Większe przelotki rzeczywiście mogłyby dać mniejszą ilość splątań. Można sobie wyobrazić, że mamy jakieś skręcenie na żyłce. Przez większe przelotki skręcenie przejdzie, zaś przez mniejsze nie.
Niektórzy producenci montują większe przelotki w końcówkach. Głównie w kijach do dalszych zarzutów i przy twardszych szczytówkach. Nie jest bowiem łatwo zastosować większe przelotki przy tak cieniutkich szczytówkach. Większa przelotka, to grubość i masa, w wiadomo, że końcówka musi ładnie pracować i pokazywać brania. W takiej szczytówce 6 oz to by zapewne można zamontować spore przelotki.
Jeśli złamania następują nie przy rzucie, tylko podczas manipulacji kołowrotkiem, to jedyne, co można zrobić, to wypracować sobie jakąś metodę, żeby tego uniknąć.
Ja, po zwinięciu zestawu, zawsze zwracam uwagę, żeby nie otwierać kabłąka przy napiętej żyłce i wygiętej szczytówce. Takie nagłe poluzowanie może właśnie spowodować owinięcie się żyłki. Z kolei zbyt luźna linka też może to spowodować. Dlatego utrzymuję lekkie (minimalne) napięcie (bez lub z leciutkim wygięciem szczytówki) i otwieram kabłąk. Takie delikatne napięcie utrzymuję przez cały czas nabijania podajnika.
Po kliku rzutach na danym stanowisku, potrafię już sobie wymierzyć idealną długość żyłki po zwinięciu zestawu. Patrzę dokąd sięga zestaw po zwinięciu i wyprostowaniu kija.
Tego typu złamania, o którym piszesz, nie miałem jeszcze "przyjemności" zaliczyć.
Miałem jednak kilka zerwanych zestawów oraz jedno rozszczepienie włókien szczytówki przy wyrzucie.
Mogę sobie jednak wyobrazić, że jeśli żyłka zaplącze się między tymi malutkimi przelotkami i zrobisz obrót korbką, to szczytówka strzela od razu.
Kolejny krokiem byłoby zastanowienie się czy żyłka nie skręca się u Ciebie nadmiernie (ponadprzeciętnie). Jeśli tak, to też by trzeba wyeliminować przyczynę tego skręcania.