Autor Wątek: Zarybienia? - Kłamstwo!  (Przeczytany 51621 razy)

Offline stas1

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 033
  • Reputacja: 304
  • Płeć: Mężczyzna
  • Łowię, bo lubię
    • Galeria
  • Lokalizacja: Wrocław
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Zarybienia? - Kłamstwo!
« Odpowiedź #45 dnia: 02.09.2015, 08:28 »
Podsumować dyskusję należało by tak: Na Wyspach jesteśmy gośćmi, a więc mamy się dostosować do Ich Anglików zasad. Oni przyjadą do nas, mają się dostosować do naszych. Czy to nie proste?

Po drugie: Mimo, że w roku łowię prawdopodobnie kilkaset kilogramów ryb, to biorę rocznie kilka ryb które robię przeważnie na ognisku i nie interesuje mnie, jaką kto ma na ten temat opinię.

Aby było dobrze, zmiany należy robić nie u innych, ale zacząć od siebie. My, którzy tutaj dyskutujemy róbmy jak należy, a o innych się nie martwmy.

I ostatnie: Doceniajmy darmową pracę zarządów PZW (nawet, jeśli gdzieś zdarzają się pomyłki). Pamiętajmy, że ludzie w zarządach, to nie są specjaliści danej dziedziny, ale ludzie wybrani przez nas ad hoc na zebraniu. To nie są profesjonaliści, ale zwyczajni Nasi Koledzy z pracy, szkoły czy sąsiedzi. Jeśli cokolwiek robią, to robią dla nas i chwała Im za to. Krytykujmy Ich złe działania, podsuńmy Im jakieś pomysły do zrealizowania, a przede wszystkim sami pokażmy co potrafimy zrobić dla innych (czyli Naszych Kolegów Wędkarzy).

Świetny temat.

A Angoli zostawmy w spokoju. Inny kraj, inna mentalność.
Bardzo trafne podsumwanie :bravo: a ZG do wymiany
Staś
Klasyczny Feeder

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 431
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Zarybienia? - Kłamstwo!
« Odpowiedź #46 dnia: 02.09.2015, 08:39 »
Staszek, ja nie chcę obrażać członków PZW - mając na myśli matactwa nie chodzi mi szeregowych wędkarzy- oni na przekręty wpływu praktycznie nie mają. Jeżeli mógłbyś posłuchać opowieści ichtiologa PZW z okręgu na północy Polski, o jego prezesie, to są to historie mrożące krew w żyłach. Pomimo, że wielu z nas pamieta czasy komuny - to skala wałków jest przerażająca. Po prostu w głowie się to nie mieści. A działo się to w latach 90tych. Co ciekawe, prezesinka dalej włada okręgiem!
NIe ma sensu uważać każdego zarybienia za przekręt, jednak w wielu przypadkach siedzą tam ci sami ludzie, biorą ryby zaś od tych samych co dzielą się zyskami z papierowych zarybień. Polecam każdemu iść na zebranie do swojego koła - i zaproponować zrobienie komisji niezależnej - która pojedzie i będzie brała udział przy ważeniu ryb w ośrodku zarybieniowym. Wiele to pomoże, zapewniam.

Mirek, siła nabywcza pieniądza w UK nie ma nic do polskiego stanu wód według mnie. Jak się można zorientować, wielu bogatszych ludzi, wędkuje waląc wszystko w łeb - górnik z opowieści Mateo to świetny przykłąd, innym sa 'karpiarze' z łowiska Mario ebrosa. Jeżeli emeryt dostałby dwa razy więcej kasy - będzie robił to samo raczej. To jest mentalność, teraz wyrasta pokolenie 20, 30 i czasami 40 latków myslących inaczej. Zobacz jaka jest siła nabywcza pieniądza w Czechach, a jaka w Polsce - i odnieś to do wód. Czesi są trochę bogatszym społeczeństwem, ale wody mają takie jak w UK. Zobacz Słowację, Węgry... Może się okazać, że siła nabywcza pieniądza nie ma nic wspólnego z zasobnością wód! A tych mamy mnóstwo!

