Cześć broń Boże, nie dokładaj żadnego ołowiu wkładanego do środka blanku - to kompletnie może zmienić akcję wędki.
Po pierwsze, nie mieszajmy Boga do tego typu spraw, bo nie będzie komu pilnować kwestii naprawdę ważnych

Po drugie, dodatkowe obciążenie może zmienić akcję, jednak nie musi. Po trzecie, czym się różni "wyważająca" gała na końcu dolnika od ołowiu wklejonego w jego koniec? Po czwarte, wielu udowodniło, że niewielkie obciążenie umieszczone w dolniku poprawiło wyważenie kija, nie wpływając na jego pozostałe parametry użytkowe. Trzeba jednak pamiętać, że każdy kij jest inny, więc trzeba podejść do zagadnienia w sposób jednostkowy. Idę o zakład, że trzydzieści gramów ołowiu w dolniku tego klamota nie zrobi żadnego wrażenia na jego akcji. Tym bardziej że jest to wędzisko raczej spolegliwe, a nie szpada, której akcję i ugięcie zaburzy komar odpoczywający na jego blanku. Nie popadajmy w skrajności.
W swoim najlepszym spinningu sandaczowym typu "wklejanka", w jego dolniku, mam zamontowany ołowiany pocisk o wadze... Nie, nie napiszę, bo nikt nie uwierzy. Musicie jednak uwierzyć, że kij stał się jakby lżejszy i bardziej czuły, a miota jak szatan. Co prawda skróciłem jeszcze element z dolnikiem (co wiązało się z przesunięciem spigota), przesunąłem przelotkę startową i wymieniłem wklejaną szczytówkę, ale to już inna historia. Oczywiście nie będę nikomu wciskał, że seryjny kij za stosunkowo nieduże pieniądze wysadza z siodła wędziska ewidentnie dobre (i drogie), o nie, ale chodzi o to, że stał się całkiem niezłym sprzętem, który wyśmienicie spełnia stawiane mu wymagania. Kij był eksperymentem (szczególnie ten nieszczęsny ołów - bo generalnie krzywo patrzyłem na takie zabiegi), jednak na tyle udanym, że długo jeszcze będę nim śmigał. Prawdopodobnie do końca. Albo jego, albo mojego.