Wreszcie udało mi się wyrwać na ryby, prawie 6 godzin na wodzie mojego koła. Deszcz, zmiana pogody, ogólnie ciężka sesja, waggler na czas padania musiałem odstawić, niestety przed deszczem ratował mnie zwykły parasol. Metoda dawała wskazania niestety nic zdecydowanego, próby i kombinacje skończyły się jaziem 42 cm. Z uwagi na zielsko miałem ograniczone pole, w wodzie wyczyszczony był korytarz na wprost (czyściłem kilka tygodni temu, ale chyba ktoś poprawiał), nęciłem na 2 długościach 10 m i trochę bliżej miej więcej 5-7 m w sumie biorąc pod uwagę dokładność miałem zanęcone takie poletko. Podajnik lądował na prawo i niestety zielsko dawało się we znaki, część zarzutów była pusta - zero wskazań, musiał układać się nie tak. Jak już się wypadało połowiłem wagglerem - płotki, wzdręgi, w tak zwanym międzyczasie w wodzie wylądowały 2 garstki ciecierzycy (wyszła za twarda na hak, nie mogłem jej nawiercić

), trochę kukurydzy - to wszystko na bliższym dystansie. Zacięcie, ja i karp nie zorientowaliśmy co się dzieje

po chwili zaczęła się jazda, zakończona sukcesem co szczególnie cieszy biorąc pod uwagę delikatny zestaw z przyponem 0.12, hak 18 (gotowiec z drennana) 49 cm - mój rekord

Muszę kupić zwykłą miarkę, ta z wagi nie blokuje się i w sumie ważenie nie jest tak istotne. Także jedno zdjęcie tak jakby z miarką
