czy społecznych. Katastrofa by była... Dlatego tak ważne jest, by osoby decyzyjne w PZW wzięły pod uwagę obecne czasy, skupiły się na przyszłości ale także patrzyły na cały problem bardzo inteligentnie, mądrze. Polski Związek Wędkarski nie potrzebuje rewolucji jako takiej, potrzebuje by przy sterze były osoby kompetentne, by byli to prawdziwi przedstawiciele wędkarzy. Główną bolączką pewnych problemów jest w dużej mierze brak osobowości prawnej kół wędkarskich. Życie pokazuje, że lokalne stowarzyszenia w Polsce mają się bardzo dobrze, posiadają rybne wody i świetnie gospodarują tym, co zostało im powierzone. Lokalna odpowiedzialność to przede wszystkim możliwość podejmowania suwerennych decyzji ale również odpowiedzialności za nie. W tej chwili koła nie mają w dużej mierze możliwości podejmowania decyzji w ważnych dla nich kwestiach, natomiast odpowiedzialni z reguły są wędkarzom nieznani, to osoby siedzące we władzach okręgu, zarządu głównego. A dostaje się z reguły tym w kole, ponieważ są blisko, pod ręką. Jeśli więc ktoś jest rugany i rozliczany za pewne rzeczy przez wędkarzy to niech ma realną szansę faktycznego zarządzania kołem, nie tylko teoretycznego. W chwili obecnej koła pobierają składki, zarządzają robotami, nadzorują zarybienia, organizują zawody, organizują szkółki wędkarskie. Podejmują decyzje w zakresie, który niejako został już ustalony. Są to decyzje kosmetyczne, teoretyczne. W rzeczywistości zarządy kół są społecznymi robolami bez realnej możliwości zarządzania tym, czym "zarządzają" na "swoim" podwórku.

Uważam więc, że najlepszym rozwiązaniem, które w jakiś sposób pozwoli uzdrowić PZW są koła, które będą niezależne decyzynie, będą posiadały osobowość prawną.
Ktoś te działania powinien nadzorować, jednak moim zdaniem ta armia ludzi powinna się zmniejszyć. Po cóż w okręgach jacyś dyrektorzy biur, którzy nadzorują i na przykład organizują zarybienia. Czy na prawdę potrzeba kogoś, kto wyznaczy termin zarybienia dla danego koła? Czy potrzeba kogoś, kto wybierze dostawce? Skoro ludzie z kół i tak po te ryby jadą i faktycznie to organizują, ponieważ te wody podlegają pod nich. Niech są jakieś instytucje nadzorujące. Niech są prawnicy, ichtiolodzy, księgowi. Nie wszystkie rzeczy koła potrafią załatwić, z tym jestem zgodny. Mimo to, warto rozważyć zdecydowanie pewną zmianę struktury, organizacji, ilości etatów, funkcjonowania.

Pewne osoby tak mocno zagnieździły się na swoich stołkach, że powoli tracą kontakt z rzeczywistością. Wędkarzy ale też przedstawicieli kół traktują jak petentów, jak roboli czy klientów, którymi zarządzają lub wobec których podejmują decyzje. Nie może tak być, że stowarzyszenie staje się czymś co funkcjonuje na zasadach korporacji, firmy, urzędu.
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: ptaku_1 w 14.06.2017, 15:19
ZW samo w sobie (mam tutaj na myśli ideę) łączy wędkarzy, zrzesza i organizuje nasze hobby.

Chyba przeczytałeś to w jakiejś ulotce propagandowej, pokaż mi wędkarza który identyfikuje sie z PZW, opłacają bo muszą jak by mieli wybór to na pewno płacili by komuś innemu. Nie widziałem jeszcze nikogo z  logiem na czapce/koszulce PZW (identyfikował się z nimi). To tak jak by wszystkich opłacających bilety miesięczne potraktować jako miłośników MZK. Płacą bo muszą.

A jak by tak wody przejęły Starostwa i miały by dochody z licencji od wędkarzy to by o to dbały bo lokalne władze patrzą na rozwój swoich małych ojczyzn bo to daje prace i glosy w wyborach.


Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 14.06.2017, 16:43
Ptaku, w sumie Grzegorzowi o to chodzi. Lokalne koła świetnie dogadywałyby się ze starostwami, gdyby więcej mogły. Przecież i tak chodzi o lokalną jednostkę, która jest gwarantem działania. Koło bez ZG sobie poradzi bardzo dobrze.

Pytanie, czy ma być tak, że każdy Polak ma łowić tam gdzie chce... I tu jest pies pogrzebany. Według mnie sporo obecnych problemów wynika z faktu, że wędkarze chcą łowić wszędzie, a tak się zarządzać wodami nie da (ponad połowa okręgów ma porozumienia). Niestety, kończą się czasy, gdzie za składkę krajowa, niską bardzo, można było brać ile dusza zapragnie. Ryby wybito, teraz trzeba zarządzać mądrze. I albo zrobi to za nas państwo, i wtedy głos znaczący będą mieli naukowcy - magistrowie rybactwa, albo będziemy sami tymi wodami zarządzać. Lepiej abyśmy to byli my. A czy lokalne koła chcą dzielić wody z innymi? Na pewno nie każde!

Kolejny problem to brak edukacji i wygórowane żądania wędkarzy odnośnie 'mięsa'. Lata, gdzie w wodach były wielkie stada ryb minęły. Teraz trzeba odbudowy i naprawdę wyważonego podejścia, aby taka odnowa miała miejsce. Ale tego nie robi prawie nikt. Nie ma co liczyć tu na państwo, ponieważ politycy i urzędnicy będą słuchać magistrów rybactwa a nie nas (czyli możemy stracić wiele na rzecz rybaków). Dlatego trzeba niepopularnych reform, a tego goście z Twardej 42 nie chcą, podobnie jak urzędnicy, których ktoś mógłby zapytać, dlaczego dzierżawione wody 20 lat temu były pełne ryb, a teraz świecą pustkami.
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: ptaku_1 w 14.06.2017, 17:51
Pewnie że każdy polak powinien łowić tam gdzie chce o ile kupi licencje lokalną. Ja np nie chciałbym żeby w przyszłości jak by tak się stało, na moją wodę które lokalne koło w raz z władzami lokalnymi doprowadziło do fajnego stanu przyjeżdżał inny wędkarz i łapał za darmo. Tak jak ja jadę np na mazury kupuje licencje na tydzień np za 90 zł tak ma być też u mnie.

Myślę że na takich opłatach więcej zarobi lokalny samorząd niż od rybaków, kwestia jak % ma iść na koło/zarządce a jaki do kasy samorządu.
Druga sprawa ze przy takim rozwiązaniu musiały by powstać rożne rodzaje licencji: roczna, pół roku, itd......
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: Jurek z Warszawy w 14.06.2017, 19:28
I tu ZG będzie miało wysoko ustawiona poprzeczkę. Tak wcześniej nikt nie robił... :D
Aby jeszcze wyżej podnieść tą poprzeczkę nie lepiej było by wysłać listem poleconym w niewielkim odstępie czasu - rożne okręgi Takie pismo muszą chyba zarejestrować na liczbę dziennika i udzielić odpowiedzi. W ten sposób każdy wędkarz będzie miał pisemny dowód swojego niezadowolenia
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: matchless w 15.06.2017, 14:21
ZW samo w sobie (mam tutaj na myśli ideę) łączy wędkarzy, zrzesza i organizuje nasze hobby.

Chyba przeczytałeś to w jakiejś ulotce propagandowej, pokaż mi wędkarza który identyfikuje sie z PZW, opłacają bo muszą jak by mieli wybór to na pewno płacili by komuś innemu. Nie widziałem jeszcze nikogo z  logiem na czapce/koszulce PZW (identyfikował się z nimi). To tak jak by wszystkich opłacających bilety miesięczne potraktować jako miłośników MZK. Płacą bo muszą.

A jak by tak wody przejęły Starostwa i miały by dochody z licencji od wędkarzy to by o to dbały bo lokalne władze patrzą na rozwój swoich małych ojczyzn bo to daje prace i glosy w wyborach.

Przecież piszę, że chodzi o ideę, że pod tym względem zrzesza. Jakby nie było pod "dachem" PZW łowi 600 tysięcy osób, pragnących podobnej rzeczy - wędkowania.

