Od 15 do 30 roku życia zrobiłem 40 kg masy mięśniowej, bez żadnej chemii. Ale też zaczynałem od sylwetki z Dachau. Kumpel mówił wtedy, że wyglądam jak pająk. Zgadnij dlaczego 
Teraz jestem 8 kg lżejszy i mam prawie 10 cm więcej w pasie...
Edit: żeby tak zobrazować, z czym się mierzę. Kupiłem kumplowi na imieniny taką bransoletką skórzaną na nadgarstek. Kumpel chudy z brzuszkiem, nigdy nie ćwiczył. Za ciasna. Ja ćwiczę całe życie, katuję łapy i przedramiona. U mnie te bransoletka jest duuużo za luźna.
Wiem o czym mówisz. Każdy ma inną genetykę, inne predyspozycje, i to co innym przychodzi (albo nie przychodzi) w pocie czoła, inni mają prawie "za darmo" i na odwrót.
Fajne jest to, że każdy z nas jest sam dla siebie wyznacznikiem, i jedynym odnośnikiem. Bez sensu porównywać się z kimś innym.
Ja przykładowo jestem po kilku nie przyjemnych zdarzeniach (2 x operacja kolana, operacja łokcia, złamany bark, pęknięte 4 kręgi w odcinku piersiowym, 3 x przepuklina - ani jedno z tych zdarzeń nie miało związku z treningiem) ale wciąż to kocham robić, tylko teraz dawka przyjemności jaką sobie serwuję jest adekwatna do moich możliwości. Formy olimpijskiej napewno już nie zrobię w życiu, ale trening i podnosi mi poziom radości w życiu, pozwala uciec myślami od codziennych problemów, podnieść zdrowie, i poprawić sylwetkę. I o to w tym chodzi!