Witam
Oto najnowsza relacja z wczorajszego wypadu

Długie przygotowania, na cały wczorajszy dzień wędkowania. Postanowiłem pojechać godzinę wcześniej niż ostatnio. Zbiornik Mójcza, autobus nr 8. Ku mojemu zaskoczeniu mogłem już być nad wodą, tak było widno, następnym razem jadę autobusem o 3 nad ranem. Ale cóż, jedziemy na zbiornik.

Ta sama historia co ostatnio, autobus był pusty i jechałem sam w autobusie. Chwila jazdy i znalazłem się na miejscu. Przeszedłem kilkadziesiąt m od przystanku, wyszedłem na wolną drogę, która prowadzi wprost nad wodę. Jak zwykle, jedna fotka, tak jak ostatnio, chwilę zaobserwowałem wschód słońca, nad tym łowiskiem, jak zwykle mgła unosząca się nad wodą. Cóż, trzeba iść dalej.

Zaszedłem nad wodę, jeszcze fotka, bo takie widoki warto upamiętniać. Fotografując będzie co wspominać na stare lata


Jeszcze jedna fotka, idziemy na docelowe miejsce, gdzie postanowiłem wędkować.

Na początku jak zwykle, pierwsza czynność jaką wykonuje nad wodą - przygotowanie dwóch zanęt, a raczej doprawienie ich. Niech w spokoju dochodzą a ja w między czasie rozłożyłem sprzęt i zamontowałem sygnalizatory brań na podpórkach.

Pierwsza mieszanka - którą zrobiłem - pelet Lopio 1.5 mm, 50 na 50 z zanętą Dynamite Baits Green Lipped Mussel, do tego zmielone konopie, liquid Dynamite Baits muszle, dlatego, że na tym łowisku jest dużo małż, dlatego taką mieszankę ryby znajdujące się w tej wodzie lubią. No i kilka szczypt przyprawy do steków. Ekstra wyszła mieszanka.

Druga mieszanka - pelet Lopio 1.5 mm, 50 na 50 z zanętą Baits Tech Krill & Tuna, do tego kilka garści peletu Aqua Allert micro, trochę ciemniejszy, Dynamite Baits Spice Tuna & Sweet Chili i w tym dipie o tej samej nazwie maczałem czyli dipowałem przynętę. Oczywiście tak jak w przypadku pierwszym konopia - mielona. Te dwie mieszanki powinny mi wystarczyć na całodziennie wędkowanie.

Wędka do wody i tak zacząłem wczorajszy odpoczynek.

Na pierwszy zestaw - czyli pierwszą wędkę podajnik 56 g E-S-P, przypon triggalink bungee, własnoręcznej roboty, zanęta do podajnika i mamy w wodzie pierwszy zestaw.

Na drugiej wędce, tak samo podajnik 56 g E-S-P, ale tym razem na krótkim przyponie, założymy nowy smak Pop Up, na którego jeszcze nie łowiłem. Zarzuciłem oba zestawy i czekamy na pierwsze branie.

Na pierwszej wędce z przyponem triggalink bungee zaciął się nie wielki leszczyk. Tak jak się spodziewałem złapał się za dolną wargę, jestem zadowolony z tego przyponu, zobaczymy czy w razie większej ryby coś się zatnie, jak takowa będzie...

Na drugim zestawie branie niesamowite, lekkie przycięcie, poczucie oporu, ściągniecie zestawu w połowie krótkiego przyponu, urwany hak wraz z żyłką. W tamtym roku tak miałem, w tym roku już ostatnio 2-3 przypony tak straciłem.. Dlaczego? Czy za słaba żyłka? 0.19, bo tylko z tą średnicą przyponu mam urwane przypony... Ale cóż, zakładamy następny przypon 19, zmiana Pop Up na inny, tej samej firmy - Dynamite Baits, który w tamtym roku właśnie w maju na tym łowisku dał mi pierwsze w sezonie karpie.

Na wędce z przyponem triggalink kolejne branie, tak jak w tamtym tygodniu swinger delikatnie podniósł się i opadł, branie do brzegu. Delikatne zacięcie, siedzi. Holując myślę sobie, że to nie duży karp pełnołuski. Walczył jak rakieta, gdy go przyholowałem bliżej brzegu, ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że to jaź, gdyż zauważyłem jego czerwone płetwy, które mi się śnią nocami. Już tyle w tym sezonie złowiłem jazi. Ale ten jak do tej pory w tym roku jest największy. Pięknie pracował kij przy holu tej ryby.

