Ja wychowałem się na dzikich rzekach tj Bug, Liwiec i Narew. Łowienie na każdej to zupełnie inna para kaloszy. Najłatwiejsza jest Narew, praktycznie z każdego miejsca da się mniej lub bardziej połowić. Jest najmniej kapryśna z wymienionych i tutaj złowienie np. leszcza nie nastarcza mi problemów. Bug to już dużo płytsza siostra, tam gdzie łowię brzegi są dzikie. Łowię i na prostkach, zakolach spowolnieniach w zależności na co się nastawiam i jakiej porze dna. Liwiec to zupełnie mała rzeczka z dużym potencjałem. W tamtym roku większość znajomych wolała nad nią posiedzieć niż na Bugu i Narwi. Wachlarz przynęt także jest zróżnicowany. Narew to białe, pinka. Bug, Liwiec to królestwo ziarna. Łowiąc na Bugu i Liwcu zestawy lokuję przeważnie wzdłuż brzegu i to w znacznej odległości od swojego stanowiska. Podstawa to zachowanie ciszy. Wiele razy na Bugu koledzy po kiju siadali mi na wysokości zarzuconych zestawów nie świadomi stanowisk ryb i śmigali swoimi na środek rzeki ile fabryka dała. Po takich hałasach efekt wiadomo. Na Narwi z kolei łowienie w towarzystwie, słuchanie radia a nawet częste przechadzki po brzegu nie wpływały aż tak na wyniki. Ryba tam jest w miarę rozłożona po całej rzece. Tak przynajmniej wynika z moich obserwacji.