Nie wyjeżdżaj od razu  z logiem na czapce tylko przeczytaj ze zrozumieniem co mam na myśli ;)
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: rolandessen w 15.06.2017, 18:19
Porzadek trzeba robić nie u Góry ale najpierw na dole czyli u wędkarzy kultura łowienia,zachowania,postępowania ze złowiona ryba,kultura osobista,miesiarstwo!!!!!!.Potem można dawać przykład i posprzatac na gorze ,ale mysle ze do tego nigdy nie dojdzie bo 90 procent Polskich wędkarzy lowiacych nie tylko w Polsce idzie PO RYBY anie na ryby
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: ddamian86 w 15.06.2017, 18:34
No tak to jest na moim najbliższym zbiorniku chyba tylko ja wypuszczam.. przykra sprawa :( w grudniu było zarybiane leszczem i płocią i widzę że na zbiorniku nagle zrobiło się 2x więcej ludzi wszyscy tylko myślą o nachapaniu się jak najwięcej..
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: selektor w 15.06.2017, 19:10
Ptaku, w sumie Grzegorzowi o to chodzi. Lokalne koła świetnie dogadywałyby się ze starostwami, gdyby więcej mogły. Przecież i tak chodzi o lokalną jednostkę, która jest gwarantem działania. Koło bez ZG sobie poradzi bardzo dobrze.

Muszę Was zmartwić wszelka "pełna wolność", a do tego jeszcze podmiotowość prawna coraz to mniejszych jednostek organizacyjnych w stowarzyszeniu np. jednostek typu koła to czysta utopia i nigdy nie będzie miała miejsca. Trzeba byłoby dokonać zmian w ustawodawstwie tak daleko idących, że zmieniłoby to de facto całkiem pokaźną ilość ustaw. Obracamy się więc w kategoriach fantastyki. Nie po to się ludzie zrzeszają w różne stowarzyszenia, i które  funkcjonują i jakoś sobie radzą w Polsce, by tworzyć teraz coś na kształt wielu stowarzyszeń objętych wspólną nazwą. To byłby ewenement chyba na skalę światową, bo jeszcze nie słyszałem, żeby  kiedykolwiek w jakimś innym stowarzyszeniu koła mogły sobie swobodnie decydować o majątku, który w rzeczywistości do nich nie należy, nawet jak nim zarządzają i ładują w niego własne środki finansowe. Jak chcą by taki majątek należał do nich, a przez to mogły mieć pełną swobodę podejmowania decyzji, to muszą założyć własne stowarzyszenie tak jak to się dzieje na całym świecie.  A co do mentalności Polaków w zakresie podejścia do łowienia ryb, to wydaję mi się że trzeba jeszcze kilkudziesięciu lat, jak nie więcej, by ta mentalność się zmieniła.

Sorry, ale zaczyna mnie śmieszyć ta cała sytuacja z ZG PZW. Wyobraźcie sobie prężnie działającą spółkę w której poszczególne oddziały zarabiają masę kasy dla spółki, a zarząd podpisuje umowy, które ciągną spółkę w dół i ją finansowo pogrążają. Chyba naprawdę nie muszę pisać co wtedy robią wspólnicy z takim zarządem w spółce. I naprawdę nie walczą wtedy o pełnię autonomię dla oddziałów. Kolejna kwestia uważam, że za taką skuteczność lobbingu jaką ma ZG PZW już dawno powinien był on polecieć, zobaczcie chociażby na myśliwych i statut PZŁ. Ci to się dobrze urządzili. Naprawdę, to nie jest śmieszne, a wręcz żenujące, że z kilkuset tysięczną "armią" wędkarzy nikt w tym kraju się nie liczy, bo tak w rzeczywistości jest. Zobaczcie sobie chociażby na organizacyjne ekologiczne, które w 10 osób mogą sobie zablokować budowę potężnej inwestycji, a za odblokowanie mają grube pieniądze. W tym kraju po prostu władza z różnych powodów liczy się ze stowarzyszeniami, a my tu sobie rozmawiamy o autonomii kół. Nie tędy droga ;)       
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 18.06.2017, 11:42
Ale zobacz, skoro okręgi same gospodarzą, to czy tak wiele trzeba, aby koła mogły to robić? Skoro jeden człowiek może wydzierżawić wodę, to dlaczego nie ma tego zrobić koło wędkarskie, o przychodzie ponad 20 tysięcy rocznie? Czy trzeba zmieniać wiele? Wg mnie nie. Co lepsze, władze koła naprawdę byłyby odpowiedzialne za coś, teraz tak do końca nie jest...

