Panowie, jako, że sytuacja się zmienia i ewoluuje, również i sposoby działania muszą ewoluować

Ja nie mam zamiaru przestać walczyć i nagłaśniać szwindlu jaki zrobiono na Zalewie Zegrzyńskim. Jednak ja mieszkam w UK a w Polsce łowię raz lub dwa razy w roku. Poza tym portal SIG ma ogólnopolski charakter, więc wypowiadam się w imieniu 'wędkarzy'. Jednak przykład opolski pokazał mi kilka rzeczy, które dane było mi zrozumieć dopiero po rozmowach z ludźmi z Opola. Oni nie doszli do tego co mają krzykiem w necie ale pracą, u podstaw

Zaś z Zalewem pomimo krzyku nic się nie dzieje...
Po pierwsze, ja nie prowadzę żadnej wojny z Mateuszem i stowarzyszeniem wędkarzy polskich Nasze Wody. Zakładałem te stowarzyszenie i odszedłem, jak zrozumiałem, że on nie chce żadnej współpracy z PZW. Dla mnie na przykład jest ważne szkolenie młodzieży i reklama wędkarstwa, i tu atak na PZW to strzał w stopę. Problem starzenia się społeczeństwa i wędkarzy jest już widoczny. Presja wędkarska nie jest taka jak dawniej, chyba wszyscy to zauważają. Dlatego trzeba stawiać czoło problemom. Jeeli widzę rzeczy złe, to to nagłaśniam i o tym mówię. A Matiego lubię i cenię, jednak uważam, że chłop przyłożył drabinę nie pod tę ścianę, i próbuje się wspinać. Nic to mu nie da...
Po drugie, dopóki wędkarze nie zrozumieją, że
PZW podzielone jest na okręgi, a więc są to osobne stowarzyszenia, nie będzie dobrze. Chodzi o to aby zintensyfikować wysiłki na tym co jest do zmiany, zamiast próbować 'wstrzymać Ziemię' przed obracaniem się