Co zaś się tyczy samego złap i wypuść, to wcale nie chodzi o wprowadzenie tego modelu, tylko o umiarkowaną gospodarkę. Ja nie mam nic przeciwko, jeżeli pan Mietek zabierze sobie leszcza i kilkanaście płotek do domu, jeżeli ryby są, zaś sam on wpisze to w rejestr, tak aby ułatwić kontrolę nad łowiskiem. Tak można ograniczać populację drobnicy, wędkarze mogą zrobić robote rybaków - trzeba tylko umiejętnie tym pokierować. Do poziomu Angoli brakuje nam wiele, ale tez trzeba pamiętać o dostępności ryb morskich u nich, te wędkarze już zabierają, tam nie ma 'C&R'. Ale ryby są, nie ma tam watah pazernej ludności łowiącej śledzie na tarle na potęgę, bez przestrzegania jakichkolwiek limitów. Później okazuje się, że kutrem trzeba płynąć kilka godzin aby cokolwiek połowić, bo w pobliżu morskiego brzegu rybę przetrzebiono...

Ja staram się szukać rozwiązań, podobnie jak wiele osób na tym forum. Staszek pisze, że wszędzie się płaci już... Tak, to prawda. I tak chyba pozostanie, bo trzeba utrzymywać cały ten układ w sposób sztuczny, zarybiać, monitorować, sprawdzać pozwolenia. Czasy łowienia za darmo się skończyły - niestety olbrzymie zasoby ryb, które mogłyby odradzać się same, to przeszłość. Spojrzyjmy prawdzie w oczy - w ciągu ponad dwóch dziesięcioleci rybę po prostu wytłuczono. To niechlubne zjawisko to zasługa wędkarzy, rybaków, ludności 'okolicznej', pałającej się kłusownictwem. Nikt nie chce jakby zrozumieć, czym jest rybostan danej wody, że jest to zasób odnawialny, ale po przekroczeniu pewnego progu już o odnowie nie ma mowy - jest za to degradacja. Jakoś nikt przez tyle lat nie wypracował sposobu na zmiany, na naprawę. Naukowcy, pracownicy rządowi, ludzie z PZW, sprawujący opiekę nad większością polskich wód. To pokazuje, że problem dotyczy nie tylko wędkarzy - 'góra' tez nie wie jak sobie z tym wszystkim poradzić. A cierpi na tym środowisko naturalne i sami wędkarze (nie naukowcy, bo oni robią badania pamiętajmy, im nikt nie płaci premi za wydajność z hektara) - którzy nie mają co łowić.

Ja wiem, ze wiele osób wiąże brak ryb z zamożnością społeczeństwa. Ale jak pisałem wcześniej - zarybiać można więcej, mozna zwiększyć kontrole, wprowadzić mniejsze limity, górne wymiary ochronne, okresy nawet dla pewnych gatunków. Powinno to być kilka rzeczy robionych razem, tak aby zahamować ten cały regres, a później go odwrócić. Polski wędkarz płacąc ciut więcej może mieć kilka razy lepiej, trzeba jednak wiedzieć jak to zrobić. Bierzmy przykład od Czechów - skoro oni mają - my tez możemy mieć. Zobaczcie ich wody, co łowi mrk... Przecież na wielu filmach wyraźnie jest pokazane jak rybne są czeskie łowiska - nawet te w UK nie są tak dobre! Może Czesi zbytnio weszli w karpia, ale to już inna strona medalu. Na pewno da się zrobić pewne rzeczy!


Lucjan

Offline mirgag

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 829
  • Reputacja: 137
  • Płeć: Mężczyzna
  • Mirosław
  • Lokalizacja: Głogów - Zielona Góra
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Zarybienia? - Kłamstwo!
« Odpowiedź #47 dnia: 02.09.2015, 09:17 »
Lucjan, Ty zezwolenie w Anglii kupujesz za dniówkę swojej pracy, lub mniej, w Polsce zezwolenie większość kupuje za 4-5 dni swojej pracy. Jak możesz mówić, że nie gra tutaj siła nabywcza pieniądza? To, że w Anglii jest inaczej, a w Polsce jest całkiem odmiennie to rzecz normalna i słuszna, podobnie jak wędkowanie w Rosji które niektórych Polaków burzy, a u Nich jest rzeczą normalną zabrać kilkadziesiąt kilogramów ryb do domu. Mają prawo, bo mają takie zasoby.

