Ja mam i spoda i spomba, i używam obydwóch, w zależności od sytuacji. Teraz czekam na nowość z Foxa...
Jeżeli chodzi o nęcenia spombem lub spodem, to według mnie trzeba mieć odpowiedni kij i kręcioł z plecionką. Spomb faktycznie nie zawsze sie otworzy, zwłaszcza jak się nęci dalej. Ale trzeba uwzględnić teź pewne inne rzeczy.
Spomb jest dokładny jeżeli chcemy. Nie lubią go ptaki i boją się go. Przy łyżce miałbym wszystkie kaczki z okolicy, które wszystko by wybrały jakby zorientowały sie o co chodzi, plus wszelkie rybitwy, łabędzie i gęsi. Spomb odstrasza. Można używać płynniejszych miksów robiących chmurę, nie brudzi on jak spod. Co istotne - to mając odpowiedni kołowrotek można narobić małego hałasu, otwarty spomb 'leci' po powierzchni podczas zwijania.
Wadą jest nie otwieranie się (1 raz na 5 rzutów to dobry dla mnie stosunek), mała objętość (mam średnią wersję) no i konieczność używania łyżki do ładowania, aby nie blokować mechanizmu ładującego.
Spod czyli rakieta ma większą pojemność i zawsze się otworzy

Niestety brudzi przy bardziej płynnych miksach (chlapie), trzeba mieć ręcznik aby wycierać ręce. Co bardzo denerwuje to fakt, że zwijając go nie leci po wodzie jak spomb, tylko stawia spory opór, mocniej płosząc przy donęcaniu.
Sam kręcioł musi być z tych karpiowych, aby mocno i szybko wyciągać całość. Szeroka szpula oblana wodą pozwoli na uzyskanie imponujących zarzutów, podobnie jak sztywny kij.
Jeżeli chodzi o mnie, to kij do spodowania z całym zestawem to konieczność przy wielu zasiadkach. Dla wytrwałych może istnieć opcja nęcenia koszykiem o większej średnicy, jednak spomb można załadować suchymi pelletami i ladują one na powierzchni, powoli opadając ( czy to spod-rakieta czy też spomb otwierają się na powierzcni). To lepsze niż sam koszyk, ktory musi wylądować na dnie i musi mieć miks zanętowy, nie da się go nabić samymi konopiami przecież. Trzeba też odczekać swoje...
Leszcz, karp i lin to ryby ktore czasami trzeba podejść używając taktyk necenia daleko od brzegu, i trzeba mieć świadomość, że towaru musi być sporo. Jeżeli mamy łowisko z łopatami o sporych wymiarach, to kilogram jakieś mieszanki to śmiech na sali. Trzeba tego znacznie więcej.
Dodatkowym plusem kija do spodowania jest używanie go jako markera. Podstawową czynnością po przybyciu na łowisko jest zbadanie nim dna, znalezienie miejsca do łowienia, postawienie markera, oznaczenie odległości na gruntówkach lub feederach, po czym można spodować. Wszystko jednym zestawem. Jeżeli łowimy w nocy, to po kilku leszczach lub karpiach, musimy donęcić miejscówkę, i posłanie kilku spombów to nie problem, nawet w ciemnościach. Duże stada szybko wymiotą to co mamy, i musimy mieć wszystko przygotowane w odwodzie. Lin żeruje w mniejszcyh stadach i jest powolniejszy, tu uzupełnianie nęconego miejsca może odbywać się rzadziej.
U mnie ptaki zrozumiały co to jest rurka do kulek, proca lub łopatka. Rybitwy jak tylko widzą kogoś z tymi narzędziami, zaczynają krążyć... Potrafią przechwycić do 90% kulek lub pelletów, część w locie, a część zaraz po wpadnięciu do wody. Łopatka w przypadku moich łowisk w ogóle jest koszmarem. Mam tyle ptaków, że zaraz zleciałyby się wszystkie w takie miejsce, myśląc, że to dla nich. Kaczki zaczęłyby dodatkowo nurkować. Najgorsze w tym wszystkim byłoby to, że miejsce to dla niech stałoby się 'bazą', nie chciałyby z niego odpłynąć, ewentualnie co chwila by wracały i nurkowały. Złowienie wtedy kaczki na kulkę lub pellet jest bardzo prawdopodobne.
Dlatego wielu karpiarzy używa spomba do nęcenia kulkami. Mają pewność, że wszystko dociera w nęcone miejsce.
Im więcej karpiarzy odwiedza dane łowisko, tym ptaki są bardziej inteligentne. Na większych akwenach można używać procy, ptaki nie zlatują się tak szybko. Jednak na małych jest problem. Już wzięcie do ręki procy aktywizuje te bestie. A wiele proc do kulek ma kolory rażące, które ptaki widzą dobrze.
Według mnie, dla łowców na wodach stojących spod to istotna rzecz, pozwalająca na osiągnięcie dobrych wyników.