Autor Wątek: Kołowrotki kiedyś a dziś... co warto mieć czego nie  (Przeczytany 6502 razy)

Offline Mardead

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 484
  • Reputacja: 299
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Różyny
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Może to troszeczkę przewrotne, ale zacznę wątek w którym porównamy nasze kręcioły... przez co wyłoni się ranking sprzętu, który warto posiadać a na jaki szkoda czasu.
Moje  kołowrotki :
1. Abu Garcia Cardinal 33 - Maszynka brzydka i bardzo już leciwa. Używana wyłącznie na wyprawach pstrągowych... Przez 25 lat mojego użytkowania raz rozbierany... Maszyna nie do zdarcia i niezawodna.... 100% legendy
2. Schimano Stradic x2500GTM - lata 90. Kołowrotek parę sezonów katowany na solance (wyciągnął setki belon ) i na opadzie.
W tym roku doczeka się kompletu nowiuśkich nierdzewnych łożysk i będzie kręcił drugie tyle. Maszyna warta każdego złocisza...
Jeśli trafia się mało używany to warto go kupować, wytrzyma dużo dużo więcej jak nówki.
3. DAM Quick Camaro (hi hi) mam dwa...Pierwszy z lat 90... pierwsze pstrągi i szczupaki... działa do dziś... tuleje z fosforobrązu i jedno łożysko w koszu, a działa i działa.
Wady: często pękające sprężyny kabłąka i słaba rolka prowadząca.
Drugi mam nowszy ze szpulą match... egzemplarz na łożyskach... dostałem kiedyś za przysłowiową złotówkę...Doczekał się drugiego życia. Nowe łożyska i podwójna korbka własnej produkcji... Używam go cały czas do wagglera.
Jak ktoś jest ciekaw co do wyglądu po tuningu to mogę zrobić fotki...
4. Ryobi Zauber 3000 i 4000: Z początku produkcji to świetne sprzęty, teraz z jakością gorzej ale w łatwy sposób da się poprawić... Długo dają rade na solance mimo że szybko padają łożyska w rolce prowadzącej... Polecam jakość do ceny bez porównania z konkurencja
5. Daiwa Regal Z 2000BL: Mam 20 letni egzemplarz, który kręci na oryginalnym smarze... widać na nim ząb czasu ale jeszcze podziała. Brat mam większy i też nie do zdarcia.
6. Shimano Stradic 2500 GTM produkt Malezyjski: Kompletnie niczego nie warty. Duże luzy nie do skasowania, przekładnia posuwu szpuli w tworzywa, a w dodatku wyjątkowo upierdliwy w konserwacji... rozwiązania konstrukcyjne dla niewprawionego mechanika mogą okazać się śmiertelne dla kołowrotka.
7. Kołowrotki Okumy i Dragona: Kołowrotki z dobrym stosunkiem jakości do ceny... Jakością nie powalają, lecz swoje wytrzymują. Mam Okume Carbonite 3M i jest naprawdę fajna do match method, ale inne o ile się wykorzystuję zgodnie z przeznaczeniem też posłużą
8. Shimano Exage 1000 RD: Mam do łowienia okoni... i troszkę podziała (kupiłem bo miał podwójną korbkę), ale następnym razem nabędę najmniejszego Zauberka...
9. Shimano Exage 4000 FA (kurtka nie pamiętam dokładnie oznaczenia, ale przedni hamulec i podwójna korbka): 3 sezony na solance i ciągle daje radę, ale Ryobi dużo lepszy.
10. Mam 3 chińczyki podróbki Shimano Baitrunner... Ale będę mógł coś więcej napisać znacznie później,  bo to ich pierwszy sezon... ale za tą cenę bo fajowski sprzęt (za dwa w wielkości 4000 zapłaciłem 180 PLN).

Przez ręce przewinęły mi się jeszcze Jaxon karpiowy, którego używam do surfa... ciężki klamot, słabo wykonany, zdechł wolny bieg, York SeaShark 6000 też do surfa... Tani i nie najgorszy.
Co do Kongera czy Mikado nie mam zdania, bo żadnego nie maiłem i nie zamierzam mieć...

Marcin

grzesiek76

  • Gość
Odp: Kołowrotki kiedyś a dziś... co warto mieć czego nie
« Odpowiedź #1 dnia: 15.09.2016, 15:41 »
Shakespeare Sigma 050 - z przednim hamulcem.
Kupiłem wyjątkowo zadbany egzemplarz za kilkadziesiąt złotych na allegro. Chodzi bardzo lekko, choć posiada tylko jedno kulkowe łożysko w koszu. Korbka na panewkach z fosforobrązu. Nie twierdzę że układa idealnie żyłkę. Ale nigdy żyłki nie splątał. Nie mam też zastrzeżeń do odległości rzutów. Młynek w zasadzie nie skręca żyłki, a chodzi przy rzecznym pickerze. Rolka się obraca. Może nie super idealnie, ale się obraca. Bardzo fajny młynek. Może nie tak pancerny jak stare metalowe DAMowskie Quicki, ale to solidny sprzęt.
Terkotka - wiadomo że jest.

Quick DAM 1202.
Także kupiłem egzemplarz w idealnym stanie. Chyba nie używany. Pancerny, bardzo precyzyjnie zmontowany...ogólnie super. To klasyka.

Posiadam także jego starszego brata Quicka 330P. Super. Ten ślimak jest rewelacyjny. W 330P jest szpula starego typu, rolka w zasadzie się nie obraca, kabłąka nie można zamykać palcami, ale uwielbiam nim łowić na Odrze. Jego praca to poezja.
Fakt, że także kupiony w niemal fabrycznym stanie,  od osoby która zafundowała mu bardzo rzetelną konserwację.

Daiwa 4000x.
Dość rzadki kołowrotek. Full metal. Trzeba go wziąć do ręki i zakręcić aby przekonać się o jego jakości. Super. Też tylko na jednym łożysku. Szykuję go do wymiany plastikowego (teflonowego?) łożyska ślizgowego, podpierającego korbę na metalowe. Bardzo dobry hamulec. Choć w moim nie działał od razu idealnie, bo w złej kolejności były włożone podkładki. Poprawiłem to i hamulec miodzio. Rolka się obraca.
Bardzo gruba oś... ogólnie mocarny młynek. Sprzęt na dłuugie lata.
Kupiony za kilkadziesiąt złociszy na licytacji od karpiarza.

Absolutnie kultowy Shimano 3010.
Kupiony jako nówka około 25 lat temu. ...Co dwa - trzy lata czyszczenie, smarowanie i wytrzyma pewnie kolejne ćwierć wieku przy spławikówce.

Mam jeszcze kilka starych Ryobi, Daiwa...Ehh

Ale na współczesnego Zaubera i Arcticę też nie będę marudził. Nawet dają radę.

Offline star

  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 14
  • Reputacja: 2
Odp: Kołowrotki kiedyś a dziś... co warto mieć czego nie
« Odpowiedź #2 dnia: 18.07.2023, 13:17 »
Dzień dobry. Chętnie kupię kołowrotki o których panowie piszecie.