Na Wyspach jest mało wód, więc ktoś je zagospodarował dla kasy. I słusznie. Ponieważ Angole siedzą w biznesie, to doskonale wiedzą, jak zrobić kasę na wędkarzach (opisywałem to wyżej). Ja nie jestem wrogiem biznesu. Jestem zwolennikiem ekonomicznego myślenia na swoją korzyść (bo tylko korzyść własna ma wartość, inne to mydlenie oczu i jest propagandą określonych grup osób). Takimi grupami są producenci sprzętu wędkarskiego. To oni nam narzucają taki czy inny styl życia wędkarskiego i tylko od nas zależy, czy będziemy myśleć samodzielnie, czy będziemy niewolnikami tych grup.

Popatrz na wypowiedzi niektórych Naszych Kolegów. Oni mówią o markach sprzętu, o przynętach danej firmy, o markach pelletów i innych zanętach pokazując opakowania (tak są przekabaceni z wiarą, że to sprzęt łowi a nie wędkarz), a nie opisują dna łowiska, roślin występujących na łowisku, o pogodzie która mu sprzyjała czy nawet o własnym samopoczuciu - bo to wpływa na efekty naszego wędkowania, a nie marki sprzętu i akcesoriów (no, chociaż oczywiście jedynie pomaga).

Taki jeden z drugim gó*no łowi (bo nie łowi marka jego wędki) i narzeka, że w wodzie nie ma ryb. A dziadek przychodzi nad wodę zarzuca wędkę jakiś teleskop marki nieznanej, z żyłką sprzed 10 lat i... łowi. A "sprzęciarz" krzyczy: Dziadki to ch... bo... i tutaj zaczyna wymieniać rzekome błędy dziadków. Ale dziadek jest mądry, doświadczony i nie czyta bzdurnych tekstów, tylko siada i łowi.

I podobnie robią specjaliści zatrudnienie przy Okręgach PZW. Oni nie czytają naszych tekstów tylko robią to, co dyktuje Im wiedza i doświadczenie.

A złodziejstwo i nieprawidłowości, które występują biorąc pod uwagę co piszą Nasi Koledzy, to jest od tego prokuratura. Jeśli to klika, to trzeba zmienić system z kur*wskiego na normalny. Sami ludzie nie są temu winni (wszyscy ludzie są wspaniali), a system.
*Jedynie upór i determinacja są wszechmocne*
Mirosław

Offline Jędrula

  • Robinson
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 4 749
  • Reputacja: 382
  • Lokalizacja: Wodzisław Śląski
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Zarybienia? - Kłamstwo!
« Odpowiedź #48 dnia: 02.09.2015, 09:24 »
''Ale jak pisałem wcześniej - zarybiać można więcej, mozna zwiększyć kontrole, wprowadzić mniejsze limity, górne wymiary ochronne, okresy nawet dla pewnych gatunków. Powinno to być kilka rzeczy robionych razem, tak aby zahamować ten cały regres, a później go odwrócić...''




Tak Luk , masz rację ale kto to ma wszystko zmienić ? Aby uderzyć z grubej rury trzeba pospolitego ruszenia  . Czytałem kiedyś , że na jednym z mazurskich jezior koło Olsztyna była straszna posucha . Jakaś ekipa się skrzyknęła i wyrwała to jezioro PZW  . Podobno mocno liną przeciągali aż się udało , jezioro teraz zaczyna odżywać . Tylko Panowie , to jest jedno jezioro , kropla w morzu . Chętnie pomógłbym przy podobnej inicjatywie ale gdzie ,co i jak , to nie mam pojęcia .

