Spławik i Grunt - Forum
PRZYNĘTY i ZANĘTY => Zanęty => Wątek zaczęty przez: Daavid w 25.06.2017, 15:45
-
Od ilości zanęt dostępnych na rynku można dostać zawrotu głowy. Nie zawsze tak było bo kiedyś podstawowa zanęta składała się z suchego chleba i ewentualnych dodatków.
Osobiście najczęściej stosowałem zanętę zrobioną z namoczonego chleba i płatków owsianych. Na grunt stosowało się płatki parzone lub paszę przeznaczoną dla zwierząt. Tak więc zanęty w moim przypadku nie były finezyjne, ale okazywały się skuteczne.
Jak było w Waszym przypadku?
-
Niestety nie pamiętam czasów kiedy, nie było zanęty w sklepach. ;) Ale z opowieści emerytów i mojego Taty mówili, że zanęta nie była potrzebna, bo ryba brała. :)
-
Obawiam się, że trzeba wziąć w tym porównaniu poprawkę na to, co pływało w polskich wodach kiedyś, a co pływa dzisiaj. Nie zapomnę do końca życia, jak z moim ojcem gdzieś na początku lat 80. wyciągnęliśmy łącznie 217 ryb w jeden krótki jesienny dzień - na jakimś kanale koło Sławy. Taki trochę szerszy rów, przynęta w postaci parzonej pszenicy i białoryb wielkości 20-50 cm ustawił się do nas w kolejce.
Czy to samo mielibyśmy na finezyjne pellety i inne bzdety a la anglaise? Nie wiem. Wiem natomiast, że dziś w tym kanale i siecią nie wyciągnąłbym tyle samo.
PS.
Uprzedzając pytania - wszystkie ryby wróciły do wody, stary nienawidził skrobania ;-)
-
Sprawa jest prosta. Jeżeli jest dużo ryb, to będą wyniki nawet przy najsłabszych mieszankach. Tak było właśnie dawniej, ryb było dużo. Teraz sytuacja jest odmienna - trudno o rybę, więc i mieszanki są coraz lepsze. Oto film pokazujący rybostan na kanale w Irlandii. Tutaj nie trzeba Gros Gordonsów aby połowić :D
-
Jak łowiłem np. na początku lat dziewięćdziesiątych to od starych wędkarzy też słyszałem, że kiedyś to było dużo ryb :)
-
Lucjan one pływają w kółko wcale nie ma ich tak dużo.
A tak na marginesie to Ty takich filmów nie pokazuj bo
jeszcze PZW weźmie pod swoje skrzydła te wody tak jak Bałtyk >:O
-
Jak łowiłem np. na początku lat dziewięćdziesiątych to od starych wędkarzy też słyszałem, że kiedyś to było dużo ryb :)
Pewnie że było. Na początku lat dziewięćdziesiątych jak jeszcze mieszkałem w Warszawie to w hali mirowskiej kupiłem po kilogramie kaszy mannej, mąki kukurydzianej, otrębów pszennych,płatków owsianych i jeszcze czegoś tam czego nie pamiętam. Wymieszałem to wszystko w misce. To była moja zanęta którą używałem na grunt do koszyków tzw. telewizorków najczęściej koloru zielonego(młodsi koledzy mogą nie wiedzieć o jaki telewizorek chodzi) słuchajcie jakie to piękne leszcze wchodziły w ta zanętę na zalewie zegrzyńskim. Bez żadnych atraktorów a na haku tylko białe robaki. Żadnej pinki czy tam jeszcze czegoś innego. Po nocce nad wodą ciężko było wyciągnąć siatę z wody to ryby wypuszczało się wchodząc do wody. To były czasy. Czasami na jedną wędkę to się w nocy łapało
-
Pamięta się opowieści dziadka który mówił jak to się kiedyś klenie i jazie łowiło na leszczynę, haczyk ze szpilki i kawałek dratwy... teraz ciężko w to uwierzyć ale co zrobić jak nadal janusze wędkarstwa krzywo się patrzą jak ryby złowione wracają do wody, według ich mentalności to zbrodnia a wymiar ochronny to bzdura.
-
Tak jak wielu z Was nie pamiętam czasów, kiedy nie było zanęt w sklepach wędkarskich (ew. sportowych, które w swojej ofercie miały też art. wędkarskie) Pamiętam za to zanęty, które były jak posiadłem kartę wędkarską (rok 1991) i nie mogę przeboleć, że już ich nie ma... - przede wszystkim zanęty W.R.Kremkusa - początek lat 90tych. Spezi Lock (czy jakoś tak) i Mein Futter (może nazwy troszkę przeinaczam) rozprowadzane wtedy przez firmę Stil. Przypomniało mi się to, kiedy zobaczyłem w wędkarskim zanętę Stil o nazwie Futter - nie wiem, może ma coś wspólnego z tymi starymi...??
Pamiętam jeszcze jedno zdarzenie jak mieszkałem w kamienicy w Ostrowie. Podwórko wspólne było dla 4-5 klatek, a wędkarzy mieszkających tym było co najmniej kilku. Pamiętam, jak pewnego słonecznego dnia ktoś wysypał górę cukru koło śmietników. Ja - kilkuletni chłopak - zastanawiałem się po co ??? Po kilku dniach na tej górze cukru zalęgły się białe robale :D Tak dawano sobie radę z brakiem robactwa, można było je wyhodować mieszkając w kamienicy ;) (nie wspomnę jaki był wtedy hałas na podwórku