Ja myślę, że nawet taka rozmowa na forum pomaga i jest jakimś krokiem naprzód...
Jako Polacy nauczyliśmy się sobie radzić w różnych, często ciężkich sytuacjach, lata socjalizmu realnego zaś pozbawiły nas pewnych cech, takich jak chociażby postawa obywatelska. Trzeba było oszukiwać pracując dla Niemca, później robić to samo za komuny. Ci co kombinowali mieli lepiej, wykształcenie nie dawało żadnego przywileju. 'Nie matura a chęć szczera zrobi z ciebie oficera'... Pewne cechy zanikły w naszym społeczeństwie, co gorsza to odpowiedzialność. Polak nauczył się, że jak winni są wszyscy, to nie jest to jednostka, więc wiele rzeczy w Polsce polega na udowadnianiu, że zrobił to 'ktoś', jacyś 'oni'. Jeszcze gorzej jest z własnością, dla wielu 'nasze' lub wspólne, oznacza, że trzeba brać jak najwięcej, bo zabraknie albo inni zabiorą. Dlatego tak strasznie odbieram brak rozsądku nad polskimi wodami, te żądania aby ryby były, bez zastanawiania się nawet skąd się one biorą. Wędkarze nauczyli się obwiniać wszystko dookoła, od PZW po Tuska za słabe wyniki, nie chcą jednak głośno powiedzieć, że to oni sami niszczą wody, że zabierają wszystko jak leci, tak, że nawet nie ma się co wycierać z roku na rok. Natomiast jak się zarybi karpikiem - oblegają zbiornik tłumnie i walą w łęb wszystko jak wlezie, na jesieni, tak naprawdę sami pozbawiając się szans na lepsze wyniki za rok. To tak jakby ktoś zjadał ziarno przeznaczone do siania... Całe szczęście, że lin czy karaś nie żerują po zarybieniu, bo byłaby już w ogóle katastrofa...
Jednak grupa wędkarzy myślących rośnie z roku na rok, mam nadzieję, ze za jakiś czas będzie ich więcej niż tych co myślą 'po staremu' i wiele się zmieni. Nedia - ja jestem pewien, że za 10 lat sytuacja wędkarska w Polsce będzie diametralnie różna od tej dzisiaj, na plus oczywiście. Zmiany już się wydarzają, obecnie wyrasta coś nowego, jestem pewien, że jak urośnie to będzie to wielka siła. Ja mieszkam w kraju gdzie widzę, że wszystko jest dla ludzi (w sensie wędkarskim, bo tutaj też nie jest wcale tak różowo w pewnych względach), i nie widzę niczego 'angielskiego' w systemie jakim działają. Są wody gdzie ryby się zabiera na potęgę (pstrągi - przecież co jak co ale UK to kolebka wędkarstwa muchowego) i jakoś ludzie dają sobie ze wszystkim radę, a zabierają ryby z 'dziada pradziada'. Znają jednak umiar i wiedzą, że trzeba dbać o 'stada' aby co roku 'dawały', nie ma tutaj grabieżczego systemu. Co ciekawe nie ma żadnych operatów i wielkich pieniędzy, i same koła potrafią nad wszystkim zapanować. Nie ma żadnej 'gospodarki centralnej', ludzie rządzą się po swojemu na swoich wodach (muszą przestrzegać oczywiście pewnych reguł).
Dlatego właśnie decentralizacja wędkarstwa jest kluczem do sukcesu w Polsce. Jeżeli dane koła będą opiekować się swoimi wodami, to będą tez pilnować ich jak swoje. Nie będzie trzeba wcale policji i kontrolerów, oni sami sobie poradzą. Wędkarze muszą poczuć, że coś należy do nich, nie jest dobrem wspólnym, nie trzeba więc walczyć i zabrać jak najszybciej, spieszyć się aby być szybszym od kogoś obok. Jak coś jest twoje to traktuje się to inaczej, nieprawdaż? A wędkarze będą mogli należeć tam gdzie chcą, tam płacić składki... Oczywiście w takim okręgu wiele wód byłaby 'wspólna' - chodzi jednak o to aby właśnie koła miały czym się opiekować. Wszystko wtedy zmieni się na lepsze