Offline mirgag

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 829
  • Reputacja: 137
  • Płeć: Mężczyzna
  • Mirosław
  • Lokalizacja: Głogów - Zielona Góra
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Zarybienia? - Kłamstwo!
« Odpowiedź #49 dnia: 02.09.2015, 09:34 »
Jeszcze tylko jedno uzasadnienie moich słów: Dlaczego w Anglii wprowadzono zasadę C&R na wodach śródlądowych czyli mocno deficytowych, i zgodnie z prawem podobnie jak u nas można zabierać limitowaną ilość ryb, a z morza można zabierać ryb "skolko godno"? Bo morze nie jest prywatne i nie można na nim położyć łapy.

Wydaje mi się, że ten fakt dla osoby nie zaślepionej cudzymi zasadami które uważa, że "oczywiście są lepsze niż własne" wszystko wyjaśnia.
*Jedynie upór i determinacja są wszechmocne*
Mirosław

Offline stas1

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 033
  • Reputacja: 304
  • Płeć: Mężczyzna
  • Łowię, bo lubię
    • Galeria
  • Lokalizacja: Wrocław
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Zarybienia? - Kłamstwo!
« Odpowiedź #50 dnia: 02.09.2015, 09:39 »
Nie mam problemu z nagłaśnianiem przekrętów itd itp w Pzw,mam problem jak już wielokrotnie pisałem choć rzadko staram się w tym i podobnych tematach   odzywać o wrzucanie wszystkich członków do jednego wora pod nazwą zg pzw.Jest wielu zapaleńców i ludzi oddanych sprawie wędkarstwa,  nie zasługują na to żeby tak ich szufladkować.Nie ma ich na forach i nie będą się bronić.Płacimy za każdy ruch z wędką, także tutaj nie ma nic za darmo od państwa, czyli jak w Anglii,Kogo stać ten łowi.Wędkarstwo w Polsce to także nie tanie hobby,a już na pewno nie darmowe.Idzie nowe i z tym się godzimy,i tak ma być.Ja proszę o jedno od dawna nie mieszajcie nas z błotem zg pzw,znam dziesiątki wędkarzy którzy nawet nie noszą siatek nad wodę,czy to nie jest postęp.Dostrzegajcie też dobre strony, a nie tylko co złe.O zarybieniach się nie wypowiadam bo się na tym nie znam.Światełko w tunelu świeci tylko trzeba zdjąć przyciemniane okulary .
Staś
Klasyczny Feeder

grzesiek76

  • Gość
Odp: Zarybienia? - Kłamstwo!
« Odpowiedź #51 dnia: 02.09.2015, 09:50 »
"Popatrz na wypowiedzi niektórych Naszych Kolegów. Oni mówią o markach sprzętu, o przynętach danej firmy, o markach pelletów i innych zanętach pokazując opakowania (tak są przekabaceni z wiarą, że to sprzęt łowi a nie wędkarz), a nie opisują dna łowiska, roślin występujących na łowisku, o pogodzie która mu sprzyjała czy nawet o własnym samopoczuciu - bo to wpływa na efekty naszego wędkowania, a nie marki sprzętu i akcesoriów (no, chociaż oczywiście jedynie pomaga)."

Wprawdzie odbiegnę od tematyki wątku, ale...
Tak, Mirku masz rację. Sam wiele się nauczyłem od dziadka który przeszło 20 lat temu łowił w Odrze zwykłym bambusem. Do tego batem. A nad wodę przyjeżdżał zazwyczaj tylko z grubą kromką chleba w kieszeni. Człowiek niebywale czytał wodę. Inna sprawa że znał ją na wylot.

Ale nowe techniki są często bezkonkurencyjne w porównaniu do starych.
Pierwszy przykład: Karpiowanie. Skuteczne łowienie karpi to jedynie metoda włosowa, kulka proteinowa i samozacięcie. W pewnym uproszczeniu.
Nawet najlepszy znawca wody nie osiągnie ciekawych wyników łowiąc tradycyjnymi metodami. Nie ma szans.
Drugi przykład: Sumowanie: Zapewniam, że te stare techniki stosowane 20-30 lat temu, są wyjątkowo mało efektywne. Nie przeczę że 20-30 lat temu byli wędkarze regularnie łowiący tę rybę. Choćby niesławny Tymkowski.
Jednak gdyby nasz były rekordzista polski stosował nowsze techniki, łowił by ich wielokrotnie więcej. Oczywiście, wówczas nowoczesne metody były w naszym kraju zupełnie nie znane.
Z pełną odpowiedzialnością mogę napisać że dawne techniki połowu tej ryby, są wyjątkowo nieskuteczne. Panujące wówczas stereotypy dotyczące ogólnie tej ryby były zazwyczaj całkowicie błędne. Inna sprawa, że wzorce te są czasem powielanie, zarówno nad wodą, jak i wędkarskiej literaturze do dziś. Ot, siła tradycji :)
Może to i dobrze, bo w przeciwnym razie, tej wspaniałej ryby raczej już nie byłoby w naszych wodach :)

