Autor Wątek: Mięsiarskie groźby  (Przeczytany 36088 razy)

Offline Wonski81

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 700
  • Reputacja: 939
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Tarnowskie Góry
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #195 dnia: 12.03.2018, 14:13 »
Z tego co można wywnioskować, to rację ma Grzegorz jak i Lucjan, a i każdy biorący udział w "debacie" po trochu też.

Więc proszę Was Grzesiu i Lucek... :)
Tak, znamy się tyle co nic, ale proszę, nie jeździjcie sobie po emocjach, nie kończcie tematu, nie zawieszajcie go, nie atakujcie :-[

Dociera do mnie o co chodzi.
Wędkarze- mięsiarze są winni takiego stanu rzeczy, nikt inny. Nie na każdej wodzie, ale jednak może to być plaga.
Dobry przykład to Śląsk. Znaleźć tu wodę nietrudno. Znaleźć wodę z rybami, to jak wygrana w totka. Tymczasem sieci tu nie ma, ani też nie widziałem, nie słyszałem by były.
Kto więc ponosi winę za bezrybie? Wędkarze. Wyłowią wszystko i wszędzie. Zgodnie z limitami, czy nie- nieważne. Jak który ma sumienie, to weźmie ryby zgodnie z limitem, a na drugi dzień znów przyjdzie. Załatwi sobie urlop, załatwi L4, lub jest na emeryturze. Ryba jest- tłucze bez opamiętania. Taka właśnie opisywana nieraz "polska zaradność". Nakraść, nachapać się, nakombinować, a najlepiej jeszcze w majestacie prawa czy za pozwoleniem przepisów, oczywiście kosztem innych, kosztem zniszczeń, kosztem przyrody. Ale nie o tym ;)
Tu wkracza druga prawda objawiona :P
Winę za taki stan rzeczy ponoszą władze związku. Nie wiem czy pełną winę, ale ich nieróbstwo, olewactwo, brak reakcji, czy jak to jeszcze nazwiemy jest bezpośrednią lub pośrednia przyczyną takiego stanu rzeczy.
Kto inny, jak nie oni ma reagować? Kto ma na tyle możliwości "ustawodawczej" ? Kto?
Krzyczący wędkarze ze Śląska? Kto może zaostrzyć przepisy, zamykać wody, chronić ryby, wprowadzać obostrzenia?

Wędkarze się burzą i nie chcą.
No pewnie, że nie chcą. Skoro przez tyle lat mogli bezkarnie beretować ryby, napełniać lodówki mięchem za 200zł/rok, to takie zaciśnięcie pasa będzie ich bolało nad wyraz.

Gdyby władze miały jakiekolwiek dobre intencje w stosunku do ryb, ich ilości, środowiska i co tam jeszcze przytoczymy, to wprowadziłyby stosowne zakazy/nakazy. Na dodatek mają możliwość poprzeć swoje decyzje badaniami, zapisami prawnymi, zdobytymi dzięki instytucjom zajmującym się środowiskiem, czy też wydanymi przez same ministerstwo.
Nie robią tego jednakże.
Czemu?
Próbują wprowadzić jakiś przepis, zakaz - wielkie larum, mięsiarze się buntują.
Jakoś się nie dziwię. Mogli kraść tyle lat i nagle nie mogą. Więc co?
Władze mają to głęboko w d... Żeby było lepiej, kręcą sobie lody gdzieś na boku, lawirując na granicy prawa, czy też je łamiąc. Chcą mieć spokój, dbają o własny kawałek tortu.
Tak to widzę, innego wytłumaczenia nie ma. 
Wędkarze są winni i władze są winne. Kto, w jakim stopniu?
Tego nie jesteśmy w stanie rozkminić, a przynajmniej ja nie jestem w stanie ;)

Nie trafia do mnie tłumaczenie, że ludzie nie chcą zmian i nie można ich na siłę wprowadzić.
Można, tylko "władza" tego nie robi, bo ma to głęboko w D... Kręcą sobie lody na boku i dbają o swoje.
Ludzie się będą buntować?
Phi... Zawłaszczono środki z OFE, to pokrzyczeli 2 dni i na tym koniec. Wprowadzono dodatkowe podatki, opłaty - podobnie. Podniesiono VAT? I co? Wojna domowa była?

No więc właśnie.

