Dominik, w tym wypadku akurat na wody przeznacza się zbyt mało pieniędzy (w Polsce). Nie mówię o składkach PZW - tylko o samych wodach. Brakuje kasy na kontrole, dzierżawa jest śmiesznie tania, nie ma środków na badania wód odnośnie 'słuszności' lub przestrzegania operatu.
Wydaje mi się, że inwestowanie w wody sprawiłoby, że więcej pieniędzy powróciłoby do kasy państwa. Oczywiście składki w PZW to taka mała 'szara strefa' - powód chociażby dlaczego związek nie idzie na sprzedaż pozwoleń przez internet i zachowuje się jakby dalej były lata osiemdziesiąte. Niestety ten bałagan odbija się ujemnie na stanie polskich wód i blokuje pewne reformy. Sam status jako stowarzyszenia sportowego zakrawa na absurd - 'sportowcy' trzepią wody sieciami - ja nie znam takiej konkurencji
Wiele rzeczy tu poruszanych, ataków na Kotwica czy też jego pretensji pod adresem wędkarzy można by uniknąć robiąc prawny porządek. Stworzyć coś co dbałoby o wody jak w UK, jednostkę rządową opiekującą się stanem wód. Nie KZGW czy Ministerstwo Rolnictwa, których niekompetencję widzieliśmy. Powinny powstać służby dbające o same wody. Powinno się zmienić prawo i sposób wydawania operatu, istnieć tez powinna jego kontrola. Okres 10 lat to stanowczo zbyt długo. Powinno się dobrać PZW do tyłka i zreformować tę organizację. Albo stowarzyszenie sportowe - czyli zero sieci a sami wędkarze, albo wydzielenie nowej organizacji w jej łonie - niech sobie rybaczą na Mazurach, jednak część wód musi dostać się wędkarzom - czyli PZR (Polski Związek Rybacki) i PZW. Oczywiście najważniejszą rzeczą jest wprowadzenie limitów wagowych i ilościowych i związanych z tym kontroli, co oznacza prowadzenie rzetelnych rejestrów przez użytkownika. Powinno się za wszelką cenę utrzymywać stan naturalny wód. Przy obecnym zaawansowaniu techniki wędkarskiej ryby maja małe szanse, więc ścisła kontrola jest nieodzowna. Jeżeli polskie wody stałyby się rybne, zniknęłaby duża presja na te lepsze. Przede wszystkim zaś to koła wędkarskie i lokalne stowarzyszenia powinny mieć najwięcej do powiedzenia odnośnie zagospodarowywania wód (mniejszych) - czyli robienia łowisk typu 'no kill' czy też zarybianych sporą ilością takiego karpia (co powinno być kontrolowane i dotyczyć wybranch zbiorników).
Co istotne część wód powinna zostać przeznaczona do wykorzystania turystyczno-wędkarskiego, oczywiście z uwzględnieniem racjonalnej gospodarki rybackiej. Czyli odebrać Ministerstwu Rolnictwa sporą część obowiązków. Turystyka jest o wiele bardziej dochodową gałęzią gospodarki niż rybactwo - ono samo nie zostałoby zlikwidowane oczywiście, chodzi raczej o to aby planować rozwój regionów a nie go blokować. Spadek wydajności wód mazurskich i 'jazda po kosztach' użytkowników rybackich zmusza ich do wiadomych rzeczy. O wiele lepiej wyłączyć część wód spod jurysdykcji rybaków, można dać tu gminom wolną rękę. Bo takie jezioro dzierżawione przez rybaka wcale nie daje gminom zysku, oznacza wręcz koszty. A powinni korzystać wszyscy. Ktoś tutaj nie pomyślał!
Jak słusznie Kotwic zauważył potrzebni są rybacy na większych wodach, powinno się to uwzględniać. Jeżeli część wód byłaby zagospodarowywana wędkarsko - sam związek mógłby mieć strażników -rybaków, działających na korzyść wędkarzy. Ważne aby decydowało o tym koło lub okręg a nie Zarząd Główny - wydający decyzję odgórnie, łupiąc wody ludziom z takiego Pisza. Jestem pewien, że przy współpracy z gminą, układ
wędkarze - rybacy -gmina świetnie by się mógł sprawdzać. Ważne aby wszyscy byli zadowoleni, co przecież da się wypracować...
Rozwój wędkarstwa powinien nieść z sobą rozwój turystyki i handlu, oznaczać to może dziesiątki tysięcy miejsc pracy i spore pieniądze w budżetach gmin czy powiatów. Warto o to zadbać, w obecnej sytuacji nie korzysta się z tego należycie, nie patrzy się w przyszłość. Kurcząca się zyskowność rybactwa w połączeniu z przepisami sprzed wielu lat sprawiają, że zamiast rozwoju mamy zastój lub nawet regres. Świetnie widać różnicę na przykładzie stanu wód naszych sąsiadów - Czechów chociażby, którzy startowali z tej samej pozycji co Polacy po przemianach ustrojowych na początku lat dziewięćdziesiątych.