Podobnie jest z większością gatunków.
Ale oczywiście masz rację. Nowoczesny sprzęt i wymyślne przynęty same ryb nie łowią. One jedynie pomagają osiąganie lepszych wyników.

Offline bigdom

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 696
  • Reputacja: 67
  • Mam swoje zdanie i nie zawaham się go użyć!!!
  • Lokalizacja: Olsztyn
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Zarybienia? - Kłamstwo!
« Odpowiedź #52 dnia: 02.09.2015, 10:08 »
Tak Luk , masz rację ale kto to ma wszystko zmienić ? Aby uderzyć z grubej rury trzeba pospolitego ruszenia  . Czytałem kiedyś , że na jednym z mazurskich jezior koło Olsztyna była straszna posucha . Jakaś ekipa się skrzyknęła i wyrwała to jezioro PZW  . Podobno mocno liną przeciągali aż się udało , jezioro teraz zaczyna odżywać .

Nic mi o tym nie wiadomo. Jest stowarzyszenie Łajs 2000 (http://www.lajs2000.pl/), które ma dość mało realne, jak na wędkarzy ceny. Na razie nic nie słychać "na mieście", by było tam eldorado. Może za jakiś czas będzie można coś ciekawego o tych wodach napisać.

Nie wiem tylko, czy o to stowarzyszenie Ci chodzi, bo wody, które przejęli nie należały wcześniej do PZW.
Nigdy w życiu nie złowiłem karpia i dobrze mi z tym :)
Dominik

Offline mirgag

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 829
  • Reputacja: 137
  • Płeć: Mężczyzna
  • Mirosław
  • Lokalizacja: Głogów - Zielona Góra
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Zarybienia? - Kłamstwo!
« Odpowiedź #53 dnia: 02.09.2015, 10:31 »
„Nawet najlepszy znawca wody nie osiągnie ciekawych wyników łowiąc tradycyjnymi metodami. Nie ma szans”.

Grzesiu. Jeśli staniesz z feederem koło dziadka z batem, to koszykiem wyprowadzisz mu rybę 50 metrów od miejsca łowienia i po dziadka rybach.
Ale jeśli każdy w Was stanie na osobnych główkach, które do tego możecie sami wybrać, to dziadek wypunktuje Cię niemiłosiernie. On wie, a Ty masz sprzęt. Nie na darmo się mówi, że wiedza „to władza i pieniądze”…

Nie ma nowych technik wędkowania. Są techniki zmodyfikowane. Kiedyś 5 m bat, to była ciężka, urywająca ręce pała. Dzisiaj 13 m trzymasz jedną ręką. Kiedyś łowiło się gruntówką z zamontowaną lokówką mamy, dzisiaj mamy piękne koszyki robione przez specjalistów. W 1990 roku robiłem ruchome szczytówki z ruskich po 30 zł batów, a jedną szczytówkę robiłem całą noc z pręta szklanego wykombinowanego z kopalni. Dzisiaj nazywa się to feeder, picker, a szczytówkę kupuję w sklepie, picuję pod moje potrzeby, zakładam przelotki i w kilkanaście minut mam kija pod dane łowisko. Kiedyś na ryby szedłem mając w kieszeni klapkę z zestawem (żyłka gorzowska chyba 0,40, spławik z gęsiego pióra lub kory, haczyk własnej roboty lub przywieziony „z zachodu”, obciążenie z blachy ołowianej), w drugiej kieszeni chleb, a nad wodą kopane robaki.
Dzisiaj ładuję cały samochód sprzętu, choć i tak przeważnie łowię na jedną wędkę, a wykorzystuję sprzętu tyle, że w rzeczywistości włożyłbym w  wiaderko.