Tylko proszę :beg:
Nie walczcie dalej, nie zarzucajcie sobie tego czy owego.
Reset, kasacja, stan zerowy i wałkujemy temat dalej ;)
Czesiek

Offline matchless

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 167
  • Reputacja: 356
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: tyczka
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #196 dnia: 12.03.2018, 14:15 »
To może czas na zmianę polityki i znaczenia słowa wędkarz. Zrobić dobrze dla ryb i wód, wprowadzić zakazy, wymiary limity i nie przejmować się tymi co krzyczą.
Niech odchodzą zostaną tylko wędkarze którzy chcą łowić a nie znosić do domu mięso. Pewnie zaraz posypią się teksty ze będzie za mało funduszy bo odejdzie 80% członków. Może się mylę ale jak by w PL były ryby jak w UK czy Francji to ludzie by płacili te 100/150zł za np miesięczne pozwolenie czy np 800zł za roczne. teraz to jest jedno wielkie udawanie PZW udaje że dba a wędkarze udają ze płacą bo roczna opłata jest śmieszna co prawda i śmiech dostajemy w zamian :)

Jak ty to kalkulujesz? Posłuchaj wędkarzy co mówią jak tylko coś słychać na temat podniesienia jakichkolwiek stawek, to jedna sprawa. Druga to taka że wielkie jeziora ponad 100 hek  nie utrzymasz z 20% członków stowarzyszenia. No chyba że będą płacić jak mówisz po 800zł chodź i tak będzie to mało. Powiem ci jedno pamiętaj że PZW dzierżawi wody zupełnie w innych stawkach jak użytkownik prywatny. Zbierzesz ludzi ,załóż stowarzyszenie samych takich NO KILLOwców  i stawaj do przetargu o np.zalew Zegrzyński. Nawiązuje tu troszkę do kilku wcześniejszych wypowiedzi.

Wędkarze krzyczą, że wpuszczony karp jest za mały (choć wymiarowy) bo mu na sztukę za mało mięsa przypada. A co dopiero, jak im podwyższysz opłaty, zmniejszysz limity, czy wprowadzisz no kill na wodzie.
Niestety, takie są oczekiwania wędkarzy i trzeba się z nimi liczyć. Należy podejmować próby zmiany tej sytuacji, jak najbardziej, tylko trzeba zejść na ziemię. Póki co, ciągle ktoś gdzieś buja w obłokach. Jeśli zajmujemy się problemem to należy wziąć pod uwagę wszystkie czynniki, które go dotyczą. Oczywiście jest tam też wina działaczy, zaniechania, błędy w działaniu, inne wymienione tutaj wielokrotnie. Ale jeśli ktoś uważa, że wyrzucenie działaczy rozwiąże problem, pozbycie się z PZW mięsiarzy, zmiana prawa rozwiąże problem to jest w wielkim błędzie. Za chwilę pojawią się inne problemy, które okażą się niczym w porównaniu do tego, co jest obecnie. Przykład - DD. Sami sobie gospodarzą na swojej wodzie. Dostali zbiornik, mają no kill. Już teraz widać, że miodu nie ma. Lucjan widzi tutaj znów problem prawa i działaczy - według niego powodem złego prosperowania koła jest to, że wędkarze nie mogą należeć do kilku kół i w każdym z nich opłacać składkę. A ja widzę tutaj problem wędkarzy. Bo gdyby tak naprawdę zależało im na no kill, gdyby tylu było zwolenników to koło pękało by w szwach. Bo czego tak naprawdę tylko potrzeba? Wystarczy, że ktoś będzie tam opłacał składkę, którą i tak opłaca w innym kole. Czy to tak wiele? Absolutnie, to minimum wysiłku. Widać, nie wszyscy jednak są zwolennikami koła 29. To wszystko nie jest takie proste. Problem jest bardzo złożony i nierozsądna polityka i gospodarka może doprowadzić do jeszcze większej szkody. To przykre, że tak jest, mimo to niestety ale taką mamy obecnie sytuację, że popytu na nowoczesne wędkarstwo za dużego póki co nie mamy, w związku z tym i podaż jest jaka jest.
Grzegorz

Offline basp28

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 866
  • Reputacja: 97
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #197 dnia: 12.03.2018, 14:17 »
To może czas na zmianę polityki i znaczenia słowa wędkarz. Zrobić dobrze dla ryb i wód, wprowadzić zakazy, wymiary limity i nie przejmować się tymi co krzyczą.
Niech odchodzą zostaną tylko wędkarze którzy chcą łowić a nie znosić do domu mięso. Pewnie zaraz posypią się teksty ze będzie za mało funduszy bo odejdzie 80% członków. Może się mylę ale jak by w PL były ryby jak w UK czy Francji to ludzie by płacili te 100/150zł za np miesięczne pozwolenie czy np 800zł za roczne. teraz to jest jedno wielkie udawanie PZW udaje że dba a wędkarze udają ze płacą bo roczna opłata jest śmieszna co prawda i śmiech dostajemy w zamian :)

Jak ty to kalkulujesz? Posłuchaj wędkarzy co mówią jak tylko coś słychać na temat podniesienia jakichkolwiek stawek, to jedna sprawa. Druga to taka że wielkie jeziora ponad 100 hek  nie utrzymasz z 20% członków stowarzyszenia. No chyba że będą płacić jak mówisz po 800zł chodź i tak będzie to mało. Powiem ci jedno pamiętaj że PZW dzierżawi wody zupełnie w innych stawkach jak użytkownik prywatny. Zbierzesz ludzi ,załóż stowarzyszenie samych takich NO KILLOwców  i stawaj do przetargu o np.zalew Zegrzyński. Nawiązuje tu troszkę do kilku wcześniejszych wypowiedzi.
JEzioro którym się interesowalem poszło w dzierżawe za 0,15 dt żyta od hektara x 202 ha = 30,5 dt zyta - ok 1600 zł  rok. tylko nie wiem ile na zarybienia wygrywający zadeklarowal. ale opłaty dzierżawne są śmieszne.

