Z pewnością można w ten sposób nauczyć się pewnych rzeczy szybciej.
Kiedy ja się uczyłem, to często musiałem zaczaić się wczas rano w krzakach i podpatrywać starszych kolegów.
Często dostawałem po głowie, gdy coś źle zrobiłem lub kogoś przerzuciłem. Często robiono sobie ze mnie żarty, źle doradzano. Raz wysłano mnie w miejsce, gdzie łabędzie miały gniazdo. Innym razem na miejscówkę, gdzie panowały osy - wróciłem pogryziony, a wędka została, bo tak ją obsiadły. Okradano mnie z haczyków i błystek. To właśnie na rybach nauczono mnie palić i pić wino. Oj, nie było wtedy sentymentów dla młodego samouka. O wiele łatwiej mieli ci, których ktoś uczył. U mnie w rodzinie nikt nie wędkował. Tak więc byłem zdany sam na siebie.
Teraz z pewnością takie szkolenia pomagają.