Nie ma to żadnego znaczenia. Chodzi mi tylko o to, że jeśli kupuję drogi, dobry kołowrotek, to nie po to by nim się chwalić, tylko po to, by sobie ulżyć i dogodzić. Ja nadal jednak będę sprawdzać dno, jego skład, konsystencję, będę analizować otoczenie łowiska, będę obliczać prawdopodobieństwo dobrych połowów, będę kilka dni nęcić itd., itd. Czyli sprzęt nie zawrócił mi w głowie. On tylko ma powodować moją wygodę, a nie zastępować myślenie.
*Jedynie upór i determinacja są wszechmocne*
Mirosław

Offline Jędrula

  • Robinson
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 4 749
  • Reputacja: 382
  • Lokalizacja: Wodzisław Śląski
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Zarybienia? - Kłamstwo!
« Odpowiedź #54 dnia: 02.09.2015, 10:38 »
Dominik , nie pamiętam o jakie stowarzyszenie chodziło . Czytałem o tym na innym portalu , jak to znajdę to wieczorkiem wrzucę a teraz jadę na rybki  :D :D :D

elvis77

  • Gość
Odp: Zarybienia? - Kłamstwo!
« Odpowiedź #55 dnia: 02.09.2015, 11:32 »
„Nawet najlepszy znawca wody nie osiągnie ciekawych wyników łowiąc tradycyjnymi metodami. Nie ma szans”.

Grzesiu. Jeśli staniesz z feederem koło dziadka z batem, to koszykiem wyprowadzisz mu rybę 50 metrów od miejsca łowienia i po dziadka rybach.
Ale jeśli każdy w Was stanie na osobnych główkach, które do tego możecie sami wybrać, to dziadek wypunktuje Cię niemiłosiernie. On wie, a Ty masz sprzęt. Nie na darmo się mówi, że wiedza „to władza i pieniądze”…

Nie ma nowych technik wędkowania. Są techniki zmodyfikowane. Kiedyś 5 m bat, to była ciężka, urywająca ręce pała. Dzisiaj 13 m trzymasz jedną ręką. Kiedyś łowiło się gruntówką z zamontowaną lokówką mamy, dzisiaj mamy piękne koszyki robione przez specjalistów. W 1990 roku robiłem ruchome szczytówki z ruskich po 30 zł batów, a jedną szczytówkę robiłem całą noc z pręta szklanego wykombinowanego z kopalni. Dzisiaj nazywa się to feeder, picker, a szczytówkę kupuję w sklepie, picuję pod moje potrzeby, zakładam przelotki i w kilkanaście minut mam kija pod dane łowisko. Kiedyś na ryby szedłem mając w kieszeni klapkę z zestawem (żyłka gorzowska chyba 0,40, spławik z gęsiego pióra lub kory, haczyk własnej roboty lub przywieziony „z zachodu”, obciążenie z blachy ołowianej), w drugiej kieszeni chleb, a nad wodą kopane robaki.
Dzisiaj ładuję cały samochód sprzętu, choć i tak przeważnie łowię na jedną wędkę, a wykorzystuję sprzętu tyle, że w rzeczywistości włożyłbym w  wiaderko.

