Dzisiaj również i ja zapolowałem na fishe na mojej żwirowni

Pobudka zgodnie z planem o 4.00, szybka kawka i uciekam na łowisko, na którym od wczoraj siedzą Mariusz z Jędrzejem.
Na miejscu okazuję się, że nocka minęła chłopakom spokojne, zaledwie dwa karpiki przez nocną zmianę. U nas na PZW to nie tragedia, ale nadzieję po ostatnich sesjach były większe. Zajmuję stanowisko obok przyjaciół, i biorę się za przygotowanie zanęty i stanowiska. Łowię na dwa kije dedykowane pod karpia, o ciężarze wyrzutu 2,75 lbsa. Zestawy końcowe to oczywiście metoda, tradycyjny podajnik 40 gram oraz nowość dla mnie, 70 gram typu ESP. Na cięższym koszu zawiesiłem pływającego Dumbelsa śliwka/kałamarnica, podwieszonego kuku. Natomiast drugi zestaw to już mój klasyk czyli dwa ziarenka czosnkowej kukurydzy

Zanęta Baitech halibut marine, plus Lorpio halibut, konopie, całość rzecz jasna w miksie z pelletem 2 mm.

W między czasie kiedy ja się rozkładam, Jędrula trafia 3 karpika, jak się okazało ostatniego w trakcie ich sesji. O godzinie 8 Koledzy zaczynają się pakować a ja zaliczam potężny odjazd na dumbelsa z kuku...
Rybkę czuję przez chwilkę niestety się spięła...wydaję mi się, że mógł być ładny

. Wkurzony zmieniam przypon, mam dziwne podejrzenia co do haka karpiowego, który zawiódł.

Chwilę po tej akcji worek z

się w tym dniu otworzył. Najpierw łowię pierwszego karpika dnia.

Następnie pierwszego leszczyka, 47 cm.

Żeby się specjalnie nie rozpisywać nadmienię, że sesja nie była nudna co po chwilę coś skubało przynętę, sporo fajnych brań, niestety jak zwykle u mnie nie wszystkie wykorzystane

Dwie albo 3 spinki i łącznie na macie wylądowało 7 karpików od 40-55 cm oraz 3 leszczyki z jednego rocznika, każdy ok. 47cm. Rybki brały głównie na kulkę Ringersa oraz kuku czosnek.




Rybką wyprawy był karp 55 cm., którym można by dzieci straszyć

Nie dość, że jakiś nie proporcjonalny, głowa jak u 70 dziesiątki, brzuch jak piłka lekarska, to wyjątkowo nieurodziwy


