Co do karpia jako mięsa dla "mięsiaży". Niestety,ale karp nie ma walorów smakowych,nie ceni się go i ludzie wypuszczają bo cyt."śmierdzi."
Co innego karaś.
NIe zgodzę się z tym co piszesz. Prawdopodobnie piszesz o sobie
W całej Polsce po zarybieniu karpiem masy żądnych mięsa wędkarzy okupują wody, choć to listopad. Te setki tysięcy nie mogą się mylić
Do tego jest wiele gatunków smakowo kiepskich, jak brzana, kleń czy jakaś świnka. Ale i te zjedzą.
Prawda jest taka, że trzeba umieć przyrządzić karpia, co oznacza pozbycie się zapachu mułu. I karp ma tłuste mięso i całkiem zdrowe. Taki lin też wali mułem jakby co. Ale możńa tego zapachu się pozbyć, natomiast smak brzany czy klenia będzie cały czas kiepski.
Nie róbmy tez jaj, że na sporych jeziorach trzeba karpia aby odciągnąć wędkarzy od cenniejszych gatunków. Duże jezioro samo da sobie radę jeśli nie będzie sieci rybackich. Chronić nalezy tylko drapieżnika w jakiś sposób, reszta ryb sobi poradzi. Bez zarybień tym bardziej może być lepiej, zwłaszcza takich, gdzie się odławia spore ilości tarlaka, którego nie zwraca się wodzie.
Tak na marginesie to w Polsce nie słyszałem o wodach, które byłyby świetne dzięki zarybieniom (nie mówię o komercjach czy łowiskach no kill). To wręcz niesamowite, że tak wielu uważa je za obowiązkowe, podczas gdy one wyrządzają zazwyczaj więcej szkody niż pożytku. To jakby fan mięsa miał czyste sumienie, że mu się należy, że płaci, i może beretowac jak leci.