Na początku, kiedy po raz pierwszy wkłuł się mojemu dziecku kleszcz, pojechałem do szpitala, żeby go lekarz fachowo usunął. Było to na Suwalszczyźnie. Chirurg był mocno rozbawiony i stwierdził, że gdyby miejscowi przychodzili na ostry dyżur z takimi problemami, to nikt poza "kleszczowcami" nie mógłby zostać przyjęty. A jak go wyciągnął? Zgniótł szczypcami i wyciągnął. Żonie podobnie usunął. Od tamtej pory wyjmuję sam.
Rozmawiałem z kolegą, który jest jakimś tam entomologiem. Powiedział mi, że wyciągnięcie kleszcza do 12 godzin po wkłuciu kilkunastokrotnie mniejsza ryzyko zachorowania na Boreliozę. Związane jest to ze sposobem żerowania kleszcza. Podobno inaczej jest z odkleszczowym zapaleniem mózgu. W tym wypadku, jeśli kleszcz jest zarażony, wprowadza wirusa natychmiast po wkłuciu. Zastrzegł jednak, że nie zna dokładnych badań na ten temat, opisujących mechanizm zakażenia.
Gienek kiedyś na forum napisał, że najlepsze do wyjmowania kleszczy są kleszczołapki. Potwierdzam!!! Wyciągałem w tym roku córce. Żadne inne urządzenie nie umywa się do kleszczołapek. Dostępne są w aptekach. Wszystkim je polecam.