Naprawdę niechętnie (wybacz Gienku), ale nie do końca się zgadzam. Bywa że właśnie zmiana pogody, działa bardzo pobudzająca na żerowanie ryb. Wielokrotnie to przerabiałem. Zwłaszcza w czasie letnich upałów. Przez kilka dni stagnacja pogody ( nawet przy cyrkulacji południowej ) i efekty owszem były, ale przeciętne. Następowało załamanie pogody, i w czasie właśnie tego jednego dnia, ryby biorą wspaniale. Choć łowienie czasem jest utrudnione, głównie z powodu wiatru.
Mieliśmy jeden akwen w którym najlepsze brania karpi następowały, niemal wyłącznie przy gwałtownym załamaniu. Często tak wiało, że spanie w namiocie było w zasadzie wykluczone. A sam namiot, musiał być bardzo mocno przytwierdzony do gruntu... Wówczas "wywiewało" w zasadzie wszystkich innych wędkarzy...A karpie szalały.
To tylko przykład, Podobnych sytuacji miałem o wiele, wiele więcej.
Jednak, mogę się pokusić o stwierdzenie, że czasem zależy to od zbiornika. Trochę to nielogiczne, ale moim zdaniem tak jest. W jednym akwenie nawet przy drastycznym załamaniu pogody ryby biorą kapitalnie, a np. w pobliskiej rzece jest już słabiej..
Zresztą swojego pierwszego solidnego suma 173cm, złowiłem we wrześniu przy strasznym załamaniu. Wcześniej przez kilka dni była wspaniała, ciepła pogoda z ciepłymi
nocami. Kolejnego dnia rano nastąpiło bardzo gwałtowne załamanie. Wcześniejsza temp powietrza z 20-25 spadła do 8-12 (!) stopni, do tego paskudny wiaterek i zacinający deszcz. Było tak okropnie, że chciałem się zwijać do domu, tym bardziej że łowiłem już od czterech dni. Zatrzymał mnie kolega. Uparł się że zostajemy. I chwała mu za to
Branie nastąpiło około 22ej.