Nie ma to żadnego znaczenia. Chodzi mi tylko o to, że jeśli kupuję drogi, dobry kołowrotek, to nie po to by nim się chwalić, tylko po to, by sobie ulżyć i dogodzić. Ja nadal jednak będę sprawdzać dno, jego skład, konsystencję, będę analizować otoczenie łowiska, będę obliczać prawdopodobieństwo dobrych połowów, będę kilka dni nęcić itd., itd. Czyli sprzęt nie zawrócił mi w głowie. On tylko ma powodować moją wygodę, a nie zastępować myślenie.
Mirku,pozwolę sobie się z Tobą nie zgodzić. Bez wątpienia bardzo ważna jest znajomość wody,ale nie wiem na jakiej podstawie twierdzisz,że nikt z nas nie jest w stanie dorównać dziadkowi. Czy uważasz,że są tu sami gadżeciarze i nikt nie umię czytać wody. Są wśród nas młodzi ludzie,którzy nie jednego starego wiedzą by zaskoczyli i zaskakują chociażby wpisami w temacie: Wyniki
Odnośnie zaś sprzętu to uważam,że są granice po przekroczeniu których nie ma dla zwykłych średnio zaawansowanych wędkarzy wyczuwalnej różnicy.
Sam sprzęt nie łowi,ale pozwala łowić znacznie skuteczniej i wygodniej. Przykład z dziadkiem na główce jest dobry,ale tylko w pewnych okolicznościach. Bywam na zawodach i wiem jak dużą rolę pełni wiedza,praktyka i miejsce. Bo pomiędzy jednym a drugim stanowiskiem bywają kolosalne różnice. I tu z kolei sprzęt,zanęty,robaki dają większe możliwości.
Minęły czasy kiedy gdzie się nie rzuciło i co by się nie rzuciło to ryby się łapało,a ten kto wiedział gdzie ryby stoją złapał ich po prostu więcej. Dzisiaj trzeba się sporo na  kombinować żeby coś wyskubać. Wiem,że u Ciebie są ryby,ale np. na Mazowszu na wodach Pzw czy Wiśle ryb ze świecą szukać. Być może jest tak jak piszesz tu nikt nie umie czytać wody,tylko umie czytać fora i katalogi ze sprzętem.
Nie wiem czy zauważyłeś,że tu nikt nie reklamuje jakiejś firmy tylko sprawdzone konkretne produkty. Niejednokrotnie markowe firmy były krytykowane za swoje buble.  Jedym przypadkiem reklamy są spławiki kol. Jakuba,ale te się bronią same.
Nie zauważyłem,żeby ktoś szczególnie próbował się lansować sprzętem z najwyższej półki lub taki tylko polecał.
 W dzisiejszych czasach już Gorzowska "czterdziestka"nie wystarczy. Na tak przełowionych wodach ów "dziadek"może tylko zapłakać,że...się na tyczkę nie przesiadł. Choć może dobrze,bo z jego wiedzą,doświadczeniem i ;mentalnością to dzisiaj już nic by nie pomogło,nawet jokers na haczyku.

Offline mirgag

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 829
  • Reputacja: 137
  • Płeć: Mężczyzna
  • Mirosław
  • Lokalizacja: Głogów - Zielona Góra
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Zarybienia? - Kłamstwo!
« Odpowiedź #56 dnia: 02.09.2015, 12:02 »
Danielu, oczywiście masz rację, ale dyskutujesz teraz na temat, którego ja nie zawarłem. Choćby to, że nikt z nas nie dorówna dziadkowi. Zawarłem w swoim tekście inny sens, w pozostałych kwestiach również.
*Jedynie upór i determinacja są wszechmocne*
Mirosław

Grendziu

  • Gość
Odp: Zarybienia? - Kłamstwo!
« Odpowiedź #57 dnia: 02.09.2015, 12:33 »
Grzesiek odbiegając od tematu:

Z tym karpiowianiem to taki trochę słaby przykład jak dla mnie, ja łowię obok karpiarzy karpie na wodach, a oni siedzą i patrzą. Łowię stylami z tamtej epoki i przeważnie wygrywam, mam problem tylko wtedy gdy ryba ma +7kg, bo jestem feederowcem, a wszystkie karpie, a łowie ich sporo są złowione na pinkę.  W tym roku na komercji coś tam połowiłem na dumbbessy, ale pinka i tak była niezawodna. Dzięki Lukowi i temu forum powoli uczę się nowych technik mimo, że jestem sceptyczny trochę do nowości, ale próbuję, zmieniam, testuję i od przemyśleń głowa boli, ale o to w tym wszystkim chodzi :)

Co do innych sztuczek jakie używam nad wodą, to zapraszam na wspólny połów, zdradzę wszystko :P