Klucz do zmian to walka o własne łowiska. Należąc do okręgu i wybierając dobre władze kół, mamy wpływ na to jak te zbiorniki się prowadzi. Zamiast płakać i 'lać ślozy' nad Siemianówką dla przykładu będąc z innego okręgu, lepiej aby skupić się na własnej Siemianówce. Przecież dzisiaj wędkarze nawet nie wiedzą jak wygląda operat na danej wodzie, jaka jest jej specyfika gatunkowa. Dlatego walczmy u siebie wpierw i rozumiejmy, że trzeba coś zrobić, ruszyć się. Samo się nie zrobi. Zamiast wzywać Satiego aby blokował odłowy kontrolne, sami zróbmy wszystko, aby przeprowadzano je na żywej rybie. Sati nie jest tu potrzebny (wielki szacun dla tego gościa przy okazji)!
Po trzecie. Przykład opolski i zakładanie wód no kill jest po prostu przykładem skutecznego działania. Nie chodzi mi tylko o to jak zakładać wody no kill, ale o to, że
grupie wędkarzy, stanowiącej ułamek wędkarzy okręgu, udało się stworzyć nie tylko kilkanaście wód no kill. Dzięki wyciągnięciu ręki do tych co zabierają (tworzenie wód no kill obok wody z której się zabiera i później przekazywanie tam zarybień jakich woda no kill nie potrzebuje), zadowoleni są wszyscy lub prawie wszyscy. Opolski odcinek Odry pozbawiony jest presji wędkarskiej, przez co jest tam ryba, co udowodniły doskonale MP w feederze. Czyli grupa wędkarzy wzięła sprawy w swoje ręce, teraz możnaby rzec śmietankę spijają władze okręgu
Przykład Opola to dowód na to, że można wiele zdziałać niezbyt duża grupą. W innych okręgach nie musi to być ślepe powielanie i tworzenie wód no kill. Można na przykład zebrać się i zmienić wytyczne odnośnie prowadzenia gospodarki rybackiej na danej wodzie. Zablokować odłowy kontrolne powiązane ze sprzedażą złowionych ryb, pomoc w zarybianiu (takiego szczupaka nie można wpuścić w kilku miejscach, to żmudna praca polegająca na tym aby narybek roznieść po całym zbiorniku). I tak dalej i dalej...
Po czwarte. Upadek PZW dzisiaj to byłaby tragedia. Bo wędkarze straciliby w ogóle przywileje jakich nie zauważają, że posiadają. Jeżeli wędkarze się zjednoczą, tworząc silne lobby, wtedy można dążyć do upadku kontrolowanego. Ale jako, że wędkarze niec nie tworzą, taki rozpad związku oznaczałby utratę części wód, wielkie podwyżki. Lobby rybackie pomogłoby w tym aby wody szybko znalazły nowych właścicieli. Bo obecne
prawo polskie nie przewiduje aby instytucje rządowe gospodarzyły na wodach. Ich zadaniem jest jak najszybciej wodę oddać w użytkowanie. Skłóceni z sobą wedkarze nie mieliby szans z wąsatą sitwą, uwłaszczającą się na majątku związku i najlepszych wodach. Stać ich by było na małe protesty i mielibyśmy kolejny program Gargasowej.
Dlatego należy liczyć siły na zamiary.
Po piąte. Dopóki w Polsce będą królowały idiotyczne pomysły jak np. jedna składka na cały kraj lub wędkarz rekreacyjny co płaci na PSR, lepiej nie będzie. Jeżeli więc wędkarze nie rozumieją co jest 'cięte', trzeba im pewne rzeczy uświadomić. Podam przykład. Rejestry połowowe. Jak można być przeciwko nim i żądać jednej składki na kraj? Na jakiej podstawie się uzupełni braki w rybostanie, jak podzieli środki? Przecież to jest nie dość, że dawanie zielonego światła jakieś grupie, co będzie dzielić kasą wg własnego uznania, to po drugie - naukowcy rybaccy mają nas jak na widelcu. Mogą nas oskarżyć za wszystko co złe na wędkarskich wodach. Bo to przez brak danych ustalone są złe poziomy zarybień, do tego to brak danych nie pozwala im o wodę zadbać. Słowem, nie tylko nie pomagamy sobie tutaj, ale szkodzimy bardzo mocno.
Przez ludzi z IRŚ możemy być uznani za skrajnie nieodpowiedzialnych i szkodzących środowisku (i po części mają rację!)...
Po szóste. Wiele zmian o jakich obecnie się mówi uderza w sens gospodarki wodami. Mieszkam w UK i tutaj nie ma socjalizmów, są tysiące klubów mające stawy, kanały, zbiorniki różnego typu, w tym odcinki rzek. I oni się tam rządzą, i dlatego to działa.
W Polsce zaś jest jakieś dziwne dążenie, aby odebrać PZW i okręgom prowadzenie wód, aby robił to...no właśnie kto? Państwo? Tutaj nie ma żadnej instytucji co mogłaby się tym zająć! Do tego istotą jest to, aby wędkarze czuli się gospodarzami, u siebie. Jeżeli natomiast im się wody ma zabrać, to kto będzie dbał? Dlatego trzeba wzmacniać decentralizację a nie centralizację. I właśnie dlatego okręgi są dobre, aczkolwiek jest ich zbyt wiele, powinien obowiązywać podział na województwa. Jeżeli wędkarze będą zarządzać własnymi wodami, nie zaś okręg wszystkim, to będzie dużo lepiej.
Niech przykładem będzie Dzierżno Duże, nie patrzmy na to jak na wodę no kill. Po prostu grupa wędkarzy tworzy nowe koło i przejmuje opiekę nad zbiornikiem. Ustala własne SSR, sprząta, dba, zarybia, pilnuje aby odłów kontrolny był na żywej rybie. Tępi się przejawy kłusownictwa, śmiecenia. I tak to powinno wyglądać. To jest model tego jak powinna wyglądać gospodarka wodami. Zauważyć należy jedną rzecz, to koło nr 29 opiekuje się tym zbiornikiem! Gdyby pójść o krok dalej i spowodować aby środki jakie płacą przyjezdni zasilają w części kasę koła, byłoby ogólnie super! Wtedy nagrodę dostawali by ci co dbają, nie zaś wszyscy, w tym i nieudacznicy. Nie ma w PZW rywalizacji pomiędzy kołami, a taką należy wprowadzić, dając ludziom jednocześnie większe upoważnienia, ogólnie narzędzia do tego aby móc kombinować jak polepszyć sytuację. Zamiast liczyć na prezesa okręgu, dyrektora biura zarządu, czy jakiegoś wąsatego Rudnika, ichtiologa okręgowego, można samemu zadbać. I nie jest to wcale niemożliwe już teraz. Wędkarze z Opola to udowodnili.
Rzecz siódma. PZW nie jest złe od A do Z. Złe jest to, że rządzi nim sitwa nie będąca nawet wędkarzami, co przeskoczyła tam razem z Grabowskim, mająca przeszłość w SB, jako jej tajni współpracownicy, partyjniacy z PZPR. Ale oni mają już swoje lata. Długo nie porządzą. Dlatego można ich zacząć usuwać

Inna istotna sprawa to siła związku jako lobby wędkarskiego. Dzięki sitwie z wąsami, jesteśmy częścią lobby rybackiego, dajemy takiemu Czerwińskiemu, ambasadorowi rybactwa, szerokie pole działania w związku.
Gdyby pozbyć się leśnych dziadków, można wtedy być lobby wędkarskim. Mieć kasę na budowę strategii na rzecz rozwoju wędkarstwa, stworzenie w oparciu o współpracujących z PZW ichtiologów modelu gospodarki wędkarskiej, powiązanej z turystyką. Można zabiegać o zmiany prawne. Dać odpór ekologom, ukazującym nas jako szkodliwych dla środowiska, próbując pokazać nas jako tych co środowiska bronią (bo tak powinno być w istocie). Pozbawianie się takich możliwości jest ze wszech miar nierozsądne. Jak upadnie PZW nigdy nie będziemy mieli takich możliwości. Pamiętajmy, ze wszelkie organizacje będa się pomniejszać, gdyż społeczeństwo się starzeje. Dlatego utrzymanie PZW to idealna opcja. Ważne aby zyskać w nim głos, nie zaś dać się prowadzić za nos wąsatej sitwie.