Offline gregorio

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 708
  • Reputacja: 149
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Kołobrzeg
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #198 dnia: 12.03.2018, 14:20 »
Nie wiem za ile , ale może to być równowartość kosztów dzierżawy
Grzegorz > Kołobrzeg

Offline matchless

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 167
  • Reputacja: 356
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: tyczka
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #199 dnia: 12.03.2018, 14:29 »
Dobry przykład to Śląsk. Znaleźć tu wodę nietrudno. Znaleźć wodę z rybami, to jak wygrana w totka. Tymczasem sieci tu nie ma, ani też nie widziałem, nie słyszałem by były.
Kto więc ponosi winę za bezrybie? Wędkarze. Wyłowią wszystko i wszędzie. Zgodnie z limitami, czy nie- nieważne. Jak który ma sumienie, to weźmie ryby zgodnie z limitem, a na drugi dzień znów przyjdzie. Załatwi sobie urlop, załatwi L4, lub jest na emeryturze. Ryba jest- tłucze bez opamiętania. Taka właśnie opisywana nieraz "polska zaradność". Nakraść, nachapać się, nakombinować, a najlepiej jeszcze w majestacie prawa czy za pozwoleniem przepisów, oczywiście kosztem innych, kosztem zniszczeń, kosztem przyrody. Ale nie o tym ;)

Ja tutaj nie widzę bezrybnych wód, choć wędkarze nad wodą (Ci sami, których opisujesz wyżej), krzyczą, że tych ryb nie ma.
Problem właśnie w tym, że np. do wody ląduje kilka ton ryb!!! a wyławianych jest... kilka ton. Dla przykładu, odłów karpia na zbiorniku 14ha! - 3500 kg! A piszę tylko o karpiach. Dane są rzetelne i prawdziwe. Nie zakłada się jedynie ryb zabranych poza limitem, nie wpisanych w rejestrze - czyli po prostu ukradzionych. Więc przyjmijmy, że 500 kg zostało ukradzionych - to mamy 4 tony! Złowione i zabrane przez wędkarzy.
Bezrybie? No ja sobie życzę wszędzie takiego bezrybia.


Grzegorz

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 460
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #200 dnia: 12.03.2018, 14:35 »

Tak, tylko pytanie polega na tym, na ile brak zmian jest skutkiem potrzeb i postaw samych wędkarzy. Przecież ogromna większość przeklinałaby tych, co zwiększyliby kary, kontrole, wymiary, a zmniejszyli limity połowowe, o wprowadzeniu akwenów, na których obowiązywałyby przepisy zabraniające zabierania ryb, nie wspomnę. Władze PZW są odbiciem naszych wędkarzy. Przekornie napiszę, że to przejaw demokracji w Związku i niechęci działaczy do arbitralnego, niezgodnego z wolą wędkarzy, działania.


Otóż to. Próbuję to przekazać od dłuższego czasu i w zasadzie o to toczy się dyskusja. Być może ktoś uważa to za mało istotne, bierze jako usprawiedliwienie osób w zarządach PZW, ale moją intencją jest wskazanie istotnej zależności. Ja na podstawie swoich obserwacji i analizy tego z czym mam do czynienia, widzę, że ludzie na górze są skłonni do zmian jednak skutecznie uniemożliwiają je sami wędkarze. Wiem, że to brzmi jak abstrakcja, ale dopóki do kogoś to nie dotrze to trudno w ogóle merytorycznie rozmawiać. Nie bronię tutaj działaczy, bo jest wiele kwestii po ich stronie, które powinni załatwiać, za którymi powinni lobbować itd.  Potrafię jednak zrozumieć sytuacje, gdzie wpływ wędkarz-zarządy ma istotne znaczenie, ponieważ widzę ją nawet na poziomie koła. Wiele problemów można rozwiązywać na poziomie kół, ale nawet tam to nie jest łatwe, bo wędkarzy, którzy oczekują zmian jest mały odsetek (tych zmian na lepsze). Tych, którzy chcą zmian na gorsze (w naszym postrzeganiu) jest o wiele więcej i walka nie toczy się nawet już o to, by wprowadzać lepsze ale unikać gorszego. Duża grupa wędkarzy to także grupa bierna, której jest dobrze tak jak teraz. Narzekają, ale ich narzekania w większości sprowadzają się do jednego - chcieli by łowić więcej, mieć więcej ale tylko dlatego by więcej czerpać (w tym negatywnym znaczeniu). Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wiele protestów, pism, listów, maili wysyłanych jest do okręgów przez niezadowolonych wędkarzy, którzy chcą więcej mięsa, nie chcą no kill, nie chcą podwyższenia wymiarów. Trzeba przynajmniej postarać się postawić w sytuacji osób decyzyjnych, gdzie w zderzeniu z próbą zmian są torpedowani przez niezadowolone grupy swoich członków, tutaj z jednej strony, z drugiej zaś za bierność. Cały czas czytam, że my chcemy, my chcemy. Cholera, ja też chcę. Ale mam świadomość, że my, że ja to jest odsetek członków PZW. Teraz trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy warto jest iść na wojnę z największą grupą w PZW? Komu się to opłaci? Pierwsze padną zarządy w kołach. Jeśli będą to dobre zmiany - to w porządku. Przypuszczam jednak, że wprowadzając politykę, która nie spodoba się mięsiarzom - ta zmiana nie będzie najlepsza. Wygrają wybory Ci, którzy obiecają "gruszki na wierzbie", stawy pełne ryb, łowienie w całej Polsce, zwiększone limity, być może brak kontroli prześladowców z SSR itd. To jest wizja niezwykle realna i bardzo prawdopodobna. Dlatego trudno jest rządzić, nawet w takim kole, nie dystansując się od swoich poglądów, które może choć słuszne, to jeśli będą zbyt kontrowersyjne dla wędkarzy nie tylko nie odniosą skutku, ale doprowadzą do całkowitego zniszczenia tego, co próbuje się zrobić.

