Luk, w teorii wszystko pięknie wygląda. Niestety w praktyce jest odwrotnie, przyjedź nad warte połów i się przekonasz o tych "ławicach kleni i brzan". Sorry, ale rady które dajesz nijak się mają do obecnej sytuacji jaka panuje nad Wartą jak i większością rzek w pl.
Wytłumacz mi dlaczego najwięcej kleni i brzan łowią w Polsce spinningiści? Zerknij na wyniki... Jak dla mnie mówi to wiele. Poczytaj wyniki forumowiczów znad rzek, jak często mają coś, 'czego nie mogli zatrzymać'. Sorry, ale z przyponem 0.14 mm nie ma co sie wybierać na brzany, jest mała szansa na jej wyholowanie. Do tego mało kto łowi w nurcie, większość woli w klatkach, gdzie brzany nie ma a kleń zagląda rzadko. Polscy feederowcy są nastawieni na płoć i leszcza, taka jest prawda. A w Warcie brzan nie było, ale po jej zatruciu jakoś sporo ich wypłynęło. Jak to wytłumaczysz? Ja na Tamce łowiłem raz z przyponem 0.19 mm (Reflo Power), i na trzy brania wyciągnąłem jedną brzanę, dwie zerwałem. Mając 0.14 mm nawet bym nie miał co marzyć o wyholowaniu takich ryb. I powiem więcej. W polskich rzekach są ryby, i to często całkiem spore, Jest karp, jest amur, jest sum. Mało kto wrzuca tu takie ryby. Bo jest moda na łowienie takie a nie inne. Ja w Opolu miałem kilka ryb na nocce, w tym klenika 52 cm. Postanowiłem filmu nie udostępniać, ze względu na obawę prze tymi, co by chcieli posprawdzać co i jak. Uwierz mi, w opolskiej Odrze jest ryba, ale trzeba ja namierzyć, nie miałem czasu. Ale czym innym jest wyprawa na jelenia ze śrutówka na kaczki, a taką wielu właśnie uprawia. A na Trencie tez nie każdy łowi brzany. Ich wcale nie ma wszędzie jak się niektórym wydaje. Taki Przemek Solski łowił wiele lat na nockach na Tamizie, ale miał głównie leszcze, w tym podobno takiego pod 8 kilo. Ale nie brzany. Tak samo jest i w Polsce. Trzeba ich szukać. Pokaż mi kto to robi. Nie twierdzę, że są ich wielkie stada, ale są na pewno. Zwłaszcza jak mamy problem suszy będą się gromadzić w specyficznych miejscach. W takim Opolu będzie to głównie Kanał Ulgi, bo tam ciągnie, nie sama Odra. Jak już, to gdzieś przy jazie. Niestety polscy wędkarze nie umieją wcale brzan szukać, bo brutalna prawda jest taka, ze niewielu ma wiedzę o gatunkach. Inie jest to wina wcale wędkarzy, ale specyfiki polskiego wędkarstwa, kształtowanego przez gości z PZW, którzy od lat 90-tych myśleli głównie o tym jak się usadowić przy korycie i nachapać. Pojęcia nie mam jak od tylu lat można zarybiać cholernym jaziem w koło Macieju polskie rzeki. Mało kto w ogóle rozumie, że nawet w operatach są bzdury. Jak choćby zarybienia sumem, które doprowadziły do tego, że wiele odcinków jest przez tego drapieżnika spustoszonych. Sum ma specjalne warunki, a szczupak nie. Dlaczego, skoro szczupak jest ważniejszy? Takich pytań 'dlaczego' mam mnóstwo. Po prostu musimy to wreszcie odwrócić, bo naprawdę gonimy w piętkę.
Jakby nie było brzan ubywa. Nie wiem czy rozumiesz, ale wędkarstwo przez ichtiologów z IRŚ i przez sitwę w PZW, uważane jest jako odmiana rybactwa, różnica tkwi w metodzie połowu. Problem w tym, że to było OK może w latach 80-tych i troszkę w 90-tych, ale teraz jest całkiem inaczej. Bo wędkarstwo teraz to pasja a nie sposób na pozyskanie białka. Rybacki kierunek ma na celu zapewnienie produkcję ryb w wymiarze handlowym, podczas gdy wędkarze chcą łowić okazy. I tu się rozmijamy z rybakami drastycznie. Niestety, PZW realizuje wciąż kierunek rybacki, stad ta niechęć do wód no kill, nazywanie mnie przez Rybala i Kotwica sadystą. Ich, pracowników IRŚ to bardzo boli, bo wiedzą, że jeżeli wędkarstwo będzie uznane za hobby, ich model gospodarki rybackiej zwaną racjonalną lub zrównoważoną, można o kant tyłka rozbić. Dlatego nie mamy normalności, ale papierową gospodarkę wodami, gdzie stan na papierze a stan rzeczywisty to dwie całkiem inne rzeczy.
Dlatego trzeba to odwrócić. I włąśnie zadbać o to, aby takie brzany czy klenie były. Bo nie jest ich mniej tylko dlatego, że wędkarze wszystko zżerają. Ich ubywa, ponieważ my nie monitorujemy stanu naszych wód i popełniamy błędy na starcie, jak zarybienia jaziem na przykład. I każdy powinien rozumieć, ze stan naszych wód nie odpowiada tylko rząd albo Polskie Wody. To my sami siedzimy i nie robimy nic. Wszystko mamy poustawiane na głowie. Nawet nie wiemy co w naszych wodach pływa dokładnie. Nie rozumiemy co powinno pływać. Dzisiaj wielu nie ma pojęcia co złowiło, jak wiele razy oglądałem na jakichś grupach pytania o to jaka to ryba, a był to karaś pospolity. Więc czego się spodziewać? Jest w ogóle jakaś rzecz, jaką my polscy wędkarze robimy dobrze? I nie mam na myśli lania jadu czy żółci...
Zapewniam, że z rzekami nie jest tak źle pod kątem pewnych ryb. Sęk w tym, że my nie mamy wcale wiele o nich informacji. Kto kojarzy zdjęcia Bartka przysiągłby, że facet mieszka w jakimś UK czy Francji. A łowi regularnie wielkie kleniska. Dziwnie się składa, że sam spinninguje i przemierza takie rzeki. Dlatego wiedział gdzie szukać takich ryb. Dlatego trzeba właśnie uderzać tam, gdzie nie ma kormoranów w gumofilcach. A jeśli chcemy aby takie cenne gatunki były bardziej popularne, trzeba zadziałać. Chociażby poprzez wnioski o zmianę operatu, i większe zarybienia brzaną, przy zmniejszeniu zarybień jaziem. Bez tego trzeba stosować inne taktyki i szukać brzan tam, gdzie 'diabeł mówi dobranoc' lub chociażby w samym nurcie. I nie ma się co odwoływac do tego jak było dawniej. Bo brzana stanowiła znacznie większy procent ichtiofauny rzecznej. Teraz trzeba się przebić przez inne gatunki często. Ale nie zimą. Bo wtedy leszcz, płoć i krap jest na zimowisku. I zostaje tylko kilka gatunków na rzece. Tak więc to najlepszy moment właśnie aby mieć z nimi kontakt
