Planowałem wypad za Warszawę na łowisko komercyjne z kolegą Marcinem z FKM. Niesty pod telefonem siedząc nie mogłem pojechać zbyt daleko, więc padło na Batorówkę.
Szybki praktyczny kurs dobierania haka do przynęty po 3 spinkach (karpi) zaowocował 2 karpiami
Taki ponad 50

Oraz taki równy 60.
Coś mu się w.ogon wgryzło.

Zwracanie wolności


W miedzy czasie przyjechał Marcin z koła 38. Jak na klenia przystało, mimo, że przyjechał długo po mnie wyciągnął 12 kilo ryb
Za to przy każdej jego wizycie miałem brania. Szczęście przyniósł i padł leszcz.
2 w sezonie, nie rekordowy, ale bardzo wyczekiwany

Oczywiście były karasie...
Czasami takie naprawdę duże 30cm+
Padło jakieś 10-12 sztuk.
Miałem 3 atomowe brania. Nie do zacięcia. Po próbie zabrania wędki z feeder arma ryba robiła w tył zwrot i w te pędy w stronę brzegu luzując żyłkę i wypinając haczyk.
Za 3 razem po poluzowaniu szytówki i moim Personal Best w zwijaniu luźnej żyłki poczułem to monstrum na kiju przez 2 sekundy. Bydle wielkie. Ciekawe co.
W sumie jakieś 14-15 kilo padło. Muszę kupić uśmiechniętą wagę

Nadgryziony ogon. Sandacz, czy szczupak?

