Luk, paparoach, ja się z Wami zgadzam w kwestii oceny Michniewicza, jeśli to faktycznie on był kołem zamachowym tych smrodów wokół premii, jeśli faktycznie jest konflikt z piłkarzami i z PZPN, jeśli były lewe układy z Chłopikami, Morawieckimi itd. Jednak z naciskiem na jeśli.
Na razie nikt z drużyny czy sztabu nie wypowiedział się otwarcie w tej sprawie, a Michniewicz praktycznie wszystkim tym rewelacjom publicznie zaprzecza. Trochę to dziwne, bo gdybym to ja był piłkarzem, sztabowcem czy członkiem Zarządu PZPN i co kilka dni widział w radiu i telewizji kłamstwa wypowiadane przez trenera, to raczej zabrałbym głos i odpowiedział. W końcu powstaje przecież przekaz, że skoro Michniewicz nie był prowodyrem w sprawie premii tzn., że to piłkarze dzielili, zabiegali, wypytywali. A to ich w dobrym świetle nie stawia i wątpię, żeby sobie na coś takiego pozwalali, mając do wyboru powiedzieć jak było naprawdę. Szczególnie, że Michniewicz powołuje się na stałe i dobre relacje z piłkarzami. Was to nie dziwi?
Dał wywiad, czy oświadczenie Lewandowski i nic negatywnego w stronę Michniewicza nie poszło. Zupełnie uciął spekulacje, że to drużyna ustalała taktykę na Francję, ale ta kwestia wciąż jest w mediach grzana i jak widać weszła już kibicom w krew. A może jest to robione w myśl zasady, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą? To Was nie zastanawia?
Mnie to dziwi i wyrażam swoje wątpliwości. Tym bardziej, że co się robi wokół Michniewicza ciszej i coraz więcej osób zaczyna się zastanawiać czy nie warto by go jednak zostawić, to nagle bach, kolejna bomba od dziennikarzy - tym razem "budził Lewandowskiego o 2.30 a ten był zażenowany". Michniewicz zaprzecza, a z drugiej strony potencjalnego konfliktu nadal cisza. Jakoś dziwnie to się układa w jedną całość.
I powtarzam, ja wcale nie jestem fanem Michniewicza, jego dotychczasowego stylu gry i zarządzania pojawiającymi się kryzysami. Jeśli potwierdzi się, że jest kombinatorem, dorobkiewiczem i konfliktuje się z piłkarzami, to pierwszy krzyknę, żeby wypierd..ał.
Oczy mnie bolały na Argentynie tak, jak wszystkich innych. Tyle, że ja widziałem jak sobie radzili z piłką Zieliński, Lewandowski i większość naszych piłkarzy. Nie w sensie, że latała nad ich głowami, tylko wtedy, jak już ją mieli obok nogi albo ją przyjmowali. To niestety było drewno i to zazwyczaj takie na poziomie 3. ligi. Jak ktoś potrafi się zdobyć na wyrzeczenia, to nich sobie włączy jeszcze raz ten mecz i wnikliwie obejrzy. Zresztą w pozostałych meczach grupowych nie było pod tym względem wcale lepiej.
No i wbrew kreowanemu trendowi uważam, że na turniej jedzie się po wynik, a nie po "budowanie i rozwój" drużyny. Szczególnie, jeśli ktoś przed trenerem postawił jasno, że chcemy wyjść z grupy, bo to będzie "historyczne" osiągnięcie. Maroko przez większość czasu grało praktycznie równie defensywnie (chwilami nawet bardziej) co my, ale zdecydowanie lepiej broniło, dzięki technice i dyspozycji piłkarzy świetnie przechodziło z obrony do szybkich ataków i finalnie zagrali o 3. miejsce, choć też słabych drużyn po drodze nie mieli.
Trzeba sobie szczerze powiedzieć, że nasi piłkarze, jako ogół, nie "dojechali" tak jak powinni i nędzny obraz gry był też ich sporą zasługą.
Dlaczego nie hejtujemy Martineza za to, że z takimi piłkarzami, jakich ma Belgia nie wyszedł nawet z grupy? Co więcej, jest on stawiany jako nasze marzenie w kwestii selekcjonera. A my? Mamy świetnego (niestety w wąskim zakresie boiskowego rzemiosła - to nie to samo co Messi czy Mekambe, że w pojedynkę okiwa czy wyprzedzi 3 przeciwników i jest w stanie zmienić wynik meczu) Lewandowskiego i bardzo dobrego Zielińskiego, a po wszystkim beczymy jakbyśmy mieli co najmniej 2/3 drużyny na światowym poziomie. Nie, nie mamy. A jak jeszcze ci zawodnicy są tak spięci, to chwilami na boisku mieliśmy jednego piłkarza grającego na poziomie godnym tej imprezy. Stąd na tak słabym tle nawet Krychowiak jawił się jako grający na przyzwoitym poziomie.
Oczywiście doceniam świetną postawę Wojtka Szczęsnego, ale rozmawiamy o piłkarzach z pola, bo bramkarz nam bramek nie nastrzela. Przy takim xG przeciwnika faktycznie w dużym stopniu bramkarzowi zawdzięczamy, że nie dostaliśmy bardziej w łeb.