Jak zauważyliście, na swoich prywatnych działkach
i że ryby są z zarybienia bo im wciskano ten kit przez dziesięciolecia, Portret polskiego wędkarza, to portret, chyba się powtarzam z tym
człowieka wychowanego w PRL, gdzie państwowe czyli niczyje (PZW to też było państwowe), więc należy wynosić-kraść co się da, gdzie jak prywatne czyli moje to wara wam.
PRL zniszczył w tych ludziach, albo może lepiej powiedzieć kompletnie wypaczył własność społeczną, publiczną, własność lokalną, lokalnej społeczności. Wędkarstwo, to nie jest dla tych ludzi sport, hobby, frajda, to takie pole, z którego należy brać płody natury, tyle że pole nie ich prywatne, to pole jakiejś władzy, czyli PZW, a władzę trzeba jakoś oszukać itp. itd. etc. Wędkarstwo w świetle naszego prawa, ustaw, nie istnieje przecież, istnieje za to połów ryb, rybactwo na własny użytek.
Mentalności tych ludzi się nie zmieni, prawa, które by im narzuciło nowy model, też nie zmienimy bo bronią go sitwy czerpiące zyski z rybactwa śródlądowego-PZW, jak to w Polsce.
Ostatnio jak szedłem z załadowanym wózkiem wędkarskim, jakaś starsza Pani zaczepiła mnie słowy: a Pan to tak obładowany i to wszystko dla tych rybek? Pan to musi chyba kochać te rybki
jesteśmy ciągle zacofanym, zaściankowym krajem, gdzie mężczyzna pije wódkę, a jak idzie na ryby to w starych szmatach i po to tylko by przynieść jakieś mięso, ja lubię zjeść rybkę, tylko na Najwyższego, mając największe stawy hodowlane w Europie dlaczego te karpie czy sandacze, jeść z wędkarskich wód? A nie z tych hodowli. Czy ktoś z Was potrafi zrozumieć te absurdy? Ja tego nie rozumiem i chyba już nie potrafię zrozumieć.