Gratulacje dla kolegów co połowili!
Ja dzisiaj też dzień wolny od pracy wybrałem się na ryby. W moją miejscówkę, Mójczę. Miałem w tygodniu II zmiany, więc nie zanęciłem sobie miejscówki - rano odpoczywałem, obowiązki domowe, a po południu praca. Przyszedłem z II zmiany i 23 szybko zacząłem się pakować - takie łowienie z marszu.
4:28 jest pierwszy autobus, jak zwykle przeszedłem przystanek, ze względu, że robią nowe przystanki, przystanki są przeniesione o 100m. W końcu okazało się, że ten zastępczy przystanek już nie jest aktualny i z powrotem jest "aktywny" stary przystanek. Żal. Znów musiałem wracać się na przystanek o 100m. Przystanek oddany do użytku a jeszcze nie dokończony. Ponoć jeden przystanek kosztuje 400 tys zł... Jak dla mnie gruba przesada. Chcą zrobić z Kielc drugą Warszawę... Tyle milionów poszło na te przystanki a Kielce całe rozkopane. W jednej chwili przystanki przeniesione i cały ruch uliczny zmieniony. Wziąłem mniej bagaży. Pokrowiec z 3 komorami, w nich 3 wędki - dwie do łowienia a jedna w razie awarii. Plecak z jedzeniem i piciem, z akcesoriami i wiadro z przynętami i zanętami. Pierwszy raz od jakiegoś czasu mam w końcu jedną rękę wolną. Nie wziąłem tripoda, nowej maty karpiowej i stolika. Postanowiłem się poopalać, popływać i połowić. Nie brałem także parasola. To w sumie odeszło 15 kg. To idąc z tym wszystkim nad wodę, to po prostu czuć tą różnicę. Czułem się jak oskalpowany

Na czas podjechał autobus, wsiadłem. Jechałem znów sam w autobusie. A że kierowca nie zatrzymywał się na każdym przystanku, dojechałem szybko. Wysiadłem, idę w stronę mojej miejscówki. Oczywiście wody PZW. Droga prowadzi na skraju lasu. Na polu ciemno, przykro iść tak samemu.

Doszedłem na swoją miejscówkę. Było znów ciemno i świecił księżyc. Pamiętam to drzewo, jak ładnie rosło. Ale wędkarze, nie chcę im się iść do lasu po drzewo, więc dobijają to drzewo. Szkoda mi trochę tego drzewo, patrzcie jak oskalpowane. Niedługo zostanie sam korzeń. Będę musiał napisać tabliczę " Dobij mnie, wstydu oszczędź ", może coś ruszy tych wędkarzy.

Na początku przygotowałem pelet. Lopio 2mm jako baza, garść 4mm Red, z zieloną zanętą Bait - Tech i nie miałem już w domu konopii. Nie miałem kiedy przygotować. Więc dodałem takiego liquida Dynamite Baits - małże.

Postanowiłem dzisiaj łowić na dwie przynęty, jednego producenta Sonubaits. Czerwony pelet haczykowy 8mm i 8mm pelet zanętowy, ciemniejszy z tym, że tego trzeba wiercić. Zobaczymy który będzie dawał lepsze efekty na tym łowisku. Dzień wcześniej zakupiłem go u Łukasza w sklepie stacjonarnym - Gruba Ryba.

Na jednej z wędek, poszedł czerwony podajnik E-S-P 56g, przypon z plecionki Sufix NuFLEX 15lb. Długość przyponu 10cm i haczyk nr 8 WIDE GAPE SPECIALIST z Drennan.

Na drugim zestawie podobnie co zestaw I, z tym, że żyłka o grubości 0,218mm Robinson Supercup. Z tym, że poszedł pelet zanętowy.

Pierwsze branie - Leszczyk taki ponad 40cm.

Następna 40cm

W między czasie obejrzałem swoją miejscówkę - już było widno. Mówię konkretny nieporządek. Butelki plastikowe, szklane i papiery po krzakach. Chyba na następny raz nie będę mówił gdzie łowię na necie, bo chyba ktoś specjalnie ten syf tu zostawia. Jak nigdy parę w gałęzi było w wodzie, co nigdy mi się to nie zdażało. Fajna impreza tutaj była. Ktoś jeszcze obierał duże karpie...


Zobaczcie jak to wygląda. Nie wiem komu stare ryby smakują. Szkoda takichh dużych ryb.
Brały niesamowicie na te przynęty. Nie wiem czy przynęty czy to taki dzień dzisiaj był. Większe i mniejsze na przemian.



Nawet małże mi się udało złowić, ale zobaczcie jak. Nie za przynętę tylko nad nią - złapała podajnik. Było delikatnie branie, jak to duży leszcz bierze. Ciągnąłem, nie wiedząc co to, a tu małża...

W między czasie kończyła mi się zanęta, musiałem dorobić nową. Jak nigdy. Cała torebka 700g mi poszła na dzisiejsze łowienie. Ale nie dziwie się. Dużo było brań, dużo ryb wyciągnąłem i mam duże podajniki, gdzie wchodzi dużo towaru. Zobaczcie już tak kolorowo nie wygląda. Ale daje rade.

Łowiłem dalej, znów się kończyła zanęta. Więc do ostatniej garści peletów, dorzuciłem resztki zielonej Bait Tech. Większą część. Zobaczcie jak kolorowo wyszło.

W między czasie branie zacięcie, ja wylądowałem dupą na krzesełku. Oczywiście rozwaliłem sobie krzesełko.

Ryba napewno się uśmiała i odpłynęła.

Zamiast swingerów używałem dzisiaj tradycyjnych bąbek. Bo łowiłem niedaleko od brzegu i były bardzo delikatne brania.

Część ryb największych, tzn 8 sztuk, pójdzie dzisiaj na grilla, obiecałem koledze po południu przyjechał po mnie - odebrał mnie z łowiska. Tu jeszcze ryby wyglądają zdrowo.

Zobaczcie jak ryby wyglądały w siatke, jakie poobijane. Dzieje się tak dlatego, zaobserwowałem, że dużo wędkarzy wyjmuje, ogląda, pokazuje kolegom i wrzuca do wody. I tak non stop. Wtedy ryby się obijaja o siebie, skakają po sobie. Tak nie powinno być. A później takie wypuszczają.

I to zdjęcie tych największych, które nie wrócą do wody. Zobaczcie jak są pokaleczone po siatce. Jakie mają płetwy. Dlatego jak ja ryb nie zabieram do domu, to nigdy nie trzymam w siatce, żeby na koniec wędkowania je wypuścić. Zobaczcie sami jak one wyglądają i po wypuszczeniu do wody co z nimi będzie? Dlatego większość dzisiejszych ryb których nie brałem oprócz tej 8, wróciła w dobrej kondycji do wody. Połowiłem, wypocząłem, popływałem, zostałbym dłużej, ale brakło mi już peletu do podajnika. jak nigdy. Zawsze przeważnie zostaje mi i do domu zabieram i zamrażam. Ale cóż. I tak sobie połowiłem.

A więc hitem na dziś był pelet pikantna kiełbaska - haczykowa, a zaś pelet zanętowy okazał się gorszy.

A teraz dodam kilka zdjęć ryb, które udało mi się zrobić trzymając je na holu a w drugiej ręce trzymając aparat. Z pierwszego zdjęcia nie udało mi się złowić ryby, za długo się bawiłem aparatem i ryba mi zwiała... To był chyba największy dzisiaj leszcz











Przepraszam, że tak długo, ale już tak mam.

Pozdrawiam