Bez urazy toked, ale piszesz w sposób świadczący o myśleniu życzeniowym. Jeżeli PZW upadnie, to uważsz, że wędkarze coś zrobią? Niby co? Jeżeli teraz nie chodzą nawet na zebrania i dają się rządzić sitwie, to jak związku nie będzie, to co takiego się niby wydarzy? Polskie Wody nie będą robić wędkarzom łowisk, zarybiać wg życzeń. Oni po prostyu będa jak najszybciej chcieli znaleźć nowuych użytkowników. Kto wtedy przejmie najlepsze wody? Tak, ta sama wąsata sitwa co teraz panoszy się w PZW, bo wędkarze nie zorganizują się tak, aby zawalczyć. NAwet jeżeli by się spieli jak nigdy, to i tak wiele przetargów będzie przegranych. Więc sporo łowisk będzie miało nowych gospodarzy. W okręgu mazowieckim Bedyński ze świta przejmie najlepsze wody. I gdzie będziesz miał lepiej? Co z tego, ze powtarzać się będzie, że w kupie siła? Teraz nie ma żadnej kupy, nawet małego bobka
W UK, państwo szło by wędkarzom na rękę, podobnie we Francji czy Włoszech. Ale nie w Polsce, ponieważ nasze prawo jest oparte o racjonalna gospodarkę
rybacką. Nie ma tam słowa o wędkarstwie, sami wędkarze zostali sprowadzeni do rybaków z wędką, łowiących dla mięsa. Ci, co wymyślili ten system, dbają aby trwał, opiniują operaty, często zasiadają w komisjach, piszą prace naukowe. Kto więc będzie reprezentował wędkarzy? Znasz jakiegoś, co ma jakieś tytuły naukowe związane z ichtiologią? Ja niestety nie.
Jedna rzecz mnie bardzo przeraża. Zadufanie wędkarzy, że jesteśmy silni, brak zrozumienia, jak wpływowe jest lobby rybackie. Czy polskie państwo będzie musiało wędkarzom zorganizować wędkowanie? Niby dlaczego? Będzie masa wód gdzie będzie można łowić, za stosowną opłatą. Będzie wielokrotnie drożej niż w PZW. Inna sprawa to brak świadomości, że jako wędkarze praktycznie nic nie płacimy państwu. Gdyby to zmienić, moglibyśmy 'żądać'. Ale bez tego jak? Bo się nam należy? Ale przecież drzewa w lesie nie wolno zabierać, więc dlaczego tu miałoby być inaczej? W każdym kraju wędkarz płaci państwu, tylko nie w Polsce. Więc dlaczego miałoby się to zmienić? Jeżeli wody trafią w prywatne ręce, każda opłata ulegnie opodatkowaniu, z czego państwo dostanie swoje 23% jako VAT. W PZW opłaty są nieopodatkowane. Czy trzeba to tłumaczyć w bardziej rozległy sposób? Państwu polskiemu wędkarze się nie opłacają, taka jest prawda...
Moje pytanie więc brzmi - czy warto ryzykować? Bo powrotu nie będzie, jak PZW upadnie to upadnie, kości zostaną rzucone. Wg mnie nieodpowiedzialnością będzie czekanie aż ktoś szanownym wędkarzom da, przygotuje... Lepiej samemu działać a nie liczyć na cuda lub siły wyższe. Dlatego tak istotna jest walka o PZW, aby nie utracić wpływów i przywilejów. Nie mamy naukowców wędkarskich, więc nie mamy oparcia w 'nauce', do tego wielu wedkarzy plecie takie farmazony, że uszy bolą. Jak jedna składka na cała Polskę - przy wrogiej postawie do rejestrów połowowych. W takim układzie pokazujemy się jak szkodnik, ktoś kto będzie niszczył ekosystemy i naruszał równowagę.
Kolejna sprawa to lobby wędkarskie. Kogo będzie miał słuchać rząd? Tych co chcą jednej składki na Polskę? Czy tych co chcą C&R? A może tych co uważają, że jak wędkować, to tylko po to aby zjeść rybę, tak jak w Niemczech? Przecież tu nie ma jednego stanowiska! Nie ma więc kogo słuchać tak naprawdę, bo sami wędkarze są tak rozbieżni w tym co chcą, że nie da się uszczęśliwić wszystkich, nawet połowy. Polska nie jest krajem normalnym, dlatego na normalność trudno liczyć. Wydarzają się takie rzeczy, że wydaje się to niemożliwe w roku 2020, dlaczego więc wędkarstwo miałoby być zbudowane w 'normalny' sposób? Jeżeli Purzycki się przymila do Rydzyka i ma u niego chody, to chyba wiadomo kto tu wygra, lokalnie przynajmniej... Ręka rękę myje, to jest Polska.
I najważniejsze. Komu zaufa minister jeden z drugim, naukowcom z Olsztyna czy wędkarzom, co chcą jednej składki na całą Polskę? Jak dla mnie sprawa jest przesądzona, w takim wypadku rybakoznawcy narzucą swój punkt widzenia i będziemy tańczyć tak, jak oni nam zagrają, będziemy petentami, nie zaś stroną negocjującą co i jak.