Tak wygląda mój foliak. Teściowa już 2 tygodnie temu musiała wszystkie pomidory zerwać i krzaki powyrywać, bo jej zaraza zżarła.
Przez cały sezon łaziła i mi stękała, żebym pryskał aspiryną, drożdżami, mlekiem z gównem jednorożca... bo mi zaraza wlezie.
Założyłem nawadnianie kropelkowe, zrobiłem z drugiej strony okno i założyłem wentylatory, które wypychają przez to okno nagrzane powietrze i całą wilgoć. Przez cały sezon specjalnie nie zrobiłem żadnego oprysku. Odrobinę zarazy mi wlazło, ale to dlatego, że jak byłem na urlopie to mi z dobroci serca przy okazji podlewali wszystko ze szlaucha
Na górze mam kolejne pokolenie pomidorów, które dojrzeją mi jakoś pod koniec września.