Pytanie jak zejść ze złej drogi zacząć wszystko prostować. To co piszesz ma sens, jednak w ogólnym rozrachunku nie daje to wielkich szans na powodzenie. Co mamy robić? Próbować czy za pomoca delikatnych środków coś się zmieni? Nie zmieni!

Ja napisałem, że podstawą jest zwiększenie zarybień, rozsądne wprowadzenie karpia (aby skierować uwagę w jego stronę), z jednoczesnym wprowadzeniem limitów, kontroli i kar. To jest jak dla mnie idealne rozwiązanie, bo każdy na tym zyskuje. Wędkarz zabierający ryby dostanie ich więcej, z drugiej strony też 'dokręcona będzie śruba', jest podłoże do tworzenia łowisk sportowych, karpiowych. Zamiana zaś etatów 'działaczy' na ichtiologów to kolejne pójście zgodnie z drogą reform, ci ludzie mogą zająć się osobnymi wodami odpowiednio ustalając dla nich limity, plany zarybień. I gdzie widzisz ciągłą krytykę? To jest kwintesencja tego co piszę, to jest propozycja reform. A tu bach! Prezes popiera grupy rybackie i mówi, że są OK. Więc piszę, że nie jest to OK. Jak można tego nie krytykować? Czy nie dało się wyczuć aprobaty do tego, aby się zajmować rybactwem w każdym okręgu? :o

Wizja wspierania obecnych władz aby wymóc jakieś zmiany wg mnie nie da wymiernych efektów. Należy przede wszystkim zająć się wodami i stworzyć ofertę, która przyciągnie ludzi w PZW. Tak, trzeba dać tym co zabierają, bez liczenia na to, że się zmienią sami z siebie na bezrybiu. Niech będzie więcej ryb w wodzie i silne kontrole, już będzie poprawa.

Nie czarujmy się, sami wędkarze nie mogą kierować polityką związku, co najwyżej mogą prowadzić własne wody, co jest zresztą najlepsza rzeczą. Bo wtedy sami zrozumieją, skąd się biorą ryby.W obecnym układzie wg mnie władzom związku jest na rękę, że mają takich bezmyślnych gamoni, stado, które sarka i narzeka, ale płaci. Można dalej jakoś 'jechać'. Pytanie dokąd, kiedy nastąpi zmęczenie materiału i katastrofa.

Zadajmy sobie też pytanie. Jak może być lepiej, jeżeli wybory władz PZW nie odbywają się na zasadzie programów wyborczych? Jak można mieć wpływ na zmiany, skoro osoby zarządzające nie mają żadnych obligacji odnośnie wędkarzy. Mogą używać wymówek naukowców rybackich, z silniejszym naciskiem na winę samych wędkarzy, że robią źle, oraz na to, że się nie da nic zrobić, bo takie jest prawo... To nie jest UK czy Francja, to jest Polska, gdzie PZW ma wielka władzę, to ono odbiera pieniądze wędkarzy, państwo dostaje marne grosze z dzierżaw. Dlatego właśnie powinniśmy naciskać na władze, mocno, aby dojrzewały do silnych reform, aby nie wchodziły w rzeczy, które dają złe lub marne efekty. Platforma Obywatelska przez pewien czas bazowała na sondażach, sprawdzając które reformy spowodują spadek poparcia. I tych nie robiły, aby utrzymać się u władzy. W PZW potrzeba nam ludzi co chcą działać i się nie boją spadku poparcia, bo nie ma czasu na kosmetyczne zmiany i oczekiwanie na cud. To nie miejsce i pora na delikatne naciski, trzeba działać i to szybko, więc właśnie ostra krytyka może dać wiele dobrego. Włodarze PZW musza czuć się zależni od wędkarzy, od tego czego oni oczekują. Jeżeli dorabiać sobie będą sieciowaniem, żadne zmiany nie nastąpią. Będzie to pic na wodę - fotomontaż, zwykła ściema.
Lucjan

