Wczoraj(sobota 25 czerwca) wędkowałem z ojcem. Była to wyprawa z okazji "dnia ojca"

Miejscem połowu był staw w miejscowości Kalety ,jest to tzw. zbiornik sekcyjny - czyli pod opieką PZW,ale za dodatkową opłatą(80zł) dla członków koła Kalety.
Stawik bardzo ładny i zadbany,czyściutki. Głębokość od 1,5 do 4m.Trochę trzcin i tataraków na brzegach,tu i ówdzie skupiska grążeli. Staw ma kształt dużego prostokąta.
Jest to jak najbardziej zbiornik sztuczny. Niegdyś był to zbiornik z wodą do chłodzenia turbin w papierni(gigantycznej). Od bodajże 15 -20lat papierni nie ma,zostały w większości ruiny,ale mniejsza z tym

Warto dodać,że stawik połączony jest systemem rur z drugim stawem i z rzeką (Mała Panew).
Woda czyściutka,dno bardzo ciemne,ale nie jest to muł.Torf może?Sam nie wiem.
Przyznam,że bardzo mi się spodobał.Ojciec nieraz chwalił rybostan,że dużo gatunków,że czasem coś konkretnego się zaczepi,że obficie i regularnie zarybiany.Co miłe w zbiorniku występuje lin,okoń i karaś. Niestety tylko 1 linek się skusił na przynętę. Widziałem natomiast przy brzegu stadka narybku okoni ,płoci i linków

Łowiłem gościnnie tylko jedną wędką. Oczywiście na metodę. Generalnie była to "rzeź niewiniątek"
W ciągu 4h 5 karpików (takich 30-35cm), drugie tyle spiętych (dość ciekawe,że zaraz po braniu i 5sek holu luz i brak ryby na haku...), 1 linek 30cm, leszczyki w dużej ilości (nie liczyłem szt), no i ryba "imprezy" - karpik 48cm. Podłużny,pełnołuski i czarny jak diabeł,naprawdę ładny egzemplarz. A co on wyprawiał w trakcie holu? Miałem wrażenie,że to coś o wiele bardziej "poważnego".
Rybka(rybki) w znakomitej kondycji. Wszystkie wróciły do wody,mimo iż ojciec rybek uwalniać nie lubi (aczkolwiek gospodaruje coraz rozważniej swoimi połowami-może mam w tym swój wkład? )

Co by nie mówić tato bardzo sceptycznie podchodził do tych moich podajników,malutkich haczyków,mixów zanętowych i kolorowych kuleczek. Wręcz uśmiechał się pod nosem z politowaniem nad tym "szaleństwem"
Na rybach jego "kocia morda" (nie wiem jak ten wyraz twarzy ładniej określić) była bezcenna

Nie wiedział co jest grane,a grupka wędkarzy za plecami potwierdzała te zdziwienie. Oprócz mnie,nikt nic nie łowił i nie miał brań. A ja dosłownie : zarzut, 5-10min czekania,branie i ryba.
Koniec końców ojciec zobowiązał mnie do zakupu sprzętu do metody i wstępnego szkolenia.
Foto tylko jedno(brak czasu na więcej,hehe),ale za to z najfajniejszą rybką.