Powiedzcie mi, czy ktoś w ogóle ma dostęp do jakichś rocznych sprawozdań PZW?
Chodzi mi o sprawy finansowe. Wszelkie dochody (składki, opłaty jedno czy kilkudniowe, sprzedaż ryb, gospodarka rybacka, dotacje inne) i wszelkie wydatki (sprawy ogranizacyjne, etaty, zarybienia, szkolenia, dofinansowania itp).
Wydaje mi się, że takie dane powinny być jawne i dostęp powinni mieć wszyscy członkowie. Jak to jest?
Tak kurde sobie policzyłem na palcach, PZW chwali się ilością członków, która wynosi bagatela 630 tysięcy. Nie wiem, nie jestem w stanie tego zweryfikować, opieram się więc na takiej informacji.
Jak liczę, 630 tyś * (uśredniam) 250 zł = 157 000 000 zł !!!
Wiadomo, częśc osób ma ulgę, część nie płaci w ogóle (garstka), ale częśc płaci więcej (dwa, trzy okręgi). Stąd ta, myślę już mocno zaniżona i tak średnia 250 zł.
Oprócz tego, wiele osób korzysta z opłat jednodniowych 20-30 zł, dla członków, niezrzeszeni 50-60 zł czy cudzoziemcy. Kwoty na 3 dni i więcej są jeszcze wyższe.
Do tego dochodzą dotacje unijne, korzyści z gospodarstw rybackich, odłowów itp, gdzie mówimy już o sporych kwotach. Może o czymś zapomniałem, na pewno.
Myślę, że spokojnie można powiedzieć, że 200 000 000 złotych rocznie to budżet, którym dysponuje PZW.
Co z tymi pieniędzmi.? Jak są wydawane? Cholera, jestem ciekawy.
To jest kur*a 200 milionów!
PZW prowadzi w 48 obiektach zarybieniowych chów i hodowlę ryb niezbędnych do zarybień wód śródlądowych. Jest największym w kraju producentem materiału zarybieniowego ryb reofilnych, drapieżnych i łososiowatych. Produkcja materiału zarybieniowego średniorocznie wynosi 405 ton i osiąga wartości 10,1 mln zł, natomiast wielkość rocznego zarybienia wód użytkowanych przez PZW to 1600 ton o wartości 36 mln zł.
Jak dobrze czytam, produkują materiał zarybieniowy w ilości 400 (średnio) ton rocznie, na kwotę 10 milionów. Całe zarybienie zaś (czyli chyba? z rybami, które dokupią) jest wartości 36 milionów.
Gdzie reszta kasy?

Budynki, rybaczówki, opłaty, tereny kosztują. Ośrodki zarybieniowe. Etaty, badania i inne. Ale czy to jest aż 160 milionów złotych?
Jeśli ktoś nie wie jak uzdrowić PZW to znam doskonałą receptę. Ograniczyć ilośc łowisk do tych klasy premium i premium+, tak, żeby wędkarze mieli gdzie łowić i nie musieli jeździć na ryby po 30 kilometrów (to jest jasne). Ale czy potrzeba wędkarzom w swojej okolicy aż 10 stawideł przy swoich kołach? Nie może być po 1-2. Do tego oczywiście kanały, rzeki, rzeczki w okręgach.
Wędkarzy na pewno nie ubędzie a pieniądze na zarybienia wanien zostaną. Dzięki temu można zarybiać konkretniej. Nie po 300-500 kilo a po 2-3 tony. I to nie rybami najtańszymi ale też droższymi typu lin, leszcz (na przykład w przewozie jest droższy) czy karasiem pospolitym.