Okazało się, że jaź miał 49 cm, ale tak jak wspominałem, ciężko zrobić zdjęcie idealnej miary na żywej rybie. Skacze, przesuwa się, ale chciałem się upewnić ile ma. Okazało się po kilku miarach, że brakuje niecałe 2 mm do 49 cm... Zważyłem, 1.43 kg.

Jeszcze jedna fotka ze zdobyczą. Oczywiście przyjechała z rana jakaś parka, wiecie na co... Ale na bezczelnego poprosiłem, żeby mi zrobili fotkę, za co podziękowałem i zacząłem wędkować dalej.

Brały nie wielkie leszczyki, oczywiście na drugą wędkę znów miałem branie na Pop Up, znów urwany przypon, do 11 godziny gdzie są najlepsze brania na tym łowisku miałem 5 konkretnych brań, no i 5 zerwanych przyponów. Taki mam problem z tymi cieńszymi przyponami na żyłce 0.19... Tak jak i w tamtym roku tak i w tym roku... Postanowiłem dać spokój i zmienić przypon i na drugiej wędce też założyć przypon z triggalink bungee na plecionce.

Co jakiś czas nie duży leszczyk.

Zmiana przynęty na nowym przyponie. Wędkujemy dalej. Ale godzina już koło 12, teraz będzie przestój przez kilka godzin, bo tak to już jest na tym łowisku... Najlepsze brania są w nocy i do 10 - 11 godziny. A później to już można wracać do domu. tak jak to zrobili niektórzy wędkarze, którzy byli na łowisku. ja nie mam tej możliwości, bo mi się nie opłaca jechać na parę godzinek i dźwigać tego towaru, to nastawiam się na cały dzień. Od świtu do zachodu.

Nawet jedna płotka skusiła się na moją przynętę.

Cały czas próba nowych przynęt, tym razem kryl. I do wody podajnik z przynętą.

Nawet taki trafił się, że łuski miał w cały świat. Jak to się mówi "miękkim c*ujem był robiony"


Najmniejsze leszcze jakie mi brały, to coś ponad 30 cm, a największy jak ten na zdjęciu miał coś około 41 cm. Woda nie zarybiana, cały czas ryby ubywa, ale są jeszcze duże sztuki, tylko akurat nie chciały brać. Było bardzo ciepło. Opaliłem się trochę. Siedziałem w krótkich spodenkach. Żona do mnie dzwoniła jaka pogoda, bo w Kielcach była burza i padało bardzo. Zbiornik nie daleko Kielc, więc widziałem te ciemne chmury nad Kielcami i te błyskające się pioruny. Mówiłem do żony, że u mnie tak gorąco, że nie potrzebnie brałem parasol. 4.5 kg dodatkowego noszenia. Ale z Kielc, cała chmura skierowała się w moją stronę. Rozłożyłem szybko parasol i byłem szczęśliwy, że nie nadaremno się go nadźwigałem. Siedziałem sobie parasolem i wszystkie majdany schowałem pod niego. 3 m średnicy robią swoje. Chmura przeszła bokiem, popadał przez chwilę nie wielki deszczyk. Ale zostawiłem parasol rozłożony, żeby mi słońce które znów zaczęło grzać, nie świeciło mi po oczach.

Zmiana przynęt na nowe. Próbowanie nowych rozwiązań, tak ten czas szybko leci, że nie długo trzeba się zawijać i wracać do domu. Stan licznika 22 sztuki rybek jak ja to mówię "do wzięcia". Na tyle godzin łowienia, nie wiem czy źle czy dobrze. Trochę kg było tych ryb przy tej wielkości. Miał być karp, może był, któryś z 5 zerwanych przyponów, ale jestem szczęśliwy z jazia, którego wyholowałem na nowym przyponie.

Żona zadzwoniła z niepokojem, że dlaczego mnie jeszcze nie ma, a ja powiedziałem, "Kochana żono, mówiłem, że będę od świtu do zmierzchu"

Ostatnia fotka, słońce zaszło. Pora jechać do domu, jeszcze czekał mnie półgodzinny marsz do przystanku.

Podsumowując, połowiłem, poobserwowałem, powypróbowałem, jestem zadowolony z ryb i jak na ten moment największego jazia w tym sezonie. Nie mój rekord, jeszcze mu trochę brakuję, ale to był piękny jaź, no i te przypony tak mi chodzą po głowie - te urwane oczywiście - podczas brania ryby. Na następny wyjazd, będzie przypon triggalink na jednej z wędek, na plecionce a drugi będzie na grubszej żyłce - 0.21 mm, i zobaczymy wtedy czy jakiś urwę przypon. Ale to okaże się podczas następnego wędkowania.
Pozdrawiam