Mogę pochwalić się świeżymi obserwacjami z łowienia w kanale. Przez kilka dni byłem bez Żony i dziecka i poświeciłem się łowieniu w lokalnym kanale. Pisałem wcześniej o łowieniu na pszenicę ale miałem na myśli świeżą.
Przez 4 dni siedziałem wieczorem nad kanałem. Ugotowana pszenica która dojrzewała przesz kilka dni w garażu, śmierdziała nieziemsko aż chciałem sobie rękę uciąć
Kilka ziarenek do zanęcenia (dorzucałem od czasu do czasu) i jedno na haczyk numer 16. Pierwszego dnia padł ładny leszcz i kilka brań zmarnowałem bo gadałem z kolegą. Dzień drugi, w ciągu 30 min dwie grube płocie i leszcz około ponad 1kg który narobił tyle zamieszania że spakowałem sie do domu bo było już późno. Dzień trzeci to trzy grube płocie w ciągu dwóch godzin. Żadnej drobnicy ani okonia, nawet jednej sztuki a to zawsze było normą.
Dzień czwarty to kompletnie nowe miejsce, odległe gdzie nikt nie łowi, żeby potwierdzić obserwacje. Hybryda płoci i leszcza ponad 30 cm długości
Mnóstwo bąbelków żerujących leszczy których nie mogłem skusić do brania. Pewnie kwestia techniki a łowiłem batem i drgającą szczytówką.
Ktoś ma jakiś pomysł jak dogodzić takim leszczom żeby zainteresowały się przynętą?
Dzień piąty to rzeka Trent i sześć grubych płoci złowionych w spokojnej wodzie tuż przy brzegu.