Mirek, przepraszam ale moim zdaniem jesteś w błędzie. Zapłaciłbym nawet miesiąc swojej wypłaty za dobre łowisko abym mógł łowić na wodzie gdzie jest dużo ryb, a nie jest to komercja. Nie za bardzo rozumiem Twojego toku myślenia, postaram się wieczorem bardziej wyjaśnić swoje stanowisko. Wymiana zdań jeśli jest konstruktywna, uczy wzajemnie, tylko po co te wulgaryzmy?

grzesiek76

  • Gość
Odp: Zarybienia? - Kłamstwo!
« Odpowiedź #58 dnia: 02.09.2015, 12:52 »
 "Z tym karpiowianiem to taki trochę słaby przykład jak dla mnie, ja łowię obok karpiarzy karpie na wodach, a oni siedzą i patrzą. Łowię stylami z tamtej epoki i przeważnie wygrywam, mam problem tylko wtedy gdy ryba ma +7kg, bo jestem feederowcem, a wszystkie karpie, a łowie ich sporo są złowione na pinkę.  W tym roku na komercji coś tam połowiłem na dumbbessy, ale pinka i tak była niezawodna. Dzięki Lukowi i temu forum powoli uczę się nowych technik mimo, że jestem sceptyczny trochę do nowości, ale próbuję, zmieniam, testuję i od przemyśleń głowa boli, ale o to w tym wszystkim chodzi :)"

Trudno feedera nazwać archaiczną metodą. Owszem można jego korzeni doszukiwać się w starej klasycznej gruntówce z ołowiem dennym, nazwaną bodaj przez Strzeleckiego "denką"... Ale moim zdaniem to trochę naciągane pokrewieństwo.

Oczywiście nie kwestionuję Twojego dużego doświadczenia i wprawy w posługiwaniu się feederem, ale powiedz proszę, czy jesteś w stanie "swoją" techniką osiągnąć takie rezultaty w podobnych warunkach?

elvis77

  • Gość
Odp: Zarybienia? - Kłamstwo!
« Odpowiedź #59 dnia: 02.09.2015, 12:58 »
Mirku,przepraszam. Fakt Twoja wypowiedź dotyczyła umiejętności czytania wody i wiedzy Grzesia,a właściwie jej braku. Sory,ale w telefonie pewne rzeczy umykają.

Co do zarybień to myślę,że Pzw nie ogarnia tematu,bo ma za dużo wody we władaniu. Przykład to Okręg Mazowiecki. Mają pół Mazur,Zegrze przejęli okręg Włocławsko- Płocki. Wędkarze odchodzą,dochody się kurczą,a oni zamiast zarybiać odławiają.
Nie oddadzą nie użytkowanych wód,bo stracili by kontrolę na rynkiem,tworzą pewnego rodzaju monopol.
Stowarzyszenia są na dzień dobry na przegranej pozycji,bo jak to już pisał Grendziu warunkiem przystąpienia do konkursu jest wykonanie oparatu,a ten kosztuje kilka tyś.
Jeszcze kilka lat wstecz OM masowo dzierżawił wody,by dzisiaj po zmianie prawa być na uprzywilejowanej pozycji i mieć prawo pierwszeństwa. Tym samym dalej mieć łapę na wszystkim.
Brak konkurencji powoduje,że jest jak jest i nie ma szans na większe zmiany.
Podstawą powinna być zmiana prawa,tak by nie operat był warunkiem do możliwości przystąpienia do przetargu,a np.jakaś kaucja i ewentualna umowa z jakimś ichtiologiem,że popełni ten operat po ogłoszeniu wyników.
Mamy tu do czynienia z niedoborem środków że względu na nadmiar dzierżawionych wód,jak również na wolne środki na kontach w dziesiątkach milionów, wynikające z ograniczeń związanych z operatem lub dobrym gospodarowaniem.
Małe stowarzyszenia nie wiele zmienią,co najwyżej lokalnie. Jest to zbyt powolny proces,a nie ma czasu,bo na efekty itak będzie potrzeba czekać kilka lub nawet kilkanaście lat. Jak było napisane kropla w morzu,ale należy pamiętać,że to kropla drąży skałę.