Offline basp28

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 866
  • Reputacja: 97
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #201 dnia: 12.03.2018, 14:41 »
Zgadzam się !!! za 5 lat wybory - będzię nowy Zarząd zrobi nam dobrze !!! PZW trwaj !!! To głos Zarządu PZW czy zwolennika pseudo"reform"  ???
No za komuny tak robili pierestrojke co 5 lat prze 50 lat :)
Zarząd się zmieni i będzie lepiej :), LUK potrafisz człowiekowi humor poprawić :D

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 460
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #202 dnia: 12.03.2018, 14:50 »
Ale jeśli ktoś uważa, że wyrzucenie działaczy rozwiąże problem, pozbycie się z PZW mięsiarzy, zmiana prawa rozwiąże problem to jest w wielkim błędzie. Za chwilę pojawią się inne problemy, które okażą się niczym w porównaniu do tego, co jest obecnie. Przykład - DD. Sami sobie gospodarzą na swojej wodzie. Dostali zbiornik, mają no kill. Już teraz widać, że miodu nie ma. Lucjan widzi tutaj znów problem prawa i działaczy - według niego powodem złego prosperowania koła jest to, że wędkarze nie mogą należeć do kilku kół i w każdym z nich opłacać składkę. A ja widzę tutaj problem wędkarzy. Bo gdyby tak naprawdę zależało im na no kill, gdyby tylu było zwolenników to koło pękało by w szwach. Bo czego tak naprawdę tylko potrzeba? Wystarczy, że ktoś będzie tam opłacał składkę, którą i tak opłaca w innym kole. Czy to tak wiele? Absolutnie, to minimum wysiłku. Widać, nie wszyscy jednak są zwolennikami koła 29. To wszystko nie jest takie proste. Problem jest bardzo złożony i nierozsądna polityka i gospodarka może doprowadzić do jeszcze większej szkody. To przykre, że tak jest, mimo to niestety ale taką mamy obecnie sytuację, że popytu na nowoczesne wędkarstwo za dużego póki co nie mamy, w związku z tym i podaż jest jaka jest.

Grzesiek, mi chodzi o trochę coś innego. Dlaczego wędkarz z Torunia, nie może należeć do koła nr 29 również i opłacić składkę na Dzierżno Duże (powiedzmy 40-50 PLN za rok)? Planuje jedną zasiadkę tygodniową, i takie członkostwo da mu okazję do małej opłaty, dodatkowo zasili kasę koła, wpłynie na jakość jego wędkowania. W obecnym układzie zapłacisz masę kasy okręgowi, koło nie ma z tego prawie nic. Inna sprawa, to fakt, że wędkarze z lokalnych kół nie będą się przepisywać do Dzierżna, skoro mogą tam łowić. Płaca u siebie i nie mają zamiaru się przenosić dla samej idei, przecież to oczywiste. Ja sam wole opłacać Opole a nie Katowice, a należeć tylko do koła z Dzierżna ( a muszę do DD aby je wspierać, pomimo,  że tam nie łowię). W ten sposób właśnie powstaje konkurencja kół, które mogą zainwestować w wody. A co ma zrobić koło z 200 wędkarzy? Skąd brać kasę na wszystkie kontrole, skąd zorganizować siekę na jakieś inwestycje? Ileż inicjatyw i możliwości się marnuje z powodu jednego durnego przepisu! OMG :facepalm: Na dodatek Katowice siedzą na kasie, niestety nie koła.

Dzierżno Duże to woda o wielkich możliwościach, linii brzegowej mogącej pomieścić setki wędkarzy. Ale trzeba sporo zainwestować, aby coś tam zrobić. Bazowanie na stukilkudziesięciu zapaleńcach nie ma sensu. Zresztą w PZW większość chce brać a nie dawać, co oczywiste. Dlatego właśnie przynależność do wielu kół jest świetnym rozwiązaniem (wiąże się to z uzyskaniem możliwości łowienia na tej wodzie). Są tysiące wędkarzy, gotowych należec do wielu kół, zwłaszcza jeżeli będą mieli świadomość, że ich kasa idzie do władz koła a tym samym w daną wodę. Teraz takie koło Dzierżno Duże daje zarabiać władzom okręgu na sobie, nie uzyskano nawet części możliwości jaka drzemie w tej wodzie. Obecne przepisy wręcz wymuszają sytuację, aby koło robiło antyreklamę tej wody, tak aby nie odwiedzał jej nikt 'obcy', ponieważ jest on problemem. Smutna prawda, jest to wbrew idei stowarzyszania się.

