Kamil, z całym szacunkiem do twych szczerych intencji, ale najzwyczajniej nie chce mi się
Powiem tak: kiedyś, kiedyś w odległej galaktyce
A tak na poważnie
zapiął mi sie sum na wędkę Byrona to było jakieś dwadzieścia lat temu, może mniej) Wlazł w zatoczkę i przez godzinę, może więcej nie chciał sie pokazać - nawet nie drgnął, tylko od czasu do czasu pukał w żyłkę, pytając czy ja tam jeszcze jestem. Żyłka w końcu nie wytrzymała i było po sumie
Jak sie w domu okazało też i po wędce (tak na początku pomyślałem)
Cały dolnik nie wytrzymał tego napięcia i sie porozkładał - puściły wszelkie kleje.
Rozebralem, wyczyściłem, posklejalem na nowo, bez jakichś przyrządów specjalistycznych.
Kijaszek służył jeszcze lata i do tej pory służy (chyba) w innych rękach. W zeszłym roku pojechał do córki.
Wiec myśl, że nie będzie tak źle. A nawet jeśli coś mu będzie, to mea culpa, ponieważ najzwyczajniej w świecie mi sie nie chciało .