Ja swój miks do Metody wzbogaciłem o konopie, ponieważ łowiłem na mulistym dnie, i wolałem aby była jakaś praca, naprowadzająca ryby na podajnik.
Co do samego mułu, to musimy sobie zdawać sprawę, że muł ma swoja budowę. Górna warstwa to lekki osad, i tu wszystko się zapada. Ryba natomiast, wyczuwa pokarm, i nie musi mieć go na samym mule oczywiście. Rzucany do wody koszyk wprowadza ilość zanęty, każdy zarzut to kolejna jej porcja. To sprawia, że ryba znajduje przynętę, ma na to swoje sposoby.
Łowiąc w kilku miejscach na mule, miałem lepsze wyniki na Metodę, podajniki 15 g z Prestona dobrze się sprawdzały. Mając określoną celność, można sprawić, że powstanie strefa, w której ryba będzie 'ryć'. I oto chodzi. Podejście karpiarzy często jest inne - walą towar, a na to zestaw i czekają i czekają. Tutaj bazujemy na powtarzalności zarzutów, które naprowadzają rybę. Nie twierdzę, że Metoda jest najlepsza, zwykłe zestawy koszykowe z dłuższym przyponem tez będą działać.
Co do samozacięcia i grubości szczytówek. Wielu producentów nie dodaje do wędzisk 'metodowych' szczytówek, bo bazuje się na silnym samozacięciu. Jednak jest to spore uproszczenie. Komercje w UK to zazwyczaj glina i brak problemów z mułem, a na takie okazje są szykowane takie kije, i na karpia. Nie oznacza to wcale, że gorzej będzie z czułą szczytówką! Ja sam używam 3/4 oz (20 g) i dobrze mi z tym.
Co do Metody, czy montowana przelotowo czy nie, działa na zasadzie samozacięcia. Zaś po zarzucie, nie możemy przesuwać podajnika. Czy to na mule, piachu, czy też kamieniach. Dlatego trzeba ostrożnie napinać żyłkę. Dedykowana zazwyczaj Metodzie szczytówka 2 oz jest miękka na tyle, że podajnika nie przesunie. Kwestia cierpliwości - bo możemy dłużej czekać aż żyłka zatonie, leciutko naprężając ją, bądź też szybciej wymusić szybkie zatonięcie poprzez mocny 'nacisk'. Problemem są większe odległości, gdzie rozciągliwość żyłki sprawia, że nie czuć zestawu. Wtedy właśnie czuła szczytówka jest idealna.