Luk pisze dużo i dobrze,czasem zauważam jednak pewne nieścisłości bo pisanie,że niepłacenie składki tylko zabiera ci prawo głosu na wyborach,a z drugiej strony,że nasza obecność na zebraniach w kole nie jest aż taka ważna.No to gdzie tu logika.
Kontekst mojej wypowiedzi był całkiem inny

Chodziło mi o to, że wielu wzywa do pójścia na zebranie z wyborami, jakby to było uwieńczenie całości i najlepsze co można zrobić. Szkopuł w tym, że jak się ktoś nie orientuje w realiach, to nie ma pojęcia na kogo i jak zagłosować. Po prostu trzeba znać klimat, kto chce reformować a kto np. opowiada się za lizaniem doopska prezesowi okręgu i tym podobne. Druga kwestia to zebranie na które przyszłoby z 30-40% członków koła. Wtedy może się okazać, że większość chce aby nie było reguł i aby zabierać ile wlezie, zaś datę zarybień karpiem należy podać tydzień wcześniej, aby każdy się mógł przygotować na listopadowe tłuczenie kroczka.
Dlatego tutaj trzeba czegoś więcej - chodzenia na wybory,
ale też trzeba orientować się na kogo głosować. Tutaj więc bardzo potrzebne są media społecznościowe, które to umożliwią. Kolejna rzecz to porzucanie kół beznadziejnych, czyli takich, gdzie jest blisko i wygodnie opłacić składkę, za to nic się tam nie dzieje i leśne dziadki pierdzą w stołki. I tu jest tragedia, bo wg mnie masa wędkarzy nie ma chęci nawet przenieść się do dobrego koła, które walczy o dobre rzeczy. Wolą przetarte szlaki, byle nie musieć jechać gdzieś z 10-15 km, skoro można z buta pójść i dokonać opłat.
I pokazywałem przykład klubów z UK. Tutaj dobre zarządy, doskonale funkcjonujące i zapewniające wędkarzom najlepsze warunki, borykają się z problemem braku praktycznie kogokolwiek na zebraniach walnych. Jednak to jakoś działa, nie trzeba tylu ludzi. Dlatego wybór dobrego zarządu tak wiele zmieni. Stąd przenosiny do dobrego koła załatwiają konieczność nawet stawiania się na walnych. Jak należysz do koła Elektrownia w Opolu czy koła nr 29 w okręgu katowickim (opiekującym się Dzierżnem), to wiesz, że tam będą podejmowane słuszne decyzje. Co innego jak się walczy o przejęcie władzy w kole lub o wpływ na pewne decyzje

Podstawa jest jednak znajomość jak funkcjonuje PZW, jak działa statut i ustawa o stowarzyszeniach. Bez tej wiedzy na większości zebrań możemy być bezradni jak dzieci, do tego nie orientując się kto startuje do władz w kole, nie jesteśmy w stanie dobrze zagłosować. A najważniejszy jest wybór delegata i zmuszenie go, aby głosował jak życzą sobie wędkarze. On jest delegowany przez nich, to nie jest wolny elektron. Zaś jeżeli będzie wybrany do władz okręgu, co powinno być jednym z celów, to wtedy ma bronić wniosków koła i załatwiać to, aby przechodziły. Jak się okazało w okręgu opolskim prawie połowa członków zarządu okręgu nie reprezentowała interesów swych kół, głosując jak pokazywał im prezes Miś, pierwszy podnosząc lub nie podnosząc ręki, wbrew wnioskom z własnych kół! Za to, takiego gościa, należałoby powiesić za yayca w siedzibie koła

Stąd konieczność rozliczania delegata lub członka zarządu, i to bardzo szczegółowo. To też dzieje się bardzo rzadko na zebraniach, niestety.
Ogólnie temat zebrań jest ciężki, bo aby wygrać trzeba się przygotować, i celować nie tylko w wygraną w kole, ale i w okręgu. Tu trzeba wspólnej gry, sojuszu na poziomie kół, co oznacza politykę i masę gier i gierek. Nie jest to tak proste jakby się wydawało, gdzie idziemy na zebranie i mamy głos, gdzie się głosuje na coś złego w kolorze czarnym i dobrego w kolorze białym. Tam zazwyczaj wszystko jest szare, w najróżniejszych odcieniach, i ciężko się komuś niezaznajomionemu w tym pokapować. Taki Miś czy Mach w okręgu opolskim przekonali wielu do siebie, omamiając ich lub strasząc tym co będzie, jak no killowcy wygrają. Kłamali perfidnie, ale to podziałało.