A więc jeżeli koło mogłoby dzierżawić wody samopas, to czy jest problem aby dogadać się z gminą? Wg mnie nie ma żadnego problemu, Obecnie gminy bardzo często zarybiają jakieś wody - dokładają się do zarybień. Tutaj trzeba by tylko ustanowić jakąś wspólna politykę, której nie pogrzebie jakiś baron PZW z Warszawy.

A co do prawa. Ja bym dodał zapis o wpłacaniu kaucji za dzierżawę wód. Wtedy pięknie można wymóc od kogoś, aby wypełnił operat. Sprawiłoby to też, że w przetargach nie startowałby byle kto. Samo RZGW natomiast powinno kontrolować mocno użytkownika, i wlepiać kary za łamanie operatu. Czyli na przykład - dzierżawca nie spełnia jakiś obowiązków (łowienie podczas  okresu ochronnego itp) - kara. Wtedy samo koło musiałoby pilnować swoich członków, obawiając się kontroli RZGW.
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: selektor w 18.06.2017, 13:12
Ja to widzę tak. W pierwszej kolejności należałoby zmienić statut ;D  Prawo o stowarzyszeniach daje możliwość przyznania kołom osobowości prawnej, ale pojawiłby się wtedy jeden spory problem. Co z okręgami?  Osobowość prawna kół wiąże się z tym, że koło posiadać będzie:
1)   pełną zdolność do czynności prawnych (może nabywać, zbywać majątek,dziedziczyć itp. wszystko będzie należeć do koła jeżeli chodzi o stosunki wewnętrzne w stowarzyszeniu),
2)   zdolność sądową (czyli zdolność do występowania we wszystkich swoich sprawach przed sądem)
3)    własny majątek.

Nabycie osobowości prawnej przez koło nie oznacza jeszcze nabycia przez nie pełnej samodzielności, bo koło wiązać będą np. uchwały organów stowarzyszenia. Nie wiem czy odróżniacie kwestię samodzielności wewnętrznej w stowarzyszeniu (podporządkowanie tzw. centrali itp.) od samodzielności zewnętrznej (kupujemy, zbywamy, występujemy wyłącznie w imieniu kół). Po wpisaniu do KRS takie koło jako osoba prawna ma więc zdolność do samodzielnego działania i de facto pełną niezależność jeżeli chodzi o nabywanie, czy zbywanie praw majątkowych, czyli to co ma teraz okręg, a co obecnie w praktyce nie funkcjonuje w sposób prawidłowy. Wniosek nasuwa się prosty.

Należałoby zlikwidować okręgi (to z jednej strony jest proste, bo wystarczy... jeden prosty wpis w statucie 8) Z drugiej strony należałoby wtedy przeprowadzić całe postępowanie likwidacyjne, czyli ustalić jaki był majątek okręgu i  do kogo ma on teraz należeć. W skrócie rozliczyć się z majątku.) Przy braku okręgów i osobowości prawnej kół, koła będą mogły wtedy divide et impera na swoim terenie ;)

