MATCH 2000, jakkolwiek rozumiem Twoje emocje, to chyba niepotrzebnie dałeś im się ponieść. Szkoda by było, gdybyś zechciał trwać w tym postanowieniu. Troszkę dystansu, sam wiesz, że pochopność opinii i ich często bezrefleksyjne powielanie to nasza dyscyplina narodowa
Arunio, sprawdziłem opłaty w gorzowskim okręgu i jakkolwiek masz rację, to zaszło tu pewne nieporozumienie, które zupełnie bezpodstawnie stało się "twardym" argumentem. Istotnie, na wody nizinne składka członkowska wynosi 75 zł, a dla osób powyżej 65 roku życia - 37 zł. Tylko, że ta składka w 40% wraca do kół, a w pozostałej części do okręgu i zarządu głównego, stanowiąc środki na zabezpieczenie działalności. Jest jeszcze druga składka na zagospodarowanie i ochronę wód, z której to właśnie desygnowane są środki na zarybienie wód oraz inne rzeczy - w zielonogórskim okręgu zakupiono np. z tych pieniędzy m.in. 2 kamery termowizyjne dla SSR.
W każdym razie w gorzowskim okręgu wynosi ona odpowiednio 150 i 90 zł. A więc nieuprawnionym jest pisanie, że ktoś płaci 37 zł. Płaci 127 zł, z czego 90 zł przeznaczane jest na ochronę i zagospodarowanie wód.
Oczywiście, nie zmienia to istoty rzeczy, jednak w mojej ocenie ma już mniej pejoratywny wydźwięk.
Luk, fajnie, że opisałeś, jak Ty postrzegasz udział osób 60 plus w polskim wędkarstwie. Ja napiszę, jak ja to postrzegam...
W moim kole jest ok. 15 osób w omawianym wieku, co stanowi ok. 5 % wszystkich członków. Znam ich wszystkich, bo jakoś tak się składa, że im się jeszcze coś chce zrobić dla innych albo choćby uczestniczyć w życiu koła, które sami zakładali, a młodszym nie. Z tych 15 osób 3 wędkuje incydentalnie, a kartę opłacają tylko dlatego, że jako zasłużeni działacze dla PZW ponoszą symboliczne opłaty. Kolejnych 7-8 osób wędkuje okazyjnie (może raz w miesiącu) bo i zdrowie nie to, i benzyna droga, i wnuki wymagają opieki... Proza życia. Pozostałych 5 to fajterzy. I zdrowie, i pieniądze, i zapał pozwalają im na wędkowanie 2-3 razy w tygodniu. Przy czym 2 skupiło się wyłącznie na wodach komercyjnych. A tych 3 wcale nie łowi takich ilości ryb, jak to jest przedstawiane (bywa, że zerują), a do domu ryby zabierają może raz w miesiącu.
Niejednokrotnie brałem sobie wolne i jechałem na ryby w dzień powszedni. Rzadko zdarzało mi się spotkać osoby w wieku 65 lat i więcej, z reguły byli to renciści, niepracujący i młodzież.
Wakacje - sporadycznie widziałem wędkarzy pow. 65 roku życia. O weekendach nie wspomnę.
Za to notorycznie na rybach widzę ludzi w sile wieku.
Mój kolega jest w PSR. Często z nim rozmawiałem o kontrolach, wnioskach itd... Wodę piłem więc u źródła
To nie dziadki 65 plus kłusują i odławiają bez umiaru. Najwięcej ryb rąbią osoby pomiędzy 45 a 55 rokiem życia, często niepoukładane życiowo, bez pracy, na wysymulowanej rencie, zasiłku itd. Ewentualnie osoby pracujące, których mentalność jest na poziomie "Chytrej baby z Radomia". Radomiaków przepraszam za porównanie
Być może u Was jest inaczej. Nie wiem, ale chętnie się dowiem. Póki co, z uporem będę się trzymał tezy, że zniżki dla omawianych osób są jak najbardziej uzasadnione, nie tylko - co oczywiste - ze względów społecznych, ale także ekonomicznych.
Nie mam już siły klepać z telefonu, choć wiele chciałbym jeszcze napisać. Za grube paluchy