Lucjan

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 460
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #203 dnia: 12.03.2018, 14:59 »
Zgadzam się !!! za 5 lat wybory - będzię nowy Zarząd zrobi nam dobrze !!! PZW trwaj !!! To głos Zarządu PZW czy zwolennika pseudo"reform"  ???
No za komuny tak robili pierestrojke co 5 lat prze 50 lat :)
Zarząd się zmieni i będzie lepiej :), LUK potrafisz człowiekowi humor poprawić :D

Cholera wie co chciałeś wyrazić, po raz kolejny jakieś trudne do rozszyfrowania myśli 8)

Po pierwsze pieriestrojka była jedna, co pięć czy sześć lat był 'plan' (pięcioletni zazwyczaj). Po drugie ja mówię o zmianie przepisów, które pozwolą na większe zarybienia, obecnie jest to praktycznie niemożliwe. Aby zmieniono przepisy, należy mieć przede wszystkim zarząd, który zechce to zrobić, jest to poniekąd zaprzeczenie myśli naukowej z Olsztyna. A więc problemy, bo obecnie chłopaki współpracują w zakresie sieciowania wód, aby rwać unijną kasę.

Jeżeli mielibyśmy wybory, w których kandydaci na prezesa okręgu czy PZW mieliby programy, sprawa miałaby się całkiem inaczej. Teraz mamy poza kuluarowe rozmowy i sojusze, co oznacza w praktyce koryto i walkę o miejsce przy nim. Dopóki więc nie zmienimy zasad gospodarowania wodami - a tu trzeba reform, bop obecne operaty 10 letnie po prostu nie działają,  to nie będzie żadnych zmian. Nawet gdyby wędkarze zabierali przestrzegając RAPR, bez żadnych przypadków kłusownictwa, szansa na odbudowę rybostanu jest bardzo mała. Dlatego potrzeba nam ludzi co się nie boja zmian w PZW i chcą je robić. A gdzie są tacy? Nie widzę.
Lucjan

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 460
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #204 dnia: 12.03.2018, 15:22 »
Z tego co można wywnioskować, to rację ma Grzegorz jak i Lucjan, a i każdy biorący udział w "debacie" po trochu też.

Więc proszę Was Grzesiu i Lucek... :)
Tak, znamy się tyle co nic, ale proszę, nie jeździjcie sobie po emocjach, nie kończcie tematu, nie zawieszajcie go, nie atakujcie :-[

No więc właśnie.
(...)

Tylko proszę :beg:
Nie walczcie dalej, nie zarzucajcie sobie tego czy owego.
Reset, kasacja, stan zerowy i wałkujemy temat dalej ;)

Ja bronię swojego stanowiska i racji. Problem w tym, że jeżeli pojawia się poważny zarzut bezsensownej krytyki pod adresem PZW, to jest to poniekąd poważny zarzut odnośnie kierunku jaki tu prowadzimy na forum. Zbyt poważny, aby się nie odzywać. Ja rozumiem, że wiele wypowiedzi ma zabarwienie emocjonalne i jest może na wyrost (pod adresem ZG), ale nie zgodzę się, że jest to niepotrzebna i nic nie dająca krytyka. Bo jest to właśnie dojrzała ocena sytuacji, do jakiej dochodziliśmy tu ponad trzy lata. Teraz właśnie mamy pełny obraz tego co się dzieje, w którym punkcie jesteśmy jako członkowie związku.

I nie mam zamiaru atakować Grześka, wcale tego nie robię. Polemizuję z tym co on pisze, a to całkiem coś innego. Ja na Grześka ani nie jestem zły, ani się nie obraziłem. Uważam wręcz, że trzeba przewałkować pewne rzeczy, bo jest to jakby pewne podsumowanie tego co robiliśmy tyle lat. Grzegorz ma sporo racji jeżeli chodzi o wędkarzy, ja wcale nie mam zamiaru uważać ich za niewiniątka czy ofiary 'systemu'. Jednak 'ryba psuje się od głowy'. Założenia na których działa PZW (statut, prawo) są niewłaściwe, wymagają korekty. Bez tego poprawa nie nastąpi, lub stanie się za lat 15, 20, jak warunki będą lepsze, zwłaszcza po przemianie demograficznej i wymianie pokoleń. Ale to cholernie długi okres czasu ;)
Lucjan

