Po wczorajszym upale, dusznym i ciężkim dniu zaplanowany wyjazd na kilkugodzinną zasiadkę w Krynicach.
Czy to możliwe??? wychodzę z domu: 2,30 rano a na termometrze 8 stopni

, ja w krótkim rękawku zimno, cholera, dobrze ze w garażu jest trochę ciuszków. Zaopatrzony jak na jesienny wypad wyjeżdżam nad wodę.
Typowa rozterka umysłu podczas jazdy: pogoda się zmieniła... , czy będzie coś brało? , przy tak radykalnie zmiennej temperaturze??
Nieśmiałe szarości poranka przebijają "rozgwiazdrzoną" noc, mgła unosi się nad woda, niby z Tolkienowskich mokradeł, cisza, cisza... jak ja lubię takie poranki.
Sprzęt rozłożony, wędki zarzucone, widok obłoków odbijających się w "nieśmiale budzącej się" wodzie zapiera oddech. Pięknie, jak tu jest pięknie. Dla samego widoku warto być uczestnikiem tak "wstającego dnia".


Nieśmiałe skubnięcia pobudzają lepiej niż mocna kawa. Jest zimno, ludzie... wczorajsza nocka to ponad 20 stopni a teraz telefon pokazuje nad wodą tylko 7, szok... termiczny... normalnie szok.
Ok 4 rano, przygięcie szczytówki i po chwili ląduje piękny złoty karaś, mały 28cm, ale ślicznie wybarwiony, złoto bije po oczach i rozlewa się po sercu.
Później długo...długo... nic, woda powoli zaczyna tętnić życiem, drapieżniki rozpoczęły rytuał "śniadanka". Jakiś namolny "zębacz" ugania się za krasnopiórkami a jest na tyle bezczelny że podpływa pod sam brzeg.
Telefon w dłoń, chciałem nagrać te gonitwy drobnicy, gdy w pewnym momencie prześliczna krasnopióra "zawisła" pomiędzy moimi szczytówkami w rozpaczliwym salcie, które uratowało ja przed polującym drapieżnikiem. W tym momencie klik.... i oto efekt:

Dwa łyki kawy, jak dobrze mieć ten "boski napój" pod ręką i branie... odjazd..., chyba trochę powalczymy...
ok 15 min walki i godny przeciwnik 67 cm ląduje na macie.


Następny, był bardziej przystojny, taki fit - trendy

74cm:

wspólne selfie:

i do wody:
I tak to minęło południe i czas wracać do domu. Fajny, dzionek, trochę oddechu od upału i te chwile, których nic nie zastąpi, pełne niespodzianek i pozytywnych wrażeń, adrenalinki i znowu przyjdzie odliczać czas do następnego wyjazdu.