Oj!
Wyjazd z dzieciakami nigdy nie należy do łatwych. Szczególnie jak jest pod 30', obok siedzi maruda, a wrzaskuny przechodzą wszelkie rekordy robienia rumoru.
Padam na twarz, ale skrobnę małe co nieco.
Dotarliśmy o 11:30. Miejsce bez wyboru. Początek plaży. Trzeba mieć dzieciaki na widoku. Szybkie rozłożenie... Ta zapomnij.
Dzieci chcą łowić, żona chce łowić i ja też bym chętnie połowił...
W końcu się udało.
W podajniku zielona, dochodzi pelet kiełbasa - papryka.
Foremka do metody zapodziała się w garażu. Na szczęście miks który zrobiłem idealnie lepiło się palcami.
Ryby bardzo niechętnie. Coś się dłubie z wody.
Ale maleństwa
Zanim doszedłem do tego peletu, który zalałem wodą, ale zapomniałem odsączyć, udało mi się zrobić cegłę 14x14x5cm. Tak więc pelet, który był kluczowy dla dzisiejszego łowienia rozrobiłem raz jeszcze
Jak juz się udało. Dosypywałem na wierzch. To pozwoliło dobrać się do ryb, które były, ale bardzo niechętne.
Dzieciaki po kompieli też coś polapały.
W ogólnym rozliczeniu wyszlo koło 13 karasi, jeden leszcz i 23?, może więcej karpi.
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka