Też siedziałem w piątek od 15 do 7 rano. Chłodno już trochę w nocy, ale najgorsza mega wilgoć i mgła. Ludzie jednak nie odpuszczają, było obok kilku wędkarzy i to wszyscy w wieku tak 65+, w zasadzie ustawiłem się na ostatnim wolnym, sensownym miejscu.
Wynikowo słabo, wyholowałem cztery czy pięć leszczy. Największy ważony w koszu to tak około 2,1-2.2 kg, ale o czwartej nad ranem, gdy najzimniej, miałem coś grubego na kiju, mimo trzymanej nisko wędki, ryba nie podnosiła się od dna a potem poczułem jak napiera coraz mocniej w dół rzeki, zaczyna terkotać kołowrotek i spinka 😞 W ogóle ostatnie wyjazdy to bardzo delikatne brania i sporo spinek.
Pierwszy raz też na rybach grzałem mleko z miodem i masłem, takie jak w dzieciństwie na przeziębienie. Wpadło mi do głowy, tuż przed wyjściem z domu, fajnie rozgrzewa od środka jak jest w nocy już zimno rano 🙂 Świetne jest też grzane, bezalkoholowe piwo z goździkiem i dużą ilością miodu.
Jak nie spadnie poniżej zera, jeżdżę dalej. Jakoś nie umiem skończyć tego sezonu, ani w tym roku przestawić się na dłubanie pickerem na kanale.