Moja historia być może nie jest spektakularna, ale dla mnie była bardzo traumatyczna. Co tu dużo mówić - ciągnie się to za mną do dziś...
Wyjaśniam - zdarzenie to miało związek z bobrem. Kilka lat temu (pamiętam to bardzo dokładnie) spinningowałem z łodzi. Zakotwiczyłem łódź około sześćdziesięciu metrów od brzegu, przed spadem. Zacząłem rzucać w stronę brzegu, tradycyjnie. Po jakimś czasie pojawiły się na linii mojego wzroku dwie nastolatki. Stały i patrzyły na mnie. Przecież im nie zabronię - pomyślałem. Byłem naiwny, bo nie przyszły, żeby rozkoszować się moim widokiem. Ich wizyta była bardziej przyziemna. Jedna z nich, patrząc na mnie, bezceremonialnie... opuściła majtki, wystraszyła mnie wcześniej wspomnianym "bobrem", i ukucnęła. Wstała bez pośpiechu, podciągnęła majtki i patrząc na mnie, ryknęła: "Co się patrzysz, dziadku!". Prawie wypadłem z łódki. Nikt mnie nigdy tak mnie obraził. Miałem wtedy trzydzieści sześć lat, a musiałem się pogodzić z takim wyzwiskiem

Koledzy do dziś - dla jaj - mówią do mnie tym tekstem, czyli: "Co się patrzysz, dziadku".
Od tej pory bobry nad wodą źle mi się kojarzą