Dzisiejszy wypad na nowe No-Kill, z początku wydawał się być nieporozumieniem. Od 5:30 co chwilę nękały nas przelotne opady. Dopiero przestało siąpić po 11.
W deszczu udało się wyholować karpika - na oko 2,5kg. Później, gdy pogoda się uspokoiła i na niebie zostały same chmury - wpadł dość okazały karaś, który mierzył sobie 48cm.
Zakończyłem wędkowanie z dwiema rybami, kolega miał lepszy wynik.
Po raz kolejny istotny warunek musi być spełniony: gruntowanie. Wytypowaliśmy kilka miejscówek, które były czystym, wolnym od zielska, dnem. I to właśnie typowanie dało nam ryby.
Mimo niesprzyjającej przez pół sesji aury - do domu wróciłem mega zadowolony. Nie wspominając już o tym, że całkiem nieźle pracowało w wodzie Goo własnej roboty. Po prostu bajka

Coraz więcej zadowolenia dają rzeczy, które można samemu wykonać i później je wykorzystać na łowisku.