W tym co napisałem, nie chodzi mi o to, że rodzime ryby sobie nie poradzą, źle się zrozumieliśmy.
Mam na myśli to, że ekosystemy wodne, bardzo często są już tak zdegradowane (głównie zresztą dzięki pewnej małpie, co jest
homo i
sapie)

Problem jest tak duży, że pozostawienie wód naturalnych ich losowi (bez prac "oczyszczających") nie przywróci równowagi biologicznej w tych wodach. Nawet samo utrzymanie obecnego, słabego stanu ekologicznego wymaga ciągłych działań, a nadzieja, że będzie lepiej i to samoistnie jest utopią.
W wielu jeziorach deficyt tlenowy zaczyna się na 4-5 m, jest ogromna ilość zawiesiny, glonów, dno pokryte jest osadami itd.
To samo się nie oczyści, nie uleczy, nie poprawi.
Jasne, krąp, leszcz, płoć, a nawet często przywoływany lin czy karaś pospolity to zniosą. Rozmnożą się, będą. Ale ich tempo wzrostu, kondycja, liczebność to już inna bajka.
A co tu mówić o bardziej wymagających rybach zimnolubnych, koregonidach, drapieżnikach itd
Do wielu wód nie wróci już to co było w nich 20-30 lat temu. Niestety.
