Na wstępię podzielę się tym, co mnie spotkało na wieczornej sesji na Trencie w czwartek. Otóż w pewnym momencie jak było juz ciemno, zauważyłem parę oczu, zbyt dużych na szczura czy norkę. Ktoś tam pisał na fejsie, że widział wydrę, ale historie o nich krążą od dawna. Miałem branie, po czym zacząłem szybki hol, bo był to leszcz. Mając czołówkę na głowie tylko zauważyłem jak pod wodą jakaś torpeda śmiga w kierunku ryby i po chwili było uderzenie (leszcz miał z 2 kilo). Pomimo kija 2.5 lb i nowej żyłki 0.35 mm, nie potrafiłem zatrzymać zwierzaka, i wszedł on pod pobliskie krzaki wierzby. Zobaczyłem wtedy wydrę, która nie reagowała na krzyki i światło, zlała mnie, obserwując

Zestaw poszedł się paść, leszcz zapewne udał się w swą ostatnią podróż...
Od jakiegoś czasu widzimy na Trencie dziwne rzeczy, na odcinku gdzie leszcza jest pełno jest go dużo mniej.. Na zawodach swojego czasu świetne wyniki zanotowały stanowiska, które nigdy nie uchodziły za dobre. Tak jakby ryby uciekały przed zagrożeniem. Bardzo możliwe, że to wydra właśnie. Jeden wędkarz pisał, że jakiś czas temu przepływał obok niego kleń około 2 kilo, z wyżartą częścią ciała, bardzo 'świeży'.
Obawiam się, że wydra która tam operuje może nauczyć się, że atak na holowaną rybę to przepis na łatwy pokarm. Jest silna i raczej ma człowieka w rzyci. Oczywiście w grę nie wchodzi żadna eliminacja, jak jednak ją odstraszyć? Czy mieliście podobne przypadki? Dla wędkarzy może oznaczać to swojego rodzaju hekatombę rybiej populacji, bo wydra i jej młode mogą przetrzebić bardzo populację ryb większych. W wielu miejscach odpowiadają one za śmierć największych brzan i spadek ich populacji (jak na rzece Ouse). Jeżeli tak wydra skuma, że na tarlisku żarcia jest opór, to po kilku latach odbije się to fatalnie na populacji brzany i klenia.
Niestety, w UK jak i wielu krajach, miłośnicy zwierząt nie rozumieją, że uwalnianie wydr czy innych gatunków to zagrożenia dla innych zwierząt. Wydry odpowiadają za spadek populacji ptaków, które gnieżdżą się przy rzekach i zbiornikach wodnych, już jest konflikt pomiędzy ornitologami i fanami wydr. Innym razem do rzeki Nene, niedaleko Peterborough, do jej części pływowej, przeniesiono foki, które znaleziono na plaży, aby się 'odbudowały'. Odbudować się odbudowały, ale powodując załamanie populacji ryb, których jak twierdzą wędkarze tam już praktycznie nie ma. Padły brzany, klenie czy też leszcze, nie łowią tam praktycznie nic, foki je zeżarły. A za akcję odpowiadał RSPCA, czyli uznana organizacja zajmująca się pomocą dla zwierząt. Jak pisał jeden z redaktorów wędkarskich w Angling Times, to co ma sierść czy pióra, ma priorytet nad tym co ma płetwy

Nie jestem przeciwnikiem wydr jakby co, jednak mam wrażenie, że na wielu rzekach nie będą miały wcale pozytywnego wpływu na środowisko. A jak ryb zabraknie, zaczną szkodzić mocniej. Już są przypadki w okolicy, gdzie wydry wchodzą do ogródków, zabijając ryby w ogrodach czy basenach. A tu wielu hoduje koi czy jesiotry, to bardzo popularna rzecz w UK.
Czy doświadczyliście takich rzeczy? Wiecie jak odstraszyć wydrę skutecznie? Czy może jest tak, że jeden osobnik ma swoje terytorium dość duże i nie zrobi aż tak dużego spustoszenia i nie ma się czym przejmować?