Ja bym bardziej potraktował tę inicjatywę jako ruch mający na celu zachęcić wędkarzy, nie tylko tych nowych, ale także tych, którzy na przykład intensywnie poławiają karpie, do spróbowania również innego rodzaju wędkowania. Może akurat niektórzy odnajdą w tym frajdę. Znam jednego zapalonego karpiarza, którego w podobny sposób zwerbowano do drużyny muchowej. Obecnie świata nie widzi poza muchą. Zawsze mnie pyta kiedy to ja się nawrócę i zajmę ambitnym wędkarstwem
Ja z pewnością nie chciałbym deprecjonować wędkarstwa karpiowego i wmawiać innym, że czerpanie z niego przyjemności jest nie na miejscu.
Uważam, że każda forma wędkarstwa jest fantastyczna. Bez względu czy jest to: karpiowanie, spinningowanie, wędkowanie w stylu retro, kolekcjonowanie sprzętu, spacerowanie z wędką nad wodą, czy nawet gadżeciarstwo. Jeśli tylko ktoś ma z tego radość, nie wyrządza szkód innym i przyrodzie, to dla mnie jest to najważniejsze.
Ja sam jestem przykładem karpiarza, który przez lata czerpał z karpiowania wielką radość. Aż pewnego razu wszystko się zmieniło i również przestałem darzyć ten gatunek wielkim sentymentem. Czasem żałuję, że na mój zestaw skusił się kolejny karp, a nie na przykład lin czy właśnie karaś złocisty.
Jest to jednak moja osobista metamorfoza.
Trzeba też podkreślić, że karpiarze wprowadzili wiele dobrego do naszego polskiego wędkarstwa. To od nich rozpoczęła się wielka akcja C&R. Zaczęto używać maty, pojawiły się petycje o wprowadzenie górnych wymiarów. Nie wnikam tu w przeróżne formy tych działań, z których nie wszystkie są godne pochwały i naśladowania. Trzeba jednak przyznać, że w polskim świecie wędkarskim wędkarstwo karpiowe wprowadziło sporo zmian.
W wielu wątkach postulujemy o tworzenie przez PZW wód C&R. Większość takich wód pod patronatem PZW powstaje właśnie z inicjatywy karpiarzy. W okręgu opolskim jest chyba najwięcej wód PZW, gdzie obowiązuje C&R. Wszystkie są łowiskami karpiowymi.
Oczywiście nad tym ubolewam. Bardzo bym chciał, żeby takie łowiska były z innymi gatunkami także. Trzeba jednak przyznać, że karpiarze poprzez zakładane przez siebie stowarzyszenia i teamy potrafią wpłynąć na pewne rzeczy.
Wędkarstwo karpiowe z pewnością nie należy do finezyjnych metod połowu. Szczególnie w odniesieniu do operowania zestawem końcowym. Tutaj zestaw końcowy kładziony jest na dnie. Czeka on długie chwile na branie dużej ryby. Nie operujemy tu zestawem końcowym tak, jak to jest w przypadku łowienia na spławik, na sztuczną muchę, czy nawet łowiąc feederem, gdzie rzucamy często, obserwujemy zachowanie się zestawu na szczytówce.
Ktoś, kto nigdy nie łowił innymi metodami i od samego początku zajął się tylko takim klasycznym karpiowaniem, zapewne jest nieco uboższy w wiedzę wędkarską. Nie znaczy to jednak, że w wędkarskim świecie ma mieć gorszą reputację.
Ja wychowałem się na spławiku. To była moja pierwsza szkoła wędkowania. Jestem przekonany, że zdobyta wtedy wiedza pozwoliła mi być jeszcze bardziej skutecznym karpiarzem.
Kiedy przestałem karpiować, doszkoliłem się również w spinningowym łowieniu na sztuczne przynęty gumowe oraz koguty. To dodatkowo mnie wzbogaciło i wiem, że kiedy biała ryba żeruje już bardzo leniwie, ja mam tylko niewielką ilość czasu, zawsze mogę wziąć spinning i również z tego czerpać przyjemność. Wcześniej zapewne pozostałbym w tym czasie w domu.
Rzeczywiście, ja także odnoszę wrażenie, że w ostatnich latach karp i jego poławianie zdominowały wędkarstwo. Nie tylko u nas w kraju. W UK, mimo że tam wszystko rozgrywa się ze znacznym wyprzedzeniem, fascynacja łowienia karpi nadal trwa. No, może z tą różnicą, że tam ostatnio wielu znajduje radość w łowieniu karpi na tyczkę. Do nas już też ta technika zawitała i zapewne będzie zdobywać coraz większe grono miłośników.
Nie mówię, żebym się z tego cieszył. PZW umiejętnie wykorzystał ten trend i w zarybieniach skupiono się na karpiu właśnie. Tanio i z zadowoleniem dla związkowców. To też mi się nie podoba.
Dlatego zachęcam wszystkich kolegów do próbowania również innych technik połowu. Szczególnie tych, których sytuacja życiowa sprawia, że ciężko jest im organizować karpiowe zasiadki. Można naprawdę znaleźć frajdę także w innych metodach połowu. Ostatnio zaraziłem wędkarstwem podlodowym dwóch kolegów, którzy wcześniej nie wyobrażali sobie, że mogliby z tego czerpać jakąkolwiek przyjemność. Przez to sezon wędkarski może trwać o wiele dłużej
Naszła mnie taka myśl, że jak zabraknie karpia to ludzie łowiący je teraz (dla mięsa) przeniosą się na inne ryby i je wytrzebią całkowicie
Rzeczywiście. Też mi się wydaje, że zapewne mogłoby do tego dojść. Trafna obserwacja.
Sam znam wodę, w której ponad karpiem dominuje np. lin i wszyscy tłuką go niemiłosiernie. Niebawem opiszę to łowisko i być może również wywiad, jaki przeprowadziłem z jednym miejscowym wędkarzem.