Relacja z piątku, 21.05.2021r.
Trzy życiówki, leszczowy terror, i nieznany gość. A więc wczoraj udało mi się znowu wyskoczyć na rybki. Taktyka miała być prosta, konopie, konopie, konopie, plus pellety 4 i 6 mm, uzupełniane o topione mady.
Miejsce które sobie wybrałem było wzdłuż zarośniętej roślinnością brzegu. Na dzień dobry poszło około 0,3 litra konopii i ok 0,25 litra mikro pelletu. Rozsiany towar został na powierzchni kilku metrów, tak by zrobić dość konkretny dywan.
Pierwszy zameldował się nieśmiały leszczyk, potem drugi. Kiedy przyszło do trzeciego brania, czułem natychmiast, że wpłynęło coś dużego. Ryba była silna, więc by uspokoić ja i nie doprowadzić do szaleństwa, od razu wsadziłem pół metra wędki pod wodę. Ludzie patrzyli na mnie jak na idiote, ale ja wiedziałem co robię. Hol potrwał ok. 10 minut, kilka krótkich odjazdów, nie dalej niż na 15 metrów, i na macie wylądował piękny pełnołuski o długości 90 cm! Pierwsza życiówka tego dnia, poprawiona aż o 5 cm... Nie mam wagi, ale swoje ważył, myślę że mógł mieć w granicach 15 kg. Wędka Drennan Puddle Chucker Carp Feeder i przypon z tejże firmy z hakiem 14 na żyłce 0,20 sprawiły się wyśmienicie. Podkreśle tutaj jeszcze raz rolę i znaczenie wsadzenia wedki do wody i holu w tak "dziwaczny" sposób. Ryba idzie grzecznie do brzegu, zachowuje się całkiem inaczej niż przy wędkę pionowej lub podniesionej wyżej nad wode.
Po tym karpiu byłem przekonany, że to co najlepsze już za mną. Nic bardziej mylnego. Po serii kilku pięknych linów, i leszczy trafił się ON. Najpiękniejsza ryba świata, w pełnej krasie, grubiutki, i świecący jak sztabka złota. Karaś pospolity długości 41 cm! Pięknie włączył, robił fikołki, myki na boki. Naprawdę żal było wypuszczać, bo chciałoby się siedzieć i patrzeć na niego godzinami. A więc nowe PB stało się faktem, druga dziś poprawka, tym razem o 1 cm.
W dalszej części łowisko zdominowały leszcze. Cała seria sztuk między 45-50 cm napawała mnie nadzieją, że może w końcu wpłynie ten który dałby mi najwięcej radości. Po doneceniu miejsca martwymi madami, i pęczkiem takich samych na haku, trafił się długi wyczekiwany abramis brama. Duży, ciężki grubasek, o długości 57 cm. Trzecia życiówka tego dnia, tym razem przeskok o 2 cm. Bardzo mnie ucieszyło to, bo leszcze na tym zbiorniku żadko rosną większe niż 50 cm.
Po leszczu zdążyło się coś co bardzo mnie zdziwiło. Dziwne branie, dosyć dziwny hol, i na brzegu ładuje pierwsza srebrna strzała w życiu. Boleń 59 cm był moim debiutem z tym gatunkiem. Ryba waleczna trzeba jej oddać.
Do końca dnia medlowaly się jeszcze jazie, piękne sztuki w przedziale 45-49 cm, i na odchodne wrócił do mnie karaś. Znowu piękna ryba, równe 40 cm, równie tłuściutki co jego większy brat. Piekne ryby. Aż żal, że jest ich tak mało na tym zbiorniku i trafiają się tak rzadko.
Dzień zakończyłem łącznie bilansem 40 kilku ryb na które złożyły się: karp, 2 karasie, 5 linów, 7 jazi, 1 boleń i około 30 leszczy.
Jeden z lepszych wędkarskich dni w życiu. Wszystko złowione zostało na własny miks. Myślę, że istnieje życie bez MMM
Ryby głównie brały na martwe białe robaki, oraz dumbelsy z Drennan crab&kryl w rozmiarze 6mm.
Do wody poszło prawie litr konopii, pół litra martwych mad, i ok 0,75 litra pelletu 4-6 mm aller aqua, coppens i skretting (mix).