LUK co do zmiany prawa to Ty to wiesz i ja to wiem, że ze strony PZW nie ma żadnego lobbingu (może o czymś nie wiemy i lobbing jest, ale jest on totalnie nieskuteczny). Aby móc mówić o zmianach w prawie należy przekonać do tego rządzących. W Polsce prawie każda grupa społeczna podejmuje działania lobbingowe… i każda czyni to na swój własny sposób. W Stanach lobbing jest prawnie uregulowany i np. zasady  rozmów lobbystów z senatorami na korytarzach Senatu są ściśle regulowane, jak i ściśle przestrzegane. Tam nie potrzeba się z tym ukrywać. U nas jest pełna patologia vide np. rozmowy w sławnej restauracji Sowa.  I tak górnicy zjadą się do Warszawy i w sposób siłowy wymuszą zmiany. Pielęgniarki też potrafią tłumnie się tam stawić, często wsparte jeszcze przez…górników i inne grupy społeczne. Zobaczcie ile można uzyskać mając „odpowiedni” lobbing. Takie grupy społeczne jak myśliwi, leśnicy, radcowie prawni, czy też sędziowie (np. ci ostatni  mają możliwość wzięcia bodajże aż rocznego  płatnego urlopu…na poratowanie zdrowia) mają olbrzymie uprawnienia i wywalczyli je de facto dzięki działaniom lobbingowym.
Póki w ZG będą działacze ze średnią wieku lat 70 i podejrzeniami o współpracę z organami bezpieczeństwa PRL to o jakich my skutecznych działaniach lobbingowych możemy mówić. Nasunął się więc kolejny prosty wniosek ;) Naprawdę to wszystko nie jest jakoś mocno skomplikowane jeżeli chodzi o zmiany w aspekcie prawnym, jedynie trzeba chcieć, ale tu właśnie chęci brakuje.

Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: Kadłubek w 18.06.2017, 13:20
Arku dokładnie o tym samym pisałem wcześniej.
Majątek Okręgów podzielić na koła wg właściwości miejscowej. Brak składki na "górę" większy pieniądz na zarybienia, przetargi. Ot jak w prywatnej firmie. Nie inwestujesz to trochę "pozipiesz" i w końcu padniesz.

Przecież skoro koło utrzymują się za 100 zł (koło) to utrzymają się za 250 z zarybieniami tylko trzeba to zrobić z głową. Konkurencja wymusi bycie lepszym lub równym komercji i innym kołom. Doliczmy pieniądze z Ue, samorządów itd.

PS. U mnie w ciągu paru lat liczba opłacających składki zmalała o przeszło 1 000 ludzi (z jednego miasta nie jednego koła). Komercje jakoś pustkami nie świecą więc nie przestali łowić a tam trzeba płacić za ryby więc... Wnioski zostawiam dla każdego.
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: selektor w 18.06.2017, 19:08
Zgadzam się z Tobą. Zmiany statutowe w PZW to naprawdę żadna tajemna wiedza. Tylko trzeba chęci.Ktoś zrobił niezły burdel ze statutem PZW (celowo lub nie), jak i kwestią bycia związkiem sportowym, i za to nie poniósł żadnej odpowiedzialności. Dlatego bez zmian na górze nie ma realnych możliwości zmian na dole. Możemy sobie tu jeszcze pisać przez szereg lat na ten temat, ale bez podjęcia konkretnych działań nic się zmieni.

