U mnie tylko niedziela upłynęła pod znakiem wędki i haczyka. Pogoda nie dopisywała, wiatr, chłód, nocna burza.
Odwiedziłem nową dla mnie wodę (komercję). Poprosiłem gospodarza o wskazanie stanowiska w najpłytszej części zbiornika. Po gruntowaniu, wytypowałem płaski szczyt podwodnego wzniesienia i posłałem tam 3 małe spomby z pelletem i ziarnem (wokół urzędowali karpiarze, sypiący całe wiadra, więc trzeba było jakoś zwrócić uwagę ryb).
Pierwszy rzut i może po 3 minutach siedział! Karpik 2,5 - 3kg
Za chwilę kolejny, następnie karaś. Ogólnie wyjąłem 10 karpi około 2kg, 1karasia i 1 małego linka na deser.
Niestety zaliczyłem około 20 spinek (winą obarczam zbyt mały hak w stosunku do rozmiaru przynęty na włosie) i 2 razy ryba odpłynęła z zestawem. Jedna z nich zapowiadała się na nową życiówkę... za tydzień jadę się zemścić
Oto karaś rozrabiaka:
Mikro-Linek na deser:
Takie karpiki najczęściej:
Dowód na to, że 10 sekundowy samowyzwalacz to jednak zbyt mało:
Wygląda, jakbym potrzebę fizjologiczną na łonie natury próbował załatwiać