Jak już wspomniałem w innym wątku, tego lata chciałem obadać feederami moją rzekę - Prosnę. Do pierwszego wyjazdu w tym roku w miarę się przygotowałem, efektem były uklejki. Nie szkodzi, przydadzą się.
Dziś po pracy postanowiłem złowić jeszcze trochę uklejek, ale tym razem wybrałem się w inne miejsce, gdzie rzeka dopiero kilometr dalej wpływa do miasta. Zrobiłem miks z pelletów halibutowych 2mm + basic 2mm i zmieszałem to z podobną ilością własnego miksu, dodałem również trochę zmielonych płatków owsianych dla spoistości. Wiem, niezbyt "uklejkowa" zanęta, ale wcześniej też takiej użyłem, tylko że z myślą o leszczu.
Na jeden haczyk poszła pinka i wylądowała mniej więcej na środku, niedaleko wodorostów. Na drugim znalazł się czerwony robak, ten zestaw posłałem na wypłycenie przy drugim brzegu, jakieś 1,5 metra od trzcin.
Parę uklejek się zawiesiło, po chwili następuje ostre branie na czerwonym, zacięte, na pewno nie uklejka, leszcz też nie. Przy brzegu moim oczom ukazuje się pysk klenia, potem rybka w całej okazałości, ponad 30 cm. Nie rozłożyłem podbieraka, a brzeg był wysoki, próbowałem pomóc sobie ręką, przez co kleń odpłynął z hakiem.
Uwiązałem nowy przypon, tym razem żyłka 0,15, zestaw zarzucony, rozkładam podbierak. Po 20 minutach znów energiczne branie, ryba ląduje na brzegu:

Unikałem wcześniej rzeki, więc to mój pierwszy kleń. Miał 37 cm i wrócił zdrowy do wody. Niestety pół godziny później rozpętała się burza i musiałem uciekać.