 Na marginesie takie regulacje jak "ustawa dla rybaków" już dawno powinny odejść do lamusa, jako nie tylko nieodpowiadające rzeczywistości, ale wręcz kuriozalne. Bez poznania regulacji, swoich praw, a tym samym możliwości jakie daje nam szeroko rozumiane prawo nie jesteśmy w stanie zaplanować konkretnych działań w zakresie właśnie zmian, które chcemy wprowadzić w otaczającą nas rzeczywistość. Pierwszy lepszy przykład. PZW jako związek sportowy przez wiele lat nie był uprawniony do pobierania składek, a pobierał, czy ktoś przez wiele lat się temu sprzeciwił? Nie. Tylko słychać było jęki, że brak jest ryb i nie wiadomo na co idzie kasa.  Przez kilka lat straż rybacka nie była uprawniona do wystawiania mandatów, choć je wystawiała. Czy ktoś się głośnio temu sprzeciwiał. Nie słyszałem o takiej sytuacji. Raczej grzecznie płacono. A teraz aktualna sytuacja. Znajdźcie mi obecnie np. podstawę prawną w zakresie wysokości mandatu (z tzw. taryfikatora) wystawionego przez strażnika. A no nie ma. Nie wiedzieć czemu strażnicy nadal stosują przepisy co do wysokości mandatów, które już dawno nie obowiązują, co często w praktyce będzie świadczyć o niskiej społecznej szkodliwości czynu, choć szkodliwość ta jest wysoka. Gdyby przykładowo pisane były "lepsze" (dobrze uzasadnione, z konkretnymi dowodami w rozumieniu kodeksu postępowania karnego) wnioski o ukaranie, odpowiadające formie oraz treści aktowi oskarżenia - tak jak to powinno być w praktyce - to tacy np. kłusole dostawaliby grzywny sięgające górnej granicy ustawowego zagrożenia wraz z innymi konsekwencjami, a nie np. takie 500 zł.  Bo sędzia też człowiek i naprawdę nie wychylałby się poza treść wniosku, bo prostu często by mu się nie chciało z uwagi na ilość spraw, które ma w swoim referacie. Zobaczcie jak takie wnioski piszę skarbówka, czy inne służby. Wszyscy je...ią sędziów za to, że wymierzają takie kary a nie inne i w rzeczywistości czasem takie osoby mają rację, ale z drugiej strony skoro we wniosku jest o ukaranie kwotą 300 zł to co będzie jeszcze taki sędzia wydłużać sobie postępowanie, skoro kłusol się przyznaje i sprawa się kończy. Dla takiego sędziego jest to jedna z 10-20 spraw, które ma na co dzień w swoim referacie. Więc wszyscy są zadowoleni. Taki sędzia bo mu przewodniczący wydziału, czyli jego bezpośredni szef, nie będzie truł głowy, że ma jeszcze jakieś proste niezałatwione sprawy, PSR bo w statystyce ma odbębniony sukces - jest gościu złapany i "ukarany" (można publikować) i kłusoł też będzie szczęśliwy, a przynajmniej byłby gdyby się dowiedział o wysokości grzywny i innych konsekwencjach prawnych jakie mógłby "dostać" zgodnie z istniejącymi regulacjami. Ale do tego potrzeba wiedzy, szkoleń, chęci. Dlatego też nie wiem na co idzie w PZW przecież ta olbrzymia kasa, która jest chociażby ze składek, czy też innych dotacji.

Jeżeli więc chodzi o aspekt gospodarowania wodami to ja osobiście uważam, że słowo klucz to "lokalność", to co tak dobrze sprawdza się np. w Szwajcarii, biorąc pod uwagę funkcjonowanie tak naprawdę całego kraju. Nikt tak nie zadba o majątek, który należy do państwa, gmin jak lokalne grupy złożone z miejscowych, którym tak naprawdę zależy na tym w co ładują swoje własne ciężko zarobione pieniążki. Z drugiej strony obowiązujące w Polsce przepisy powinny uniemożliwiać zawłaszczanie wód i w praktyce tak jest, aczkolwiek ludzie nie znają swoich praw więc myślą, że skoro gość jest dzierżawcą wody to może wszystko. A no nie. Z tymże, że wprowadzenie tej "lokalności" jest jak cios w potylicę szarego obywatela, który ma w pamięci jeszcze poprzedni system, że wszystko może być za darmo, albo za "grosze". Więc albo w tą albo w tamtą. Albo rybka albo.... ;) Nie ma nic po środku. Te zmiany są tak trudne bo tu jest Polska. Polak lubi mieć dużo i tanio i skoro mu kiedyś coś przyznali to łapy precz od tego, czyli cytując klasyka postawi się "do samego końca... mojego lub jej" ;)   To jest coś jak z przyczyną różnic w proszkach do prania z Niemiec i Polski. W Niemczech nasypie do pralki tyle ile jest na opakowaniu zgodnie z miareczką, w Polsce na oko, czyli "troszeczkę" więcej aby lepiej się doprało. Albo więc płacimy za to że dane nam będzie móc holować rybki, albo mamy tak jak mamy. Inaczej się nie da. Za dużo się rozpisuję i zaczynam odlatywać, ale jak napiszę jedno zdanie to w głowie pojawiają mi się kolejne :facepalm:

 
Tytuł: Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 18.06.2017, 21:47
Arek, jak dla mnie to pięknie odleciałeś! :thumbup: :thumbup: :thumbup:

To co napisałeś to rewelacja, właśnie ukazałeś mi brakujące ogniwo lub dwa, w tej całej układance. Teraz jest już plan :D