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 35 004
  • Reputacja: 2236
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #205 dnia: 12.03.2018, 15:31 »
Tytuł wątku brzmi "Mięsiarskie groźby".
Może jeszcze raz. Jak wszyscy jednym głosem (i mięsiarze, i nokillowcy) krzyczą, że nie chcą sieci, to sieci dalej są i na nic się groźby wszystkich zdają.
Jak mięsiarze grożą, że po wprowadzeniu NORMALNOŚCI odejdą ze związku, to jest podnoszona kwestia, że większość nie chce wprowadzenia normalnych przepisów chroniących ryby i dlatego nie można ich wprowadzić.
Jak odejdą mięsiarze, to związek padnie.
Otóż:
1) Z tych, co grożą, to może z 10 procent odejdzie. Reszta będzie tak samo psioczyć, jak teraz psioczy na sieci.
2) Jeśli odejdą ludzie, którzy z wody wyjmują więcej niż za to płacą, to per saldo pieniędzy zostanie więcej. Albo ja nie potrafię liczyć. Ale jak ktoś mi płaci za trzy jabłka, a potem bierze ich pięć, to ja wolę takiego klienta nie mieć, niż go mieć.
Krwawy Michał

Viva la libertad, carajo!

Offline Wonski81

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 700
  • Reputacja: 939
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Tarnowskie Góry
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #206 dnia: 12.03.2018, 16:24 »
Dobry przykład to Śląsk. Znaleźć tu wodę nietrudno. Znaleźć wodę z rybami, to jak wygrana w totka. Tymczasem sieci tu nie ma, ani też nie widziałem, nie słyszałem by były.
Kto więc ponosi winę za bezrybie? Wędkarze. Wyłowią wszystko i wszędzie. Zgodnie z limitami, czy nie- nieważne. Jak który ma sumienie, to weźmie ryby zgodnie z limitem, a na drugi dzień znów przyjdzie. Załatwi sobie urlop, załatwi L4, lub jest na emeryturze. Ryba jest- tłucze bez opamiętania. Taka właśnie opisywana nieraz "polska zaradność". Nakraść, nachapać się, nakombinować, a najlepiej jeszcze w majestacie prawa czy za pozwoleniem przepisów, oczywiście kosztem innych, kosztem zniszczeń, kosztem przyrody. Ale nie o tym ;)

Ja tutaj nie widzę bezrybnych wód, choć wędkarze nad wodą (Ci sami, których opisujesz wyżej), krzyczą, że tych ryb nie ma.
Problem właśnie w tym, że np. do wody ląduje kilka ton ryb!!! a wyławianych jest... kilka ton. Dla przykładu, odłów karpia na zbiorniku 14ha! - 3500 kg! A piszę tylko o karpiach. Dane są rzetelne i prawdziwe. Nie zakłada się jedynie ryb zabranych poza limitem, nie wpisanych w rejestrze - czyli po prostu ukradzionych. Więc przyjmijmy, że 500 kg zostało ukradzionych - to mamy 4 tony! Złowione i zabrane przez wędkarzy.
Bezrybie? No ja sobie życzę wszędzie takiego bezrybia.

Nawet nie chodzi o to, że ja Ci wierzę czy nie. Tak po prostu jest!
Skala tej patologii jest zapewne jeszcze większa!
Znam przynajmniej jedną wodę, do której ładuje się taką ilość karpia, a ma 4 czy 5 ha!
Fajnie nie? :facepalm:
Jakkolwiek źle to brzmi, to jest tam bezrybie.
Po zarybieniu zawody, a potem wolno łowić. Szast, prast. Poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek. W sobotę przyjeżdżam na ryby- pracuję, wiadomo....
Ludzi od groma, nie ma gdzie usiąść. W nd jadę w inne miejsce, bo wiem, że nawet jak wstanę o 2 nad ranem, to miejsca i tak nie będzie. Za tydzień w weekend znów się pojawiam. 2 wędkarzy na wodzie, na najlepszych miejscówach. Siadaj, gdzie chcesz, powodzenia :)
Karp wytłuczony zapewne w 99%, przy okazji wziął ładny karasek - do siaty. Płotka 25cm - "uuu, piękna płotka- dam do octu". Pojawił się wymiarowy linek- "mniam, mniam, delikates....".
W 2 tygodnie przykładowo 2 tony ryby zostały odłowione w całości, a na dodatek jeszcze 100kg, które jakimś cudem się uchowały.
W papierach ryb tyle, że się wręcz duszą.
W rzeczywistości "pustynia".
Kogo lać po łebie w takim wypadku?
Włodarzy, że pozwalają?
Czy wędkarzy, bo nie mają żadnych hamulców?

