MaciejK przedstawił sposób, który opisywałem tutaj chyba z rok temu. To świetny sposób – oświetlenie wędki światłem UV – wymaga kupienia odpowiedniego lakieru i zastosowania właściwej diody.
Lakierem maluję 2 cm odcinki blanku wędki i przelotki.
Diodę wstawiłem do zwykłej latarki na dwa paluszki. To natomiast do widełek podlodowych, krótkie na 15 cm (taki mini trójnóg). Ma giętką głowicę, więc regulacja jest doskonała.
Są też takie giętkie latarki dla mechaników. Trzeba ją tylko przerobić i jest super.
Baterie czyli 2 paluszki wymienia się raz na sezon nawet, jeśli byśmy codziennie zaliczyli nockę. Ja wymieniam raz na pół roku. Wynika to z tego, że raz na pł roku ładuję wszystkie akumulatory, które posiadam w swoich urządzeniach np. echosonda, wędkarski GPS, sygnalizatory brań i radio do sygnalizatorów, latarka do zakładania przynęt nocą itd. Przy okazji wymieniam też baterie tam, gdzie one mają zastosowanie.
Największym plusem jest to, że sposób ten nie męczy wzroku i… po dwóch godzinach jak to bywa przy świetlikach, oczy tak mamy zmęczone, że „widzimy brania” choć ich nie ma.
Świecące spławiki, to szeroki i ciekawy temat. Musimy tylko wiedzieć, do czego taki spławik potrzebujemy i na jaką wodę (bieżąca, stojąca). Bo inny spławik świecący mam na wiosenne czy późnojesienne płocie, które biorą po zmierzchu wówczas, kiedy zwykły spławik znika nam z oczu, a inny spławik potrzebujemy na rzeczne leszcze. Jeszcze inny na sumy i inny na sandacze.
Świetnym spławikiem świecącym szczególnie do połowu nocnych leszczy jest taki, o którym wspomniał Lucjan. Spławik na wodzie delikatnie zaznacza swoją obecność/położenie ledwo widoczną kropeczką, a przy braniu świeci się normalnie. Ten spławik daje też niesamowite wrażenia świetlne przy połowie węgorzy. Robi się go wstawiając dwie różnej długości elektrody zamykające obwód.
Lucjan nie bez racji wspomina o płoszeniu ryb podczas zarzucania, ale tak jest, jeśli łowimy spławikami ciężkimi, kupnymi. Nie płoszy się ryb spławikiem o wyporności 2 g (a mam też 1 g własnej roboty). Ważne, dolna część spławika anteny, (jeśli ją mamy) musi być zamalowana na czarno by światło diody nie padało na wodę, tylko promień szedł do góry. Ja spławikami świecącymi (podkreślam, własnej roboty) łowiłem cwane nocne leszcze na 0,8-1,2 m głębokości na długość matha. Łowiłem, więc ryb nic nie płoszyło.
Pamiętam – były to lata początek 1990 – kiedy by zdobyć diody, rozebrałem nowe radio ówczesnej znanej wrocławskiej firmy (drogie wówczas jak cholera) by zdobyć dziesiątki sztuk diod. Ale te diody były prostokątne i miały wysokie napięcie zapłonu, a i tak człowiek kombinował. To były czasy…