Już tłumaczę, po swojemu

Jeśli nigdy nie miało się do czynienia z zestawami castingowymi, a ma się dobry sprzęt, to wydaje się, że jest idealnie i niczego więcej do szczęścia nie trzeba. Gdy człowiek zapozna się z castem, i go polubi, co ważne, to później zaczyna mu przeszkadzać hałas plecionki na rolce kołowrotka i na przelotkach, szczególnie na pierwszej. Ma się też wrażenie, że kołowrotek zaczął jakby ciężko chodzić, a wcześniej było idealnie

Sprawa druga, waga zestawu. Multiplikator o wadze 150-200 g przeżyje dobry, solidny kołowrotek, targając takie same przynęty. O ciężkich przynętach nie ma co wspominać, bo śmiganie klockami przy użyciu klasycznego kołowrotka to ciężkie zadanie...
Czułość zestawu - kolejna zaleta. Linka nie jest załamana na rolce, biegnie prosto do przynęty, więc wiadomo, o co chodzi.
Zestaw castingowy nie jest czuły na grubość linki jak klasyczny zestaw, biorąc oczywiście pod uwagę zasięg rzutu (brak spirali).
Ważne dla Ciebie, czyli gościa, który łowi z łodzi - kołowrotek często wadzi o nogę, a w przypadku casta możesz trzymać kij na udzie, bo multiplikator jest na górze.
Łatwość wykonywania rzutów jednoręcznych - super sprawa.
Nie trzeba drugą ręką otwierać kabłąka ani zabierać linki palcem - wszystko robisz kciukiem i spustem.
Natychmiastowa gotowość do działania, bo można bardzo szybko stopować lecącą przynętę - rzut, stop, ciach, siedzi!
Wady:
Zestawem klasycznym można dalej śmignąć, nawet tanim. Żeby daleko śmigać castem, trzeba złożyć dobry zestaw, a to wymaga kosztów i pomyślunku.
Klasyczny zestaw jest bardziej uniwersalny, bo można walić i główką o wadze 3 g, i 30 g.
Wiatr w twarz to utrudnienie, ale nie przeszkoda (kwestia wprawy).
Casting i lekkie przynęty to wyzwanie, i dla portfela, i dla psychiki. Ale mowa o przynętach poniżej 2-3 g (szczególnie woblery nieloty). Są tacy, którzy specjalizują się w miotaniu gramowych jigów, ale to ekstremum (nie dla mnie, ja muszę widzieć lecącą przynętę - wzrok). Aha, skoro już o tym - łowiąc zestawem castingowym, trzeba być raczej skoncentrowanym, bo łowiąc kołowrotkiem ze stałą szpulą, to można prawie spać... nawet nie musisz wiedzieć, kiedy przynęta wpada do wody. W nocy można łowić castem, ale na czuja, co wymaga doświadczenia. Zestaw klasyczny jest pod tym względem lepszy, bez dwóch zdań.
Nie ma się co zamykać w jednej metodzie. Warto mieć i te zestawy, i te. Zawsze to jakaś odmiana (gadam tak zawsze, dla zasady, ale i tak zakładam klasyczny kołowrotek tylko do okoniówki

).
To są moje obserwacje, zapewne ktoś inny postrzega to wszystko inaczej. I dobrze, bo każdy robi to dla siebie, nie dla innych. Mnie ma być dobrze, nie innym.