Dla kontrastu.
Pojawiło się w mojej okolicy kolejne stowarzyszenie. Może istniało już wcześniej, ale niedawno się o nim dowiedziałem.
Woda kilka ha, czyli taki większy stawek.
Opłata dla nowych członków ~ 500zł, dla innych ~ 400zł.
Wolno zabrać 12 ryb "szlachetnych" w ciągu roku. Do szlachetnych zalicza się karp ( :P).
Ostre limity(np karp 1szt na dobę, szczupak 1 na tydz/4 szt na rok), widełki wymiarowe (np karp 30-50), ochrona zatrudniona jako straż, monitoring. I co?
Zapisałem się...
na listę oczekujących :facepalm:
Jestem nr 68 na liście :P
Czesiek

Offline gregorio

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 708
  • Reputacja: 149
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Kołobrzeg
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #207 dnia: 12.03.2018, 16:40 »
I zobacz jak dobrze, od tego się zaczyna od małego jeziorka :thumbup:
Grzegorz > Kołobrzeg

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 460
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #208 dnia: 12.03.2018, 18:22 »
Tytuł wątku brzmi "Mięsiarskie groźby".
Może jeszcze raz. Jak wszyscy jednym głosem (i mięsiarze, i nokillowcy) krzyczą, że nie chcą sieci, to sieci dalej są i na nic się groźby wszystkich zdają.
Jak mięsiarze grożą, że po wprowadzeniu NORMALNOŚCI odejdą ze związku, to jest podnoszona kwestia, że większość nie chce wprowadzenia normalnych przepisów chroniących ryby i dlatego nie można ich wprowadzić.
Jak odejdą mięsiarze, to związek padnie.
Otóż:
1) Z tych, co grożą, to może z 10 procent odejdzie. Reszta będzie tak samo psioczyć, jak teraz psioczy na sieci.
2) Jeśli odejdą ludzie, którzy z wody wyjmują więcej niż za to płacą, to per saldo pieniędzy zostanie więcej. Albo ja nie potrafię liczyć. Ale jak ktoś mi płaci za trzy jabłka, a potem bierze ich pięć, to ja wolę takiego klienta nie mieć, niż go mieć.

Wg mnie problemem jest to, że z PZW odeszło wielu cennych ludzi. Im więcej stowarzyszeń, tym mniej właśnie takich osób w związku. Co oznacza, że więcej jest tych najbardziej pazernych.. Poza tym co PZW oferuje tym, co ryb nie zabierają? Oprócz kilku okręgów można by rzec, że bardzo mało. Mając kilka fajnych komercji, lepiej płacić i łowić normalnie, niż się męczyć, nieprawdaż? Dlatego póki co odchodzić będą najcenniejsi ludzie. Kto będzie udzielał się w kołach, działał? No właśnie... Wg mnie byłoby bardzo dobrym posunięciem zrobić coś, aby zniechęcić do związku największych mięsiarzy. Jak piszesz, szkody nie będzie :)
Lucjan

Offline matchless

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 167
  • Reputacja: 356
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: tyczka
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #209 dnia: 13.03.2018, 07:13 »
2) Jeśli odejdą ludzie, którzy z wody wyjmują więcej niż za to płacą, to per saldo pieniędzy zostanie więcej. Albo ja nie potrafię liczyć. Ale jak ktoś mi płaci za trzy jabłka, a potem bierze ich pięć, to ja wolę takiego klienta nie mieć, niż go mieć.

Wg mnie byłoby bardzo dobrym posunięciem zrobić coś, aby zniechęcić do związku największych mięsiarzy. Jak piszesz, szkody nie będzie :)

Odejście największych mięsiarzy lub ich wyeliminowanie, jeśli naruszają przepisy PZW jest rozwiązaniem. Zniechęcanie ich, generalnie też. Na horyzoncie jest niestety podstawowy problem. To zniechęcanie, odejścia to sytuacja niekontrolowana, na którą wpływu jako takiego mieć nie można, bo się nie da. Już teraz obserwuje się znaczący ubytek wędkarzy, jest od powodowany wieloma czynnikami, czy to emigracją, czy po prostu starzeniem się środowiska, czy ogólnym zniechęceniem do PZW. Przyjmując więc ten "naturalny" ubytek, biorąc pod uwagę ten "wspomagany" mamy do czynienia już z wizją utraty wielu członków. I to wcale nie jest złe, bo przyjmując, że PZW statystycznie traci lub straci osoby najbardziej zainteresowane "mięsem" to nawet przy mniejszej kasie wody staną się rybniejsze. W końcu, mniej osób = mniej zabierających.
Ale, temat jest bardziej złożony. Problemem jest to, o czym kiedyś już wspominałem i już kilka osób również o tym pisało. Problemem jest ilość wód, które dzierżawi PZW. Ilość a także ich wielkość.
Statystycznie, na przykładzie wyjaśnię. Gdyby tak stowarzyszenie X, miało w gospodarowaniu wodę 20 ha, 300 członków, którzy opłacają składkę na ten zbiornik a w śród nich było by 50 mięsiarzy, których skutecznie by zniechęcono, to ogólnie wodzie krzywda się nie stanie. Bo 250 członków spokojnie zadba o swoją wodę. Ale gdyby tak już to był zbiornik 50 ha a mięsiarzy było by 150, to pojawia się poważny problem. Bo ta ilość osób, która zostanie nie będzie wstanie skutecznie zarybić dużego już zbiornika. Nawet jeśli przyjmiemy, że ich polityka pozyskiwania ryb będzie już